Projekt nowelizacji ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach to zamach na wolny rynek.
Dziś rozpocznie obrady nadzwyczajna podkomisja ochrony środowiska, która zajmie się projektem nowelizacji ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Jeśli ustawa ta wejdzie w życie, to po raz pierwszy po 1989 r. wielki segment rynku zostanie wyjęty spod reguł gospodarki rynkowej. Takich zamiarów przedsiębiorcy oraz reprezentujący ich Pracodawcy RP nie mogą zaakceptować.

Niebezpieczny precedens

Po 1989 r. branża gospodarowania odpadami komunalnymi, podobnie jak cała gospodarka narodowa, została uwolniona spod socjalistycznego monopolu i rozwijała się w warunkach wolnej konkurencji. Istniejące miejskie przedsiębiorstwa oczyszczania były prywatyzowane. Po wejściu Polski do Unii Europejskiej 29 lipca 2005 r. Sejm uchwalił ustawę dostosowującą gospodarkę odpadami komunalnymi do celów wynikających z dyrektyw unijnych. Prawodawca nie tylko utrzymał wolnorynkowy system, lecz także stworzył warunki do intensywnego zagospodarowania przez przedsiębiorców odpadów we własnych sortowniach i kompostowniach (odzysk i recykling). Jednocześnie ustawodawca nałożył na przedsiębiorców obowiązek dostosowania działalności do zaostrzonych wymagań ekologicznych oraz konieczność uzyskiwania nowych zezwoleń. Wypracowany system, zachowując wszystkie konstytucyjne zasady przewidziane dla społecznej gospodarki rynkowej, zakładał współpracę i współodpowiedzialność w trójkącie: gminy (wydawanie regulaminów utrzymania porządku i czystości, udzielanie zezwoleń, kontrola oraz egzekwowanie systemu), przedsiębiorcy (dbanie o ekologię, sprawozdawczość), właściciele nieruchomości (zawieranie umów z wybranym licencjonowanym przedsiębiorcą).
Niestety gminy od początku bojkotowały ten system, chcąc przejąć tę gałąź gospodarki. Efektem tego jest projekt ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach, który trafił do Sejmu. Wynika z niego, że to, co raz zostało już sprywatyzowane, może znowu wrócić do poprzedniego właściciela, czyli gmin. Projekt przewiduje bowiem, że z mocy prawa przejmą one automatycznie prawo własności do odpadów komunalnych. W jednej chwili wygasną wszystkie zezwolenia przedsiębiorców i ulegną unieważnieniu miliony umów zawartych przez firmy z właścicielami nieruchomości. Tylko jak to się ma do konstytucyjnych zasad państwa prawa (ochrona praw nabytych i interesów w toku), do umów międzynarodowych w sprawie ochrony i popierania inwestycji lub do prawa europejskiego? Proponowana ustawa stwarza także bardzo niebezpieczny precedens dla przedsiębiorców – dzisiaj komunalizujemy odpady, a co jutro, może piekarnie? Na dodatek trzeba się będzie liczyć z roszczeniami odszkodowawczymi wobec Skarbu Państwa oraz odpływem inwestycji prywatnych z tego sektora.
Obecny kształt ustawy to powrót do przeszłości. Przeszłości, w której procesami gospodarczymi sterowali ręcznie urzędnicy wykonujący partyjne polecenia. Dlatego uważam ten projekt za przejaw ograniczania wolnego rynku, krępowania swobody działalności gospodarczej, a także sprzeniewierzenie się liberalnego rządu świętej zasadzie konkurencji i bezpieczeństwa inwestycji przedsiębiorców. Tu chodzi o fundamentalne zasady konstytucyjne, szacunek dla prawa i podstawy ładu ekonomicznego państwa.

Istnieje lepsze rozwiązanie

Apeluję więc do parlamentarzystów, aby poszukali rozwiązań do przyjęcia dla wszystkich uczestników społecznej gospodarki rynkowej. Można przecież tak ułożyć współpracę gmin i przedsiębiorców, aby osiągnąć efekty w zakresie poziomów recyklingu i odzysku. Gminy, spełniając funkcje regulacyjne i kontrolne, mogłyby w miejscowym prawie ustalać minimalne cele w tym zakresie, a przedsiębiorcy wziąć pełną odpowiedzialność za ich realizację.