W czerwcu ma być gotowy pierwszy egzemplarz autobusu Solaris napędzanego prądem. Na seryjną produkcję przyjdzie poczekać jeszcze dwa lata.
Projekt elektrycznego autobusu pochłonie ponad 9 mln zł.
Jak mówi Rafał Białek, lider zarządzania projektami w biurze rozwoju Solaris-Integrator, praca nad autobusem elektrycznym do łatwych nie należy. Podstawowy problem to dostęp do części i komponentów. – Liczba poddostawców jest ograniczona – mówi Białek. Najtrudniej o dobre baterie. Ale Solaris inwestuje w ten projekt, bo zarząd uważa, że to właśnie autobusy elektryczne, nie hybrydy czy diesle, są przyszłością komunikacji miejskiej na świecie.
Eksperci dają firmie duże szanse na sukces. Przypominają, że firma od dawna inwestuje w ekologiczne produkty. W swojej ofercie ma już autobusy hybrydowe i zasilane CNG – sprężonym gazem ziemnym. Dlatego producent liczy się na międzynarodowym rynku. W grudniu 2010 r. Solaris wszedł w skład europejskiego konsorcjum, którego zadaniem jest przygotowanie i wspieranie realizacji unijnego programu European Green Cars Initiative. Solaris wraz z Renault, Volvo, Continentalem, Valeo i Boschem mają wypracować mechanizmy zwiększenia ekologiczności europejskiej motoryzacji.
Według Andrzeja Siemaszki, dyrektora Krajowego Punktu Kontaktowego Programów Badawczych UE, warto się starać o środki, bo do wykorzystania z tej puli są miliardy złotych.
Jednak eksperci zwracają uwagę, że polskich firm, które mogłyby skorzystać z programu, wciąż jest bardzo mało – Impact Automotive Technologies z Pruszkowa, już produkujący samochody elektryczne SAM, czy posiadający dopiero prototyp takiego auta Romet. Przemysł twierdzi, że w dużej mierze winę ponosi rząd, który przez lata tylko mówi o ekologii. – O podatku ekologicznym słyszymy od dziesięciu lat – mówi Roman Kantorski, szef Polskiej Izby Motoryzacji. Sprzyjające ekologii rozwiązania wprowadziło w tym czasie już 17 krajów UE.