500 tys. polaków odwiedziło już w tym roku Egipt, dając zarobić tamtejszym hotelarzom i sklepikarzom około 500 mln dolarów. Tymczasem afrykańskiemu państwu rośnie silny konkurent – w kolejce po nasze pieniądze ustawił się Izrael
Izrael przyznaje, że odkrył w Polsce potencjał, obserwując to, co dzieje się na plażach Egiptu czy Tunezji. Dlatego tamtejsze ministerstwo turystyki w końcu października ruszyło z kampanią reklamową promującą kraj na 200 billboardach w największych polskich miastach, Łodzi, Katowicach, Warszawie, Krakowie. Łącznie wyda na ten cel 400 tys. euro. W porównaniu z Egiptem nie jest to dużo, ale – jak zapewnia – to dopiero początek.
– Z naszych szacunków wynika, że w tym roku odwiedzi nas 135 tys. Polaków – mówi Yehudy Shena z resortu turystyki Izraela. I dodaje, że w 2011 r. liczba ta powinna się zwiększyć do 160 tys. Tylu z nas wyjeżdża do Chorwacji.

Zupełnie nowy Egipt

Przedstawiciele Egiptu twierdzą, że nie obawiają się nowego konkurenta. Od trzech lat są krajem, który odwiedza największa liczba Polaków. Druga Turcja ma ok. 20 proc. mniej polskich turystów. – W tym roku Egipt odwiedziło 500 tys. Polaków, czyli o 30 proc. więcej niż rok temu. Przyszłoroczny skok szacujemy na 15 proc. – mówi Ahmed Shokry, radca ds. turystyki w ambasadzie Egiptu.
Tłumaczy, że Egipt praktycznie nie ma konkurencji, ponieważ jest krajem, który może gościć turystów przez 12 miesięcy, oferując im o każdej porze roku inne atrakcje.
– Do tego mamy 2 tys. km piaszczystego wybrzeża oraz 250 tys. miejsc w hotelach. W ciągu dwóch lat liczba ta wzrośnie o kolejne 200 tys., z czego połowa miejsc powstanie w regionie Morza Śródziemnego. To kierunek, który chcemy rozsławiać od przyszłego roku w Polsce – wymienia Shokry.
Na promocję nowych kierunków i kurortów wśród Polaków Egipt wyda w przyszłym roku dwukrotnie więcej niż Izrael – przynajmniej 1,3 mln dolarów, czyli 20 proc. więcej niż w tym roku. Co więcej, zamierza nas kusić jeszcze bardziej atrakcyjnymi cenami – niższymi od tych, które obowiązują w starych kurortach jak Hurghada czy Sharm El Sheikh. Ahmed Shokry nie chce ujawniać skali upustów, tłumacząc, że będzie ona znana dopiero w przyszłym roku. Z kolei biura podróży twierdzą, że należy oczekiwać rabatów na poziomie 10 – 20 proc.

Sztuka dopłat

Izrael też nie ujawnia na razie szczegółów dotyczących cen. Yehudy Shena zapowiedział tylko, że touroperatorzy w Polsce mogą liczyć na zwrot 30 – 50 proc. kosztów poniesionych na działania marketingowe związane z promowaniem tego kraju. To jednak może nie wystarczyć, ponieważ rząd Egiptu zobowiązał się zwrócić biurom podróży pieniądze za puste miejsca w samolotach, aby nie ponosiły strat. Natomiast ministerstwo Izraela pomaga tylko w organizacji lotów czarterowych, lecz nie stosuje dopłat.
To może być główny powód, dla którego polskim touroperatorom bardziej będzie opłacało się wysyłać turystów nad Nil niż do Izraela.