3 miliony osób rocznie kupuje podróbki towarów. Jednak zdaniem autorów brytyjskiego raportu fałszywe towary pomagają promować markę
Nie takie podróbki straszne, jak je malują producenci markowych dóbr. Tak przynajmniej wynika z raportu opublikowanego w magazynie „British Journal of Criminology”, którego jednym ze współautorów jest doradca rządu Davida Camerona.
Fałszywe towary pomagają producentom ich prawdziwych odpowiedników w promocji marki, nie wyrządzając im zarazem tak znaczących strat, jak to chcą widzieć szefowie firm produkujących oryginały. Zdaniem doradcy brytyjskiego MSW ds. kryminalistyki Davida Walla (współautora napisanego dzięki unijnemu grantowi raportu) straty te były do tej pory nawet pięciokrotnie zawyżane. Oficjalne dane dotyczące tylko brytyjskiej gospodarki szacowały je na 1,3 mld funtów rocznie (6,3 mld zł).

Kopia niczym oryginał

Jak wynika z raportu „BJC”, większości klientów kupujących fałszywki nie byłoby stać na nabycie oryginału – kto kupuje w chińskim Shenzhen podróbkę torebki Louisa Vuittona (LV) za 7 dolarów, nie kupiłby jej w oficjalnym sklepie przy nowojorskiej 5th Avenue, w którym kosztuje ona 1 tys. dol. Chętnych na podróbki marek z najwyższej półki – jak LV, Yves Saint Laurent czy Gucci – rocznie znajdują się 3 mln. Gdyby zabrakło bazarów, jedynie znikoma mniejszość poszłaby po podobną torebkę do oficjalnych salonów sprzedaży.
– Kocham torebki, ale jakość oryginałów nie usprawiedliwia ich ceny – tłumaczyła dziennikarzom „The Sunday Telegraph” mieszkanka Brighton Hannah Sovegjarto, właścicielka kupionej na Rodos za 35 euro podróbki LV. W butiku jej oryginał kosztuje 34 razy więcej.
Coraz słabszy jest też argument producentów, że wszechobecność słabej jakości podróbek podkupuje ich własny prestiż. Według raportu jakość fałszywek znacznie się poprawiła. Część jest wręcz produkowana w tych samych zakładach na Dalekim Wschodzie, co oryginały – tyle że poza oficjalnymi zezwoleniami na produkcję i po oficjalnych godzinach pracy.

Interes mafii

– Podróbki coraz bardziej przypominają oryginały, także dlatego że w ciągu ostatniej dekady tym intratnym rynkiem zainteresowała się mafia – tłumaczył w rozmowie z „DGP” John Taylor, który w ramach Komisji Europejskiej szefuje wydziałowi ds. ceł.
Co na to sami producenci? – Sprzedaż podrabianych dóbr jest poważnym zarzutem, ponieważ środki służą potem organizacjom przestępczym działającym na niekorzyść konsumentów, firm i rządów – wyjaśniał rzecznik Louisa Vuittona. – Traktujemy tę sprawę śmiertelnie poważnie. Gdy udowodnimy przypadek podróbki, zawsze domagamy się maksymalnej możliwej kary – komentował z kolei przedstawiciel Burberry.
Część analityków przestrzega jednak przed lekceważeniem rynku podróbek. Jak wynika z opublikowanego 22 lipca raportu Komisji Europejskiej, w ciągu ostatniej dekady niemal dziesięciokrotnie wzrosła liczba udaremnionych przestępstw związanych z przemytem do UE. I coraz częściej nie są to niegroźne dla klienta koszulki, buty czy torebki udające renomowane ramki, lecz podrabiane lekarstwa (zazwyczaj wwożone do UE ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich), alkohol (głównie z Turcji) czy zabawki (przeważnie z Egiptu). n
Ważne!
Osoby kupujące podróbki na aukcjach internetowych nie odpowiadają za paserstwo. Za obrót podróbkami mogą odpowiadać portale aukcyjne.