Od poniedziałku banki zaostrzą warunki udzielania kredytów walutowych - mogą np. żądać wyższych zabezpieczeń, co najmniej 20-proc. wkładu własnego lub ubezpieczenia spłaty kredytu. Związane jest to z wejściem w życie części regulacji zawartych w tzw. rekomendacji T.

Rekomendację tę przygotowała Komisja Nadzoru Finansowego. Jest to zbiór zasad, adresowanych do banków, dotyczących zarządzania i oceny ryzyk związanych z udzielanymi kredytami detalicznymi. Rekomendacja obejmuje także zalecenia wobec wewnętrznych bankowych systemów kontroli.

Zgodnie z jedną z regulacji rekomendacji T, która zacznie obowiązywać od poniedziałku, banki mają zapewnić odpowiedni poziom zabezpieczenia kredytu. "W praktyce w przypadku kredytów walutowych wkład własny klienta powinien wynieść co najmniej 10 proc. gdy kredyt jest udzielany na okres do 5 lat, i co najmniej 20 proc. w przypadku kredytów udzielanych na ponad 5 lat" - wyjaśniła Marta Chmielewska-Racławska z Urzędu KNF.

Dodała, że w sytuacji, gdy klient nie będzie w stanie zapewnić wkładu w takiej wysokości, w grę wchodzi także ubezpieczenie spłaty kredytu lub wskazanie dodatkowego zabezpieczenia, np. innej nieruchomości.

"Celem tego zalecenia jest zapewnienie odpowiedniego zabezpieczenia"

"Celem tego zalecenia jest zapewnienie odpowiedniego zabezpieczenia. Leży to w interesie zarówno banku jak i klienta. Zabezpieczeniem może być odpowiednie w ocenie banku ubezpieczenie, pod warunkiem, że zapewnia odzyskanie zaangażowanej sumy kredytowej wraz odsetkami i prowizjami, w przypadku braku spłaty kredytu" - poinformowała Chmielewska-Racławska. Zaznaczyła, że dzięki temu obie strony umowy - banki i kredytobiorca - będą miały zagwarantowaną spłatę kredytu.

Poza tym rekomendacja zaleca bankom rozdzielenie procedur związanych ze sprzedażą kredytów od tych, związanych z analizą wniosków kredytowych, oceną ryzyka, podejmowaniem decyzji kredytowych, itp. Ponadto, przy ocenie zdolności kredytowej klienta, banki mają korzystać z własnych i zewnętrznych baz danych.



W relacjach z klientami banki powinny m.in. dołożyć wszelkich starań, aby przekazywane klientom informacje były zrozumiałe, jednoznaczne i czytelne. Banki mają także umożliwić klientom uruchomienie i spłatę kredytu walutowego bezpośrednio w danej walucie.

"Poprzez Rekomendacje T chcemy wpłynąć na poprawę jakości zarządzania ryzykiem kredytowym w bankach. W 2008 r. zidentyfikowaliśmy słabości w zarządzaniu ryzykiem w sektorze (w szczególności w instytucjach o agresywnej strategii działania), które przyczyniły się do nadmiernego zadłużania się klientów, pogorszenia jakości portfeli kredytowych, głównie z powodu zbyt wysokiego zadłużenia, oraz wzrostu rezerw z tego tytułu" - tłumaczy Marta Chmielewska-Racławska.

"Patrząc na rosnące wskaźniki złych kredytów, chcieliśmy przypomnieć fundamentalną zasadę bankowości, która mówi o tym, że bank powinien weryfikować to, czy dana osoba jest w stanie spłacić kredyt" - podkreśliła.

"Efektem rekomendacji może być ograniczenie ilości udzielanych kredytów"

Przyznała, że efektem rekomendacji może być ograniczenie ilości udzielanych kredytów. Zaznaczyła jednak, że z drugiej strony ograniczenie to będzie dotyczyło tych należności, które z dużym prawdopodobieństwem mogłyby przekształcić się w niespłacane kredyty. Rekomendacja uchroni więc banki przed koniecznością restrukturyzacji długów, windykacji, tworzenia odpisów, co w dłuższej perspektywie pozwoli bankom lepiej się rozwijać.

"Banki, które mają mniej kredytów zagrożonych w portfelu, są bardziej efektywne i stabilniejsze. Tworzy się pole do obniżki marży. Lepsza jakość portfela kredytowego daje bankom większy bufor do prowadzenia akcji kredytowej" - ocenia Chmielewska-Racławska.

Zaznaczyła, że wejście w życie Rekomendacji T nie wiąże się z żadnymi obowiązkami ze strony klientów, bo - tak jak każda taka regulacja - rekomendacja T jest skierowana do banków.