To niespodzianka, bo jeszcze kilka dni temu Waldemar Pawlak, wicepremier i minister gospodarki, twierdził, że w rachubę wchodzi tylko sprzedaż takiego pakietu, który zagwarantuje pozostawienie państwu 33 proc. udziałów.
Aleksander Grad, minister skarbu, tłumaczy, że doszedł do porozumienia z Pawlakiem. Czy chodzi o ratowanie planu prywatyzacji, który zakładał, że w tym roku budżet zasili 25 mld zł przychodów ze sprzedaży państwowych udziałów w spółkach? Resort skarbu zapewnia, że nie. Podobnie twierdzą pytani przez nas ekonomiści. Urszula Kryńska z Banku Millennium mówi, że do sprzedania zostały jeszcze dobre spółki, jak np. Ruch. Z drugiej strony resort skarbu nie będzie zdeterminowany, by wykonać plan wpływów z prywatyzacji co do złotówki. Szybsze od zakładanego tempo wzrostu gospodarczego i wyższa inflacja mogą sprawić, że państwowa kasa zyska wyższe dochody z podatków.

Resort poczeka na oferty

Aleksander Grad zapewnia, że nie będzie się spieszył ze sprzedażą Grupy Lotos.
– Nie będziemy działali pod presją czasu. To zbyt poważne przedsięwzięcie, byśmy wyznaczali sobie jakiś krótki reżim czasowy – powiedział „DGP” Aleksander Grad. Podkreśla, że przychodów z tego tytułu i tak nie miał w planach na ten rok. – Proces sprzedaży rozpoczniemy oczywiście jeszcze w tym roku, ale spokojnie możemy go finalizować już w 2011 roku – przyznaje.
Wcześniej Rada Ministrów musi zmienić rządową strategię dla sektora naftowego. Na razie zakłada ona, że udziały Skarbu Państwa w Lotosie nie mogą spaść poniżej 50 proc. Zmiany mają być dokonane jeszcze w wakacje. Zdaniem Aleksandra Grada na przełomie sierpnia i września ukażą się w prasie ogłoszenia o zaproszeniu do składania ofert na Grupę Lotos.



Ile za Lotos

Szacuje się, że za ponad 69 mln akcji skarbu państwa w GL strategiczny inwestor branżowy musiałby zapłacić około 2 mld zł. Dotychczas resort liczył, że oferent wniesie do spółki również atrakcyjne aktywa wydobywcze. Teraz jednak MSP nie stawia żadnych warunków.
– Chcemy zobaczyć, jakie oferty dostaniemy, co nam inwestorzy, nieprzymuszeni warunkami brzegowymi, zaproponują. Potem będziemy porównywać te propozycje z naszymi oczekiwaniami i negocjować – powiedział nam Aleksander Grad.
Zmiana strategii daje teoretycznie zielone światło fuzji Orlenu z Lotosem. Płocki koncern nie ma rozwiniętego segmentu poszukiwań i wydobycia. Brak warunków brzegowych pozwoli mu zatem wystartować w przetargu na Lotos. Analitycy uważają jednak, że PKN-u nie stać teraz na taką inwestycję, ale zrealizowanie jej w przyszłym roku byłoby możliwe. – Czekamy na efekty planowanej sprzedaży udziałów w Polkomtelu. Transakcja ta istotnie zasiliłaby bilans Orlenu – twierdzi Kamil Kliszcz, analityk DI BRE Banku.
Dodaje jednak, że fuzja Orlenu i Lotosu wydaje się mało prawdopodobna.
– Lotos kończy program inwestycyjny i w przyszłym roku rozpoczyna spłatę kredytów, z kolei Orlen jest w trakcie procesu dezinwestycji i raczej pozbywa się spółek – tłumaczy Kamil Kliszcz.
Kto może być zainteresowany Lotosem? Rosyjskie koncerny, a także Kulczyk Investments, który razem z libijskim Tamoilem w marcu zgłaszał chęć kupna gdańskiej spółki.