Brytyjczycy debatują: ile milionów ukradł Anglikom sędzia Jorge Larrionda, który niedzielnym w meczu Niemcy – Anglia nie uznał prawidłowego gola Anglików na 2:2. Stanęło na pięćdziesięciu.
Podobne wyliczenia robią już Meksykanie, którym Argentyńczycy strzelili gola na 1:0 z ewidentnego spalonego. Skończyło się na 3:1 dla podopiecznych Diego Maradony, ale nikt nie ma pewności, jak ten mecz by się potoczył, gdyby nie kompromitująca decyzja arbitra z pierwszej połowy – i ile pesos zarobiłby Meksyk.

Irlandia straciła 100 mln

Co roku piłkarze, federacje, a nawet krajowe gospodarki tracą setki milionów euro przez błędne decyzje sędziów. Ile konkretnie? Specjaliści uważają, że nie da się tego policzyć bardzo dokładnie, ale na pewno chodzi o kwotę przekraczającą w skali Europy ponad miliard euro rocznie. Kilka miesięcy temu analitycy z prestiżowego Centre for Economics and Business Research wyliczyli, ile straciła irlandzka gospodarka na tym, że sędzia w barażowym meczu Irlandii z Francją nie zauważył zagrania ręką Thierry’ego Henry’ego i w konsekwencji to Francuzi cieszyli z awansu do mundialu w RPA. Wyszło, że w sumie około 100 mln funtów.
– Oczywiście, gdyby Irlandia na tych mistrzostwach, na które w końcu nie awansowała, wyszła z grupy, to straty byłyby o wiele większe – zaznaczył Owen James. Dodał, że sumę tę obliczono na podstawie m.in. szacunkowych wydatków obywateli w pubach, barach, restauracjach, wzrostu sprzedaży niektórych produktów w supermarketach (piwo, chipsy), a nawet wzrostu wpływów z podatków, jakie płaciłyby państwu firmy bukmacherskie.
Oczywiście nie jest tak, że sędzia meczu Irlandia – Francja okradł jednych, a pieniądze przywłaszczył sobie np. jego pracodawca, czyli FIFA. To, co straciła Irlandia, zyskała Francja. Francuska federacja z premii od FIFA za awans na mundial oraz bonusów od sponsorów z tego tytułu mogła zarobić nawet 30 mln euro. FIFA nie oszczędzała bowiem na tych, którzy przeszli przez sito eliminacyjne i dostali się na boiska RPA. Pula nagród na tym turnieju wynosi aż 420 mln dol. i jest aż o 60 proc. większa od tej z poprzednich mistrzostw świata w Niemczech.
Drużyny, które wyszły z grupy i awansowały do 1/8 finału, już zarobiły 9 mln dol. Przegrany ćwierćfinału dostanie 18 mln dol., półfinału 20 mln, a finału 24 mln. Zwycięzca mundialu zgarnie 30 mln dol. Nic dziwnego, że wpadki sędziów są analizowane pod każdym kątem. Tu nie chodzi bowiem tylko o prestiż, ale też o ogromne pieniądze.



FIFA nie widzi problemu

Na błędach arbitrów tracą piłkarze i całe państwa, ale na pewno nie FIFA. Międzynarodowa federacja może tracić co najwyżej na prestiżu, ale nie przekłada się to w żadnej mierze na jej wyniki finansowe. Szacuje się, że w latach 2007 – 2010 mistrzostwa w RPA dadzą FIFA 1,6 mld dol. zysku. Większość przychodów pochodzi z budżetów stacji telewizyjnych, a te będą płacić za pokazywanie mundialu, nawet jeśli błędy arbitrów będą się powtarzać w każdym meczu.
Ponad 800 mln dol. płacą sponsorzy, m.in. Sony, Visa, Coca-Cola, Adidas, McDonald’s, KIA Motors czy Castrol. Im również nie zależy tak bardzo na tym, aby FIFA udoskonalała system sędziowania. Każdy skandal, każda kontrowersja wpływa na medialność imprezy. Im więcej się o niej mówi, tym lepiej. Istotny w tym przypadku jest fakt, że nikt nie krytykuje instytucji mistrzostw świata (a to za nią oficjalnie stoją sponsorzy), a tylko ich organizatora, czyli FIFA.
Sponsorzy milczą na temat błędów sędziowskich, ale piłkarze, działacze i dziennikarze podnoszą larum.
– Godzinami nam tłumaczą, ile to wprowadzono zmian w przepisach, aby gra była bardziej fair, a potem jeden strzał i okazuje się, że to wszystko jest oszustwem – powiedział pomocnik Anglików Frank Lampard, którego gola arbiter nie uznał.
FIFA zwołała wczoraj konferencję prasową. Potwierdziła, że o powtórkach wideo, z których mogliby korzystać sędziowie podczas meczu, nie ma mowy. FIFA stawia na czynnik ludzki, wychodząc z założenia, że błędy arbitrów są nieodłącznym elementem piłki nożnej. Czyli niektórzy wciąż będą tracić miliony w niezbyt sprawiedliwych okolicznościach.