Inflacja przyspieszy w drugiej połowie roku. I nie zapobiegnie temu nawet duża podwyżka stóp procentowych NBP, która na dodatek może spowolnić wzrost gospodarczy.
O tym, że po kilku miesiącach spadków w połowie roku inflacja zacznie rosnąć, przekonana jest większość ekonomistów. W taki scenariusz wierzy też Adam Glapiński z Rady Polityki Pieniężnej. Przed kilkoma dniami w wywiadzie dla PAP powiedział, że aby przeciwdziałać wzrostowi cen, już w tym roku rada powinna się zdecydować na dużą jednorazową podwyżkę stóp procentowych o 50 pkt bazowych. Gdyby plany Adama Glapińskiego miały się zrealizować, stopa referencyjna NBP wzrosłaby z 3,5 proc. do 4 proc.
Rzecz w tym, że wzrost inflacji w tym roku nie będzie spowodowany czynnikami, na które RPP może oddziaływać, zmieniając stopy procentowe. Analitycy uważają, że inflacja zacznie rosnąć przede wszystkim ze względu na tzw. efekt bazy: od września 2009 roku wskaźnik zaczął spadać. Poza tym za wzrost inflacji będą odpowiedzialne ceny paliw. Paliwa będą drożeć tym bardziej, im mocniejszy będzie dolar. Od początku roku kurs dolara wobec złotego wzrósł z około 2,85 zł do 3,49 zł.
– To potężna zmiana. Rynki surowcowe w rozliczeniach posługują się dolarem. Jeśli będzie się on nadal tak dynamicznie umacniał, to przełoży się to na wzrost cen paliw, a potem podniesie inflację – mówi Marcin Mrowiec z Pekao. I dodaje, że osłabienie złotego może się przełożyć na wzrost cen wszystkich towarów importowanych, w tym żywności. Niewykluczone, że na krajowy rynek trzeba będzie sprowadzać w tym roku żywność z importu ze względu na słabsze zbiory. O ile powódź w maju i w czerwcu niekoniecznie musi doprowadzić do wzrostu cen żywności (ekonomiści Invest-Banku oceniają, że w maju i czerwcu inflacja z tego tytułu może się zwiększyć o 0,1 pkt proc.), o tyle zła pogoda już tak.
– Przez ostatnie tygodnie było dość chłodno i deszczowo, dotyczyło to większości terenów uprawowych – uważa Marcin Mrowiec.
Ale jeśli RPP podniosłaby stopy o 50 pkt bazowych, mogłaby wylać dziecko z kąpielą i spowolnić wzrost gospodarczy – uważają ekonomiści, z którymi rozmawiał „DGP”. Ani wzrost cen żywności, ani droższe paliwa nie będą wynikiem większego popytu. Mateusz Szczurek, główny ekonomista ING BSK, mówi, że argumentem za podwyżkami stóp byłoby przyspieszenie tempa wzrostu udzielanych kredytów. Tymczasem wartość kredytów udzielanych firmom spada: w kwietniu wynosiła niewiele ponad 212 mld zł wobec 212,9 mld zł miesiąc wcześniej. Dynamika kredytowania gospodarstw domowych też nie jest oszałamiająca: w poprzednim miesiącu kredyty dla nich były warte 429,5 mld zł wobec 425,3 mld zł w marcu.
– O podwyżkach stóp można by mówić, gdybyśmy zobaczyli spadek bezrobocia i wzrost płac – mówi Mateusz Szczurek. I dodaje, że przedwczesna podwyżka stóp pogłębiłaby marazm na rynku kredytowym. To zaś mogłoby być niebezpieczne dla wzrostu gospodarczego. Między innymi dlatego Międzynarodowy Fundusz Walutowy zalecał Polsce utrzymywanie stóp bez zmian.