Stawka trzymiesięcznego LIBOR-u we franku szwajcarskim spadła wczoraj do 0,1 proc. Ekonomiści uważają, że na takim poziomie pozostanie przez kilka następnych miesięcy.
Jeśli prognozy się sprawdzą i stawki na rynku międzybankowym dla pożyczek we frankach szwajcarskich będą niskie przez kilka miesięcy, będzie to miało pozytywny wpływ na raty kredytów.
Ostatnio z powodu zamieszania w Grecji frank szwajcarski dynamicznie się umacniał. W okresie największego nasilenia greckiej gorączki jego wartość sięgała nawet 3 zł. To zwiększyło obciążenia kredytobiorców.
Tymczasem spadek stawki trzymiesięcznego LIBOR-u w CHF o 0,1 pkt oznacza, że rata kredytu o wartości 300 tys. zł obniży się o ok. 17 – 18 zł.
Jednak spadek wysokości rat nie nastąpi od razu – banki bowiem z opóźnieniem modyfikują oprocentowanie kredytów hipotecznych, na które składa się stawka LIBOR 3M, powiększona o marżę.
– Kluczowa jest konstrukcja umowy. W każdym banku jest trochę inna. Najczęściej jednak jest tak, że aktualizacja stawki LIBOR branej pod uwagę przy wyliczaniu kredytu następuje po trzech miesiącach. Zatem obecne obniżki – o ile się utrzymają – klienci wielu banków odczują w lipcu – tłumaczy Marcin Krasoń, analityk Open Finance. Szansa na obniżkę rat jest, bo zdaniem ekonomistów stopy w Szwajcarii mogą pozostać na tak niskich poziomach przez dłuższy czas. Wszystko dlatego, że bank centralny Szwajcarii robi, co może, aby zahamować wzrost wartości swojej waluty.
– Nagłe umocnienie franka z powodu kłopotów strefy euro już odbiło się negatywnie na szwajcarskich eksporterach – tłumaczy Łukasz Wojtkowiak, analityk Banku Millennium. Szwajcaria jest uzależniona od eksportu w stopniu większym niż Polska (wartość eksportu stanowi ok. 55 proc. PKB).
Ten wzrost wartości brał się z tego, że inwestorzy uciekali do Szwajcarii postrzeganej jako bezpieczna przystań. Kupowali przy tym franka, co doprowadziło do wzrostu wartości tej waluty. Bank Szwajcarii w połowie maja próbował powstrzymać to zjawisko, interweniując na rynku walutowym. Według szwajcarskich mediów rzucił na rynek astronomiczne kwoty, rzędu nawet 100 mld franków. W rezultacie rynek został zalany tą walutą, co obniżyło koszty pożyczania we franku. – Taka sytuacja może się jeszcze utrzymać przez około pół roku – twierdzi analityk Banku Millennium.
Ekonomiści wątpią jednak, czy nadmiar franka na rynkach skłoni banki na powrót do pożyczania w tej walucie na zakup mieszkania lub domu. Obecnie raptem 4 – 5 proc. nowych kredytów udzielanych jest w tej walucie. – Banki dobrze pamiętają sytuację z jesieni 2008 roku, kiedy cena franka na rynku została mocno wywindowana w górę – mówi Marcin Mrowiec, główny ekonomista Pekao.