Kontrakt na pięć śmigłowców Mi-17 dla polskiej armii wzbudza coraz więcej kontrowersji. Mimo że MON już 10 lutego wybrał dostawcę, do tej pory nie podpisał z nim ostatecznej umowy.
Przedstawiciele resortu obrony narodowej zapewniają, że śmigłowce jeszcze w tym roku trafią do polskich żołnierzy w Afganistanie.
– Ostateczna umowa z Metalexport-S o wartości 313 mln zł zostanie podpisana w ciągu dwóch – trzech tygodni – zapewnia Janusz Sejmej, rzecznik prasowy ministra obrony narodowej.
Sęk w tym, że najmłodszy śmigłowiec, który oferuje Metalexport-S, ma już 15, a najstarszy 18 lat. Tymczasem w intencji MON te maszyny mają służyć w polskiej armii jeszcze 20 lat. To bardzo trudny do zrealizowania warunek. Dowodem na to jest pismo Federalnego Państwowego Przedsiębiorstwa Unitarnego „Rosobroneksport” do MON, do jakiego dotarł „DGP”. Producent informuje w nim, że całkowity okres użytkowania tych maszyn wynosi 25 lat i przedłużenie służby o kolejne 20 lat jest niemożliwe.
Ale to nie wszystko. Śmigłowce przed wysłaniem do Afganistanu muszą być jeszcze opancerzone i doposażone m.in. w systemy łączności i stanowiska strzeleckie w Wojskowych Zakładach Lotniczych nr 1. Tymczasem Rosjanie ostrzegają, że takie prace mogą wykonywać tylko zakłady produkujące śmigłowce oraz lotnicze zakłady remontowe Federacji Rosyjskiej. Prawa do wprowadzania takich zmian nie mają natomiast żadne inne zakłady na terenie Unii Europejskiej, ale też w krajach byłego ZSRR. Dlatego w ostatnich dniach pojawiła się informacja, że Metalexport-S odsprzedał kontrakt innej firmie, która ma uprawnienia do doposażenia śmigłowców.
– To są bzdury. Nikomu nie odsprzedaliśmy żadnego kontraktu, a umowę wkrótce sfinalizujemy – zapewnia „DGP” Roman Baczyński, prezes Metalexport-S.
Przyznał, że były pewne komplikacje ze sfinalizowaniem kontraktu, ale miały one zupełnie inne podłoże.
– Przede wszystkim chodziło o ryzyka walutowe czy sprawy techniczne. Jednak ostatecznie problemy udało się rozwiązać – dodaje Roman Baczyński.
Akurat problem z dopięciem kontraktu nie dziwi Bumaru, który obok MAW Telecom był zainteresowany zamówieniem. Obydwie firmy wycofały się jednak z przetargu, mimo że na początku na zakup helikopterów MON zarezerwowało 570 mln zł.
– Po zapoznaniu się z warunkami, na jakich mielibyśmy dostarczyć i serwisować śmigłowce oraz wyszkolić ich załogi, uznaliśmy, że kontrakt niesie ze sobą zbyt duże ryzyko biznesowe – przyznaje Monika Koniecko, rzecznik prasowy Bumaru.
Z kontraktu zrezygnował też MAW Telecom, który oferował polskiej armii całkiem nowe maszyny. Choć przedstawiciele tej firmy nie chcą wypowiadać się na temat kontraktu, to wiadomo, że zrezygnowali, gdy na początku tego roku nieoczekiwanie MON zmieniło warunki dotyczące wieku śmigłowców. Jeszcze we wrześniu 2009 r. we wstępnych wymaganiach technicznych resort obrony narodowej uważał, że śmigłowce powinny mieć mniej niż pięć lat.