Dotychczasowe próby dywersyfikacji gazowej i naftowej zakończyły się niepowodzeniem.
Należałoby przeformatować strategię energetyczną Polski. Ma to związek z realizowanym programem prywatyzacyjnym, po drugie z samą polityką dywersyfikacyjną. Kwestie bezpieczeństwa energetycznego wymagają rozdzielenia zagadnień ekonomicznych od zagadnień politycznych. Ich łączenie było przyczyną, dla której dotąd nie odnotowaliśmy sukcesu w zakresie poprawy bezpieczeństwa energetycznego. Budowa bezpieczeństwa energetycznego państwa to szereg działań długoterminowych, które powinny być niezależne od opcji, którą reprezentuje dana ekipa rządząca.
Dziś rząd musi bardzo poważnie się zastanowić nad sposobem prywatyzacji całego sektora energetycznego. Chodzi o to, by z jednej strony nie wejść w konflikt z naszym wschodnim partnerem energetycznym, z drugiej – osiągnąć założenia ekonomiczne. Takie podejście powinno przynieść rezultat w postaci dostępu do niezależnych źródeł zarówno gazu, jak i ropy naftowej. Wydaje się, że proces prywatyzacji, szczególnie rafinerii, powinien być podstawą do osiągnięcia takiego celu.
Jeśli chodzi o politykę energetyczną w zakresie energii elektrycznej, też pozostawia ona wiele do życzenia. Trzeba jednak zaznaczyć, że – ze względu na wielkość koniecznych nakładów w tym sektorze – przyjęta strategia w zakresie przesyłu publicznego oraz prywatyzacji producentów i dystrybutorów, przy jednoczesnym zrównoważonym układzie pomiędzy graczami na rynku, wydaje się polityką rozsądną. Można mieć uwagi natomiast do tempa realizacji tego procesu. Determinacja budżetowa może okazać się mało wystarczająca wobec argumentów politycznych, które mogą pojawić się w ciągu najbliższych miesięcy. Są liczni przeciwnicy koncepcji prywatyzacji sektora, debata na temat sposobu prywatyzowania sektora energii elektrycznej będzie zatem toczyć się w parlamencie ze zdwojoną siłą. Będzie wymagało nie lada determinacji, by przez podjęcie tego programu zabezpieczyć odpowiednie przychody kapitałowe, wystarczające choćby na to, żeby sytuacja z sieciami z ostatniej zimy nie powtarzała się regularnie.
Z pewnością nie da się zapewnić bezpieczeństwa energetycznego wyłącznie kosztem inwestorów. Część obciążeń muszą ponosić obywatele. Muszą płacić jednak tylko za to, co jest niezbędne. Udział w ponoszeniu kosztów między społeczeństwem a inwestorami powinien być więc zrównoważony.