Początek dnia nie zapowiadał tego, co miało nastąpić później. Giełdy rozpoczęły bowiem od niewielkich wzrostów. Jednak zaledwie godzinę później rozpoczęły się spadki w całej Europie. WIG20 około południa tracił już 2 proc. Równie źle było także na innych europejskich giełdach. Euro mocno traciło w stosunku do dolara.
Przyczyną tak gwałtownych spadków były obawy, czy pomoc dla Grecji będzie skuteczna, oraz plotka, że Hiszpanie będą musieli poprosić o pomoc.
– Kondycja wielu państw w Europie pozostaje słaba. Unia Europejska i Międzynarodowy Fundusz Walutowy zdecydowały się na pomoc dla Grecji, bo jej brak mógł oznaczać rozszerzenie się problemów na inne kraje. To mogłoby grozić prawdziwym Armagedonem – ocenia Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI.
Wprawdzie wieczorem premier Hiszpanii Jose Zapatero zdementował tę pogłoskę, jednak już wcześniej Europa zaczęła się stabilizować. I gdy wydawało się, że najgorsze jest już za inwestorami, ruszyły amerykańskie giełdy.
Ich start był fatalny – Dow Jones pikował o ponad 2 proc., a NASDAQ o ponad 3 proc. Tu powodem, jak próbowali zgadywać analitycy, były obawy o koszty usuwania katastrofy ekologicznej w Zatoce Meksykańskiej. Ropa, wydobywająca się z zatopionej platformy wiertniczej należącej do BP, zaczyna zalewać wybrzeża USA.
W efekcie europejskie indeksy zaczęły tracić jeszcze mocniej. WIG20 spadł o ponad 3,7 proc. i zakończył notowania na poziomie 2452,7 pkt. To o 3,7 proc. mniej niż na otwarciu. Podobnie było na innych rynkach w Europie. Niemiecki DAX stracił 2,6 proc., a paryski CAC 3,6 proc.



Gwałtowna wyprzedaż dotknęła także złotego. Na rynku walutowym w pewnym momencie uruchomiły się zlecenia typu stop loss (automatyczne zlecenie sprzedaży po określonym kursie), które mają zapobiegać zbyt dużym stratom, a które pogłębiły spadki. Za dolara na rynku płacono nawet 3,07 zł, za euro 4 zł. W relacji do dolara złoty nie był tak słaby od lipca ubiegłego roku, ostatni tak niski kurs względem euro notowano w lutym tego roku.
– Przekroczyliśmy psychologiczny poziom 3 zł za dolara. To oznacza silną wyprzedaż złotego – mówi Marek Wołos z TMS Brokers.
Utrata wartości przez polską walutę powiązana jest z topniejącym zaufaniem inwestorów do euro. Wspólna waluta kosztowała wczoraj około 1,30 dolara. Od ostatniego piątku osłabła o ponad 2 proc. Euro traci nie od wczoraj, ale tym razem inwestorom puściły nerwy i zaczęli się pozbywać akcji i walut z rynków powiązanych ze strefą euro, w tym z Polski.
W góre poszła cena złota.
– To się ostatnio nie zdarzało w czasie umocnienia dolara – mówi Marek Wołos.
Cena uncji sięgnęła wczoraj 1183 dol. i niewiele jej brakuje do rekordu z przełomu listopada i grudnia ubiegłego roku.
ikona lupy />
Czarny wtorek na rynkach / DGP