Państwo sprawne w czasie żałoby okazało się bezsilne w kierowaniu koleją. Zapowiadana liberalizacja to czysta fikcja. Za nieudany eksperyment zapłacili pasażerowie i podatnicy. PKP Polskie Linie Kolejowe dotrzymały słowa – nie wpuściły wczoraj na swoje tory 48 pociągów InterRegio należących do PKP Przewozy Regionalne.
Kolej brnie w piramidę absurdów. Nie dość, że przewoźnicy nie potrafią się dogadać ze sobą, to jeszcze przestają wozić pasażerów.
Wczoraj z powodu długów jednej spółki kolejowej – Przewozów Regionalnych – wobec innej – zarządzających kolejową infrastrukturą PKP PLK – 48 pociągów nie wyjechało na tory. Co najmniej 20 tys. pasażerów zostało na peronach z biletami w rękach. Jakby tego było mało, przewoźnik w ogóle nie poinformował o dziurach w rozkładzie jazdy, bo do ostatniej chwili liczył, że uda mu się dogadać z PKP PLK. Koleje w Polsce nigdy nie były sprawne, ale wczorajsze zatory pokazały dodatkowo bezradność właściciela – państwa. Kolejarski bałagan sięgnął wczoraj dna. Spółki, do których polski podatnik dokłada rocznie ponad 1 mld zł, nie są w stanie wygenerować złotówki zysku. Kolejowy moloch nie potrafi nawet sprzedać swoich nieruchomości wycenianych na setki milionów złotych. Woli sięgać po pieniądze z budżetu państwa.
PKP to obraz nędzy i rozpaczy. – Z upadających dworców znikają setki kas biletowych, nie ma nowych pociągów, a liczba pasażerów zaczyna spadać. Kolej sama się zwija – mówi Jakub Majewski, ekspert rynku kolejowego, były szef Kolei Mazowieckich.
Tadeusz Syryjczyk, były minister transportu, ostrzega: pasażerowie mogą odwrócić się od kolei, i to na długie lata.
Chyba że PKP pójdą po rozum do głowy i zamiast myśleć wyłącznie o swoim interesie, zadbają w końcu o pasażerów. Jeżeli nie, to pociągi będą wozić wyłącznie kolejarzy.
Władze PLK twierdzą, że nie będą dalej kredytować spółki, która jest im winna blisko 200 mln zł za korzystanie z torów. Na tym konflikcie najbardziej ucierpieli pasażerowie.
Do ostatniej chwili podróżni nie wiedzieli, czy ich pociąg odjedzie. Wielu pasażerów o tym, że połączenie zostało zlikwidowane, dowiedziało się dopiero na dworcu. Pociągi nie zniknęły z rozkładów jazdy. W kasie nikt nie potrafił udzielić im rzetelnej
informacji. – Słyszałem o jakimś strajku czy kłótni na kolei, ale to było kilka dni temu. Nie umiem posługiwać się internetem, więc przyszedłem na dworzec. Miałem jechać do córki do Warszawy, tym o 9.30, bo znacznie tańszy od InterCity. Przychodzę, a tu pociągu nie ma – opowiada zdenerwowany Jerzy Guśpiel z Katowic. Ze stolicy Śląska nie wyruszyło osiem pociągów InterRegio. Z Katowic nie wyruszyły lub przez to miasto nie przejechały pociągi InterRegio łączące najważniejsze miasta w kraju. – To są bardzo poważne utrudnienia w ruchu pasażerskim. Nie potrafię oszacować, ilu pasażerów dzisiaj nie przewieziemy, ale biorąc pod uwagę fakt, iż Śląsk zamieszkuje około 4 mln ludzi, można sobie wyobrazić skalę zjawiska. Ciągle mam nadzieję, że ten kryzys zostanie rozwiązany, i to szybko – mówi Przemysław Gardoń, dyrektor Śląskiego Zakładu Przewozów Regionalnych.
Nie inaczej było w innych miastach. Pasażerom jadącym z Krakowa zlikwidowano 9 połączeń. Z Warszawy nie wyjechały pociągi do Krakowa, Poznania, Katowic i Wrocławia.
Bilety można zwracać
Bilety na te połączenia sprzedawano w kasach jeszcze w poniedziałek wieczorem. Pracownicy kas twierdzili bowiem, że nie wiedzą, jakich pociągów będą dotyczyły
zmiany. – Dzwoniłam poprzedniego dnia wieczorem, żeby się upewnić, że mój pociąg na pewno jedzie. Otrzymałam odpowiedź twierdzącą i dopiero na dworcu okazało się, że go nie ma – żaliła się mieszkanka Łodzi, która spieszyła się do stolicy na samolot. Studentka z Poznania, która próbowała dostać się pociągiem o godzinie 6 rano do Krakowa na obronę pracy dyplomowej, również musiała szybko szukać innego połączenia. A z tym nie było łatwo.
W kolejkach do informacji trzeba było stać nawet parę godzin. Nie było też jasnych reguł, czy
bilety zakupione na InterRegio można wykorzystać np. w pociągach PKP Intercity. Niektórzy się decydowali na wykorzystanie dłuższego i droższego połączenia, byleby dotrzeć do celu. W Gliwicach wszystkich pasażerów, którym zlikwidowano przejazd do Przemyśla, skierowano na trasę dłuższą o godzinę i z przesiadką. – Wszyscy skorzystali, nie było na razie żadnych zwrotów – przekonuje kasjer z gliwickiego dworca.
Teoretycznie bilety były honorowane w pociągach InterCity, jednak w większości składów nie było już miejscówek. W ofercie były tylko miejsca stojące, na które nie wszyscy się zdecydowali. Niektórzy próbowali oddać bilety. Ale i to nie zawsze było proste. Jeden z pasażerów z Warszawy, kiedy chciał otrzymać zwrot pieniędzy, dowiedział się, że nie może tego zrobić bez potwierdzenia zakupu. – Tak jest, gdy płaci się kartą, bez potwierdzenia nie dostanie się zwrotu – tłumaczy kasjerka z Warszawy. Generalnie jednak bez względu na datę zakupu wczoraj bilet można było zwrócić. Jednak już od dziś, ale tylko do 9 maja włącznie, zwracane będą pieniądze tylko za te kupione w przedsprzedaży przed 3 maja. Do niedzieli 9 maja bilety zakupione na wstrzymane pociągi InterRegio będą honorowane w składach PKP Intercity i Tanich Liniach Kolejowych. Nie wiadomo, co będzie dalej. Jakie połączenia będą działały dzisiaj? – Nie mamy żadnych wskazówek – przyznaje pracownik kas z gliwickiego dworca.
InterCity następne?
PKP Przewozy Regionalne szacują, że wczorajsze zamieszanie mogło dotknąć nawet 50 tys. pasażerów. Za tę sytuację spółka oskarża PKP PLK. I skarży się, że zablokowane zostały najbardziej dochodowe połączenia. Mniej komfortowe od PKP Intercity, ale też o wiele tańsze InterRegio odebrały konkurencji pasażerów i przychody. Według ekspertów w 2009 roku na tej działalności PKP PR spółka PKP Intercity straciła ok. 40 mln zł.
Szef PKP PLK Zbigniew Szafrański tłumaczy, że do likwidacji połączeń zmusza ich rosnące zadłużenie. – Chcieliśmy, żeby PKP Przewozy Regionalne zlikwidowały pociągi, które się nie opłacały – mówił wczoraj na konferencji prasowej. Argumentem za wstrzymaniem 48 składów InterRegio miała być też obawa, że 40 tys. kolejarzy nie dostanie wypłat z powodu utraty płynności finansowej spółki.
Wymuszone przez PKP PLK cięcia wymierzone są jednak nie tylko w Przewozy Regionalne, ale też w Intercity. Do dzisiaj ta spółka ma termin na przedstawienie listy pociągów, które zlikwiduje. Jeśli tego nie zrobi, 15 maja z rozkładu może wypaść co najmniej 20 pociągów łączących największe polskie miasta.