Wspominali nawet, że całkowicie go wstrzymają. Rosyjski koncern Transnieft, zarządzający siecią rurociągów, ogłosił, że w I kwartale 2010 r. ponad 3 mln ton ropy prześle do nowego terminalu naftowego koło Władywostoku, skąd ropa popłynie tankowcami dalej w świat. Oznaczało to, że port naftowy w Gdańsku, którym od lat Rosjanie eksportują średnio 3–5 mln ton surowca rocznie, straci na znaczeniu.
Problem był o tyle poważny, że tranzyt ropy to jeden z głównych elementów przychodów Przedsiębiorstwa Eksploatacji Rurociągów Naftowych oraz gdańskiego Naftoportu. Pojawiły się opinie, że działania Transnieftu to zapowiedź ograniczenia roli Przyjaźni, czyli rurociągu zaopatrującego wschodnie Niemcy i polskie rafinerie. Jego odnoga – rurociąg północny – dociera do Naftoportu. Jednak ropy płynącej do Gdańska jest znacznie więcej niż rok temu.
– Tranzyt jest bardzo duży. Od początku roku przeładowaliśmy na statki już 2,5 mln ton ropy – przyznaje Dariusz Kobierecki, prezes Naftoportu.
Z tego 2 mln ton stanowiła ropa płynąca Przyjaźnią. To niemal 50 proc. tego, co Rosjanie wyeksportowali przez Gdańsk w całym ubiegłym roku. Miesięcznie do Naftoportu z tego kierunku dociera 400–500 tys. ton surowca. Wcześniej było to nawet tylko 200 tys. ton.
Dariusz Kobierecki zapowiada, że w maju spółka prawdopodobnie przeładuje kolejne 500 tys. ton.
Skąd taka zmiana polityki Rosji wobec Naftoportu?
– Kreml nie ukrywa, że chce ograniczać rolę krajów tranzytowych. Jednak presja polityczna to jedno, a biznes to drugie. Tym razem zwyciężył biznes – tłumaczy osoba związana z handlem rosyjską ropą.
Według niej Moskwa chce wprawdzie wykorzystywać do eksportu surowca własne porty, jednak np. terminal w Primorsku działa już na pełnych mocach. Rosjanie budują co prawda kolejny port Ust-Ługa, ale i on nie będzie dla eksporterów opłacalny.



– Koszt dostawy ropy do niego jest taki sam jak do Gdańska, z tym że z Ust-Ługi ropa musi płynąć dwa dni dłużej tankowcami, a to podraża koszty o kilkadziesiąt tysięcy dolarów dziennie – twierdzi nasz rozmówca.
Ponieważ oferta Naftoportu jest atrakcyjna, Rosjanie nie ograniczyli tranzytu. Co więcej, na większą skalę zaczęli za jego pośrednictwem wysyłać swoją ropę Kazachowie.
– Rosja, Białoruś i Kazachstan ustanowiły od tego roku wspólny obszar celny. Dzięki niemu eksport ropy do Europy Zachodniej stał się bardziej opłacalny – wyjaśnia Andrzej Szczęśniak, niezależny ekspert rynku naftowego.
Według niego, tranzyt przez Polskę kazachskiej ropy będzie z rósł.
– Kazachstan zwiększa wydobycie surowca i dywersyfikuje kierunki eksportu. Te dodatkowe ilości ropy popłyną do Europy, w tym m.in. Przyjaźnią via Białoruś do Gdańska – mówi Andrzej Szczęśniak.
Z usług Naftoportu korzystają nie bezpośrednio rosyjskie koncerny, ale tzw. traderzy, specjalizujący się w międzynarodowym handlu ropą. Wśród nich są Mercuria i Souz Petroleum (dostawcy surowca dla Orlenu, Lotosu i wschodnich rafinerii niemieckich) oraz należąca do francuskiego Totala spółka Totsa. Naftoport to spółka, w której Skarb Państwa ma większość akcji (bezpośrednio lub poprzez spółkę PERN). Udziałowcami są też Orlen, Lotos, Port Północny i J&S.
ikona lupy />
Gdański terminal naftowy przeładowuje miesięcznie 0,5 mln ton ropy Fot. Kacper Kowalski/KFP / DGP