Walka o jak najniższy poziom długu publicznego będzie trwała do ostatnich dni grudnia. Wielką niewiadomą jest dług samorządu, ponieważ nikt go nie kontroluje.
W sektorze samorządowym w ostatnim kwartale 2009 roku dług wzrósł o blisko 40 proc. W tym samym czasie dług sektora rządowego wzrósł o 10 proc. Głównie za sprawą sektora rządowego, który w ubiegłym roku wypracował aż 623 mld zł spośród 670 mld zł całości długu. Samorządy dokładają relatywnie mało. Ich 39,3 mld zł z ubiegłego roku to niespełna 6 proc. całego długu ogółem. W normalnej sytuacji nikt by nie zwrócił na to uwagi. – Jednak gdy zaczynamy zbliżać się do progów ostrożnościowych, każda ze składowych zaczyna nabierać znaczenia – mówi Piotr Bielski, ekonomista BZ WBK.
Tym razem dług publiczny otarł się o pierwszy próg, czyli poziom 50 proc. PKB. Do jego przekroczenia zabrakło ledwie 950 mln zł. To mniej więcej tyle, ile mają być warte tegoroczne emisje obligacji Warszawy.

Dług samorządu poza kontrolą

Eksperci przypominają, że rząd, który za wszelką cenę będzie starał się uniknąć przekroczenia drugiego progu ostrożnościowego, na dług samorządów ma niewielki wpływ. Co prawda z mocy prawa długi poszczególnych samorządów nie mogą przekroczyć pułapu 60 proc. dochodów, jednak w skali całego sektora zadłużanie się będzie postępować. Wynika to przede wszystkim z realizowanych inwestycji. Samorządy szukają w ten sposób pieniędzy na tzw. udział własny w projektach, na które środki daje Unia Europejska. Poza tym samorządy współfinansują projekty związane z Euro 2012. Dotyczy to zwłaszcza dużych miast, gdzie programy inwestycyjne mają największą wartość
Z danych zebranych przez „DGP” pod koniec stycznia wynika, że najwięcej w 2010 roku zamierza inwestować stolica – ponad 3 mld zł. Na sfinansowanie blisko dwóch trzecich tych planów (ok. 1,7 mld zł) Warszawa zamierza pieniądze pożyczyć.



Przełomowy będzie grudzień

O tym, czy zadłużanie się samorządów w tym roku wepchnie dług publiczny powyżej granicy 55 proc. PKB, Ministerstwo Finansów dowie się dopiero wczesną wiosną 2011 roku. Wynika to z rytmu finansowania inwestycji – większość faktur, zwłaszcza przy wydatkach na infrastrukturę, płacona jest w ostatnim kwartale.
Bitwa o wielkość długu będzie się rozgrywała do ostatnich dni grudnia z jeszcze jednego powodu: wyceny części zagranicznej zadłużenia w złotych.

Groźna korekta

Na koniec 2009 roku stanowiła ona ponad 37 proc. długu ogółem. Tu kluczowa będzie wartość złotego wobec innych walut. I to wartość z ostatniego dnia roku.
Piotr Kalisz, ekonomista CitiHandlowego, podkreśla, że nikt nie wątpi w umocnienie złotego w długim terminie. Ale problemem mogą być tzw. korekty na rynku. Wiele pozytywnych informacji, którymi szczyci się rząd, inwestorzy już uwzględnili w swoich decyzjach. I niewykluczone, że zechcą w pewnym momencie zrealizować zyski z inwestycji w polskie aktywa. Eksperci w większości są jednak optymistami: ich zdaniem dług publiczny otrze się o drugi próg, ale go nie przekroczy. Pomoże w tym szybszy wzrost gospodarczy niż prognozowany przez rząd. On będzie oznaczać większe wpływy z podatków. To zmniejszy potrzeby pożyczkowe rządu. Ale i samorządów, bo do nich trafia część wpływów podatkowych z budżetu.