Urząd Transportu Kolejowego rozważa wszczęcie postępowania wyjaśniającego w sprawie nieprzestrzegania rozkładu jazdy przez PKP Intercity.
W ubiegłą środę opisaliśmy, że z powodu psujących się lokomotyw przystosowanych do prędkości 160 km/godz., pociągi PKP Intercity nie są w stanie kursować zgodnie z wyśrubowanym rozkładem jazdy. Po naszym artykule bałaganem na torach zainteresował się Urząd Transportu Kolejowego, który czuwa nad przestrzeganiem praw pasażerów.
– Analizujemy sprawę – powiedział nam wczoraj Mirosław Antonowicz, wiceprezes UTK.
Urząd może nałożyć na przewoźnika sankcję w wysokości do 2 proc. rocznego przychodu. W przypadku PKP Intercity maksymalny wymiar kary mógłby sięgnąć 40 mln zł.
Opóźnienia pociągów to plaga na polskiej kolei. Dlaczego ukarane miałyby być jedynie PKP Intercity? Kolejowy nadzór zastanawia się, czy przewoźnik nie łamie przepisów, nie informując przed odjazdem pasażerów o tym, że pociąg nie dojedzie do celu o czasie, choć sam już o tym wie.
Chodzi o najszybsze połączenia z Warszawy do Poznania, Krakowa i na Śląsk. Mimo że za bilet w pierwszej klasie trzeba w nich zapłacić nawet 140 zł, składy coraz częściej przyjeżdżają z 20-, a nawet 30-min. opóźnieniem. Powód – ponad połowa szybkich lokomotyw PKP Intercity jest w naprawie, więc składy są ciągnięte przez wolniejsze maszyny. Żeby ratować sytuację, spółka chce od kwietnia wyleasingować pięć nowych lokomotyw. Przewoźnik nie zamierza jednak zmieniać wirtualnego rozkładu jazdy, bo kary za opóźnienia są śmiesznie niskie. Za ponad 5 tys. minut opóźnienia pociągów z powodu zamiany lokomotywy na wolniejszą PKP Intercity zapłaciły w tym roku zaledwie 41 tys. zł.
O wiele bardziej dotkliwą ceną może okazać się utrata zaufania przewoźnika wśród pasażerów, tym bardziej że pasażerowie w starciu z kolejową spółką stoją na straconej pozycji. Rząd roztoczył nad przewoźnikami parasol ochronny i przesunął do połowy 2011 r. wejście restrykcyjnych przepisów dotyczących wypłat odszkodowań za nietrzymanie się rozkładu jazdy.
PKP Intercity bagatelizują sprawę, wskazując na statystyki. Paweł Ney, rzecznik spółki, podkreśla, że poślizgi spowodowane zamianą lokomotyw stanowią zaledwie kilka procent wszystkich połączeń.