W chwili gdy państwa europejskie nie potrafią porozumieć się w sprawie pomocy dla Grecji, agencje ratingowe obniżyły ocenę wiarygodności kolejnego kraju – Portugalii. Oznacza to, że problemy strefy euro potęgują się z tygodnia na tydzień
Angela Merkel postawiła na swoim. Spotykający się dziś w Brukseli przywódcy krajów Eurolandu co prawda zaproponują pomoc dla Grecji. Ale na twardych warunkach, które podyktował Berlin.
Merkel do końca nie chciała iść na ustępstwa, bo w kolejce po pomoc w niemieckiego budżetu po Grekach mogą za chwilę ustawić się kolejne kraje Unii w trudnej sytuacji finansowej. Wczoraj agencja ratingowa Fitch obniżyła do poziomu AA- wycenę wiarygodności kredytowej Portugalii. Uznała, że rządowe plany obniżenia deficytu budżetowego nie są wiarygodne, bo kraj nie rozwija się w zakładanym tempie. Już wcześniej wartość portugalskiego długu obniżyły dwie inne, czołowe agencje ratingowe: Moody’s oraz Standard and Poor’s. Inwestorzy obawiają się, że trudności z obsługą swojego zadłużenia mogą mieć także Hiszpanie i Irlandczycy.
Euroland nie uratuje Grecji
Rysujący się w Brukseli kompromis zakłada, że gros funduszy przekażą Grekom nie kraje strefy euro, ale Międzynarodowy Fundusz Walutowy. To także MFW określi, w jaki sposób władze w Atenach mają uzdrowić finanse publiczne – mówili wczoraj zgodnie unijni dyplomaci. Kraje Eurolandu jedynie uzupełnią wsparcie Funduszu, i to na zasadzie dwustronnych, dobrowolnych pożyczek.
Prezydent Francji Nicolas Sarkozy przez wiele dni wzbraniał się przed takim rozwiązaniem. Uważał, że MFW de facto pozostaje narzędziem Stanów Zjednoczonych. Jednak niemiecka kanclerz zapowiedziała, że w żadnym innym wypadku nie zgodzi się na udzielenie pomocy Grekom. Przytłaczająca większość Niemców nie chce, aby za grzechy finansowe Greków płacił budżet RFN. Angela Merkel musi brać pod uwagę te nastroje przed majowymi wyborami krajowymi, w wyniku których rządząca koalicja CDU/CSU – FDP może stracić większość w izbie wyższej parlamentu Bundesracie. Teraz sprawa Grecji może przydać jej popularności: wczoraj niemieckie media porównywały jej determinację w walce w Brukseli o interesy kraju do uporu brytyjskiej premier Margaret Thatcher.
Wstępnie zakłada się, że MFW mógł przekazać Grecji 12 – 13 mld euro preferencyjnych kredytów, a kraje strefy euro – kolejne 7 – 9 mld.
Żądania Merkel nie sprowadzają się jednak tylko do przyznania decydującej roli Funduszowi w greckim pakiecie ratunkowym. Pod naciskiem pani kanclerz przywódcy strefy euro mają zaostrzyć kary dla tych państw, które nagminnie przekraczają dozwolony limit deficytu budżetowego.
Dziś nie ma możliwości pozbawienia kraju łamiącego swoje zobowiązania subsydiów europejskich. Jeśli będziemy mądrzy, wyciągniemy wnioski z obecnego kryzysu – powiedział niemiecki minister finansów Wolfgang Schaeuble.
Inną karą miałoby być pozbawienie prawa głosu w Radzie UE kraju, który nie potrafi uporządkować swoich finansów.
Rynki nie ufają Atenom
Pomoc dla Grecji na razie nie przekonała jednak międzynarodowych rynków finansowych. Dla inwestorów jest to dowód, że kraje strefy euro nie są w stanie same poradzić sobie z kryzysem i potrzebują wsparcia zewnętrznej instytucji. Wczoraj kurs euro do dolara spadł do najniższego poziomu od 10 miesięcy.
W obawie przed surowymi warunkami, jakie mógłby narzucić Międzynarodowy Fundusz Walutowy, greckie władze będą starały się tak długo, jak to możliwe, utrzymać płynność finansową bez pomocy z zewnątrz.
– Nie jadę na szczyt do Brukseli w roli żebraka – zapowiedział wczoraj premier Georgios Papandreu.
Przyszłość Polski w Eurolandzie zależy od Aten
Plan ratowania Grecji określi na lata działanie strefy euro i ewentualne kary za łamanie dyscypliny budżetowej. Po przystąpieniu naszego kraju do unii walutowej będą one także dotyczyć Polski. Jednak wbrew postulatom rządu nasz kraj w ogóle nie uczestniczył w rozwiązaniu greckiego kryzysu. Główne uzgodnienia zapadły w ciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin bezpośrednio między kanclerz Niemiec Angelą Merkel i prezydentem Francji Nicolasem Sarkozym. Porozumienie ma zostać dziś rano zaakceptowane przez 16 przywódców krajów strefy euro. Gdy premier Donald Tusk przyleci tego samego dnia do Brukseli, wszystko już będzie ustalone.