Ministerstwo Skarbu Państwa przygotowało awaryjny plan ratunkowy zakładający prywatyzację stoczni poprzez upadłość, która i tak ich nie ominie, jeśli Komisja Europejska zażąda zwrotu 1,47 mld zł pomocy publicznej.
Neelie Kroes, unijna komisarz do spraw konkurencji, po ocenie planów restrukturyzacji stoczni Szczecińska Stocznia Nowa oraz wspólnego projektu dla stoczni Gdynia i Gdańsk zakładającego ich połączenie zapowiedziała, że zarekomenduje Komisji Europejskiej odrzucenie programów restrukturyzacyjnych stoczni. Taka decyzja w praktyce oznaczałaby konieczność zgłoszenia przez stocznie ze Szczecina i Gdynia wniosków o ogłoszenie upadłości, bo wiązałaby się z koniecznością zwrotu pomocy publicznej uzyskanej przez stocznie po wejściu Polski do Unii Europejskiej. To oznaczałoby utratę płynności tych dwóch firm.
- Negatywna decyzja Komisji Europejskiej w sprawie programu restrukturyzacji byłaby przesłanką do przygotowania wniosku o ogłoszenie upadłości stoczni - przyznaje Artur Trzeciakowski, prezes zarządu Szczecińskiej Stocznia Nowa.
Nominalna kwota pomocy publicznej udzielonej trzem stoczniom przekracza 8,5 mld zł, ale według wyliczeń Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów suma, której zwrotu mogłaby zażądać Komisja Europejska od stoczni (jeśli odrzuci plany restrukturyzacji przedstawione przez resort skarbu), nie przekracza 1,5 mld zł.
Decyzji Komisji należy spodziewać się w ciągu dwóch tygodni. Rozbieżności w ocenie programów pomiędzy urzędnikami komisarz Kroes i polskim resortem skarbu państwa są tak duże, że Aleksander Grad, minister skarbu państwa, wystąpił o pisemne przedstawienie zarzutów do programów. Poprosił też o pomoc Jose Manuela Barroso, przewodniczącego Komisji Europejskiej.
- Wystąpiłem do przewodniczącego Barroso, aby rozważył powołanie niezależnego zespołu, który oceniłby plany. Nie widziałem dobrej woli po stronie pani komisarz - mówi Aleksander Grad, minister skarbu państwa.
Niejedynym, ale głównym polem sporu jest udział w finansowaniu restrukturyzacji stoczni przez potencjalnych inwestorów, tj. Mostostalu Chojnice i norweskiej stoczni Ulstein (w przypadku stoczni ze Szczecina) i ukraińskiej firmy ISD Polska (w przypadku stoczni z Gdańska i Gdyni). Zgodnie z przepisami unijnymi ten udział powinien wynosić 50 proc. Zaproponowany został mniejszy, ale jak twierdzi minister Grad KE obiecywała elastyczne podejście do tego problemu. Poza tym udział własny inwestorów nie jest tak mały, jak twierdzą urzędnicy UE.
- Nie można mówić, że w Szczecinie udział własny inwestora jest 12-proc., ponieważ przekracza 40 proc. Podobnie nie można mówić, że udział inwestora w projekcie Gdynia-Gdańsk wynosi 13-14 proc., bo zbliża się do 38 proc. - mówi minister Aleksander Grad.
Minister zapowiada, że stocznie zostaną sprywatyzowane niezależnie od tego, jaka będzie decyzja KE. Resort ma plan awaryjny na wypadek decyzji negatywnej - uwzględnia m.in wykorzystanie środków z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, zakłada prywatyzację stoczni Szczecin i Gdynia przez upadłość i możliwość odrębnych negocjacji z KE planu restrukturyzacji dla stoczni Gdańsk już kontrolowanej przez ISD Polska, czego dotychczas nie robiono, uznając połączenie Gdańska i Gdyni za najlepsze rozwiązanie.
ikona lupy />
Rozbieżności w ocenie programów pomiędzy urzędnikami komisarz Kroes i polskim resortem skarbu państwa są tak duże, że Aleksander Grad, minister skarbu państwa, wystąpił o pisemne przedstawienie zarzutów do programów. Fot. PAP / DGP