Prowadzenie podziemnego składu CO2 będzie koncesjonowane. Gminy, na terenie których znajdą się składy, dostaną za to 220 mln zł rocznie. Instalacje do wychwytywania i skład CO2 podniosą ceny prądu o 60 proc.
Ministerstwo Środowiska przygotowało założenia zmian kilku ustaw, których wprowadzenie ma określić zasady składowania pod ziemią dwutlenku węgla. Zgodnie z prawem UE przepisy muszą wejść w życie do 25 czerwca 2011 r.
– Bardzo dobrze, że te założenia się ukazały, bo to znaczy, że rząd poważnie podchodzi do kwestii wychwytywania i składowania CO2 pod ziemią. Przygotowywana zmiana prawa to warunek konieczny do realizacji demonstracyjnych projektów instalacji wychwytywania i składowania CO2 – mówi Jacek Piekacz z Vattenfall Heat Poland, który szefuje też Polskiej Platformie Czystych Technologii Węglowych skupiającej firmy energetyczne.
Demonstracyjne projekty to instalacja wychwytywania i składowania CO2 (CCS – Carbon Capture and Storage) w Elektrowni Bełchatów i wspólnej nowej elektrowni Zakładów Azotowych Kędzierzyn-Koźle i Tauron Polska Energia. Oba częściowo mają być finansowane z środków UE w ramach projektów pilotażowych.
– Za pieniądze unijne możemy być jednym z pierwszych krajów, które sprawdzą tę technologię. Musimy wdrożyć unijne prawo, aby wiedzieć, gdzie i jak lokalizować projekty CCS i jak je monitorować – mówi Henryk Jacek Jezierski, podsekretarz stanu w Ministerstwie Środowiska i zarazem Główny Geolog Kraju.



Gminy zarobią

Z projektu ustawy wynika, że podziemne składowanie CO2 będzie działalnością koncesjonowaną. Koncesji na jej prowadzenie będzie udzielał minister środowiska, a składowanie będzie podlegało kontrolom przeprowadzanym przez ministra oraz prezesa Wyższego Urzędu Górniczego. Projekt nie przesądza, kto ma prowadzić składowiska.
– Ministerstwo Środowiska mówi, że operatorem składowiska może być każdy przedsiębiorca, który będzie miał odpowiednią wiedzę i doświadczenie. Energetyka uważa, że dobrze by było, gdyby to była jednak spółka strategiczna Skarbu Państwa. Chodzi o to, że operator nie może zaprzestać swojej działalności, czy upaść. Musi składować CO2 przez około 40 lat, potem 20 lat monitorować skład i dopiero wtedy przekazuje składowisko urzędowi państwowemu – mówi dyrektor Jacek Piekacz.
Dla elektroenergetyki, która nie chce zajmować się składowaniem CO2, to są sprawy istotne już teraz. Każdy projekt budowy bloku o mocy większej niż 300 MW musi być już teraz zaopatrzony w analizę możliwości transportu i składowania CO2 – to warunek uzyskania zezwolenia na budowę.
Ministerstwo Środowiska zakłada, że za tłoczenie CO2 będzie pobierana specjalna opłata. Jej wysokość zaproponowano na 5,06 zł za 1 tonę CO2. Jej beneficjentem miałyby być w 60 proc. gminy, na których terenie powstawałyby składowiska, a w 40 proc. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, który z wpływów finansowałby działalność administratora składowisk CO2.
– Ta opłata to dla nas tylko koszt. Przy naszej produkcji energii płacilibyśmy jej około 100 mln zł rocznie – mówi Stanisław Tokarski, wiceprezes zarządu Tauron Polska Energia.
Resort środowiska ocenia, że te opłaty przy zatłaczaniu pod ziemię 70–90 mln ton CO2 rocznie wynosiłyby 350–450 mln zł rocznie. W porównaniu z całkowitym kosztami zastosowania technologii wychwytywania CO2 to jednak niewiele.
Składowanie CO2 pod ziemią w największym stopniu dotyczy elektroenergetyki, która jest największym emitentem tego gazu. Od tego, czy wtłaczanie CO2 pod ziemię okaże się bezpieczne, zależy tak naprawdę, czy rozwiną się komercyjne technologie wychwytywania CO2 podczas produkcji energii elektrycznej. Bez możliwości składowania gazu nie ma bowiem sensu jego wychwytywanie.



Prąd znów droższy

Pilotażowe instalacje CCS są bardzo drogie i zmniejszają sprawność przetwarzania węgla na prąd, bo żeby działać same, potrzebują mnóstwo energii elektrycznej.
– Koszt inwestycyjny instalacji CCS szacuje się na około 900 euro na 1 KW mocy, czyli na 900 mln euro w przypadku węglowego bloku energetycznego o mocy 1000 MW – mówi Bolesław Jankowski z zarządu firm EnergSys.
Dzisiaj zastosowanie technologii CCS na skalę przemysłową oznaczałoby niemal podwojenie kosztów inwestycji, bo budowa elektrowni o mocy 1000 MW bez CCS to koszt około 1,5 mld euro. Na skalę przemysłową jednak tych technologii się nie stosuje. Specjaliści oceniają, że będzie to możliwe dopiero po 2020 roku.
– Koszt wychwycenia CO2 powoduje wzrost ceny energii elektrycznej o 60–90 proc. zależnie od technologii – mówi dyrektor Jacek Piekacz.
Koszty CCS dodatkowo podnoszą wydatki na składowanie CO2 pod ziemią. Ministerstwo Środowiska w ocenie skutków regulacji projektowanej ustawy nie próbuje wycenić, ile to może kosztować. Powołując się na dane Komisji Europejskiej wskazuje tylko, że w Polsce można by tłoczyć rocznie pod ziemię 70–90 mln ton CO2, a koszty stosowania technologii CCS, też za KE, określa na 30–50 euro za 1 tonę składowanego CO2. Ocena generalna jest zaś taka, że przy podanych parametrach stosowanie technologii CCS może kosztować Polskę 2,1–4,5 mld euro rocznie.
Z ekonomicznego punktu widzenia stosowanie tej technologii byłoby zasadne, gdyby było tańsze niż zakup uprawnień do emisji CO2. W terminie możliwego komercyjnego zastosowania CCS, po 2020 roku, elektrownie, które obecnie dostają uprawnienia do emisji za darmo, mają je kupować w 100 proc. na aukcjach.
Dziesięć ustaw do zmiany
Po to, żeby podziemne składowanie CO2 stało się możliwe na skalę przemysłową, Sejm będzie musiał wykonać olbrzymią pracę legislacyjną. Zmiany wymaga prawo geologiczne i górnicze oraz dziewięć innych ustaw, m.in. prawo energetyczne i ustawa o odpadach. Na przeprowadzenie tych zmian zostało tylko 1,5 roku.