Dolniak przypomniał też, że rząd - nie chcąc podwyższać deficytu - szukał głębokich cięć i oszczędności w budżetach poszczególnych instytucji. "Już wtedy minister Rostowski mówił jednak, że - jeżeli te działania nie odniosą pożądanego efektu - należy się liczyć ze wzrostem deficytu budżetowego, a być może w przyszłości nawet ze wzrostem stawek podatkowych" - zaznaczył.
"Chcąc, aby kryzys jak najmniej dotknął zwykłych obywateli, uważamy, że podnoszenie stawek podatkowych jest ostatecznością. Dlatego wdrożyliśmy procedurę: najpierw oszczędności, potem zwiększenie deficytu, a dopiero potem wzrost stawek podatkowych, co jednak nie jest przesądzone" - powiedział polityk PO. Zapewnił jednocześnie, że na pewno nie wzrosną podatki od osób fizycznych.
Dolniak ma nadzieję, że deficyt nie musi wynieść 52 mld zł, pod warunkiem, że proces prywatyzacji okaże się sukcesem.
Niesiołowski uważa, że nie należy zwracać uwagi na "agresywne ataki i opluwanie rządu" ze strony polityków PiS
Wiceszef klubu PO odniósł się też do zarzutów polityków PiS, według których prawdziwe cele rządu to sprzedaż majątku publicznego, "kiełbasa wyborcza" dla różnych grup społecznych przed wyborami w 2010 i zawyżanie informacji o wielkości dziury budżetowej, po to, aby potem ogłosić - że dzięki sprawności rządu - deficyt jest dużo mniejszy.
"Opozycja w każdym słowie, geście ze strony rządu widzi pułapkę, fałsz. Dlatego od razu dezawuuje komunikat ministra Rostowskiego. Przypominam, że to PiS apelowało o zwiększanie deficytu budżetu państwa" - powiedział polityk PO.
Wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski (PO) uważa natomiast, że nie należy zwracać uwagi na "agresywne ataki i opluwanie rządu" ze strony polityków PiS. Jak ocenił, wiedza ekonomiczna polityków Prawa i Sprawiedliwości jest bardzo mała.
"PiS wykorzystuje kryzys, aby się dorwać do władzy. Informacja ministra Rostowskiego to prognoza, jeśli deficyt budżetu będzie niższy, to trzeba się tylko cieszyć" - dodał.