W tym roku pojawiło się 287 produktów strukturyzowanych – wynika z analiz Open Finance. To więcej niż w całym 2008 roku. Nie należy jednak spodziewać się dużego wzrostu wartości tego rynku.
W całym ubiegłym roku na rynku pojawiło się 270–280 struktur, a obecnie jest ich już 287 – wynika z szacunków Open Finance. Jeśli ta dynamika utrzyma się, liczba takich ofert może przekroczyć 400 w całym roku. Ten segment nie przestaje dynamicznie rosnąć, bo w 2007 roku takich ofert było około 100, a rok wcześniej około 60.

Trudno oszacować kwotę

W całym ubiegłym roku ulokowaliśmy w produktach strukturyzowanych około 5 mld zł. W tym będzie to więcej, ale na razie trudno oszacować dokładną wartość ze względu na to, że wiele struktur jest oferowanych tylko w private bankingu. Na pewno jednak wartość ulokowanych w nich środków nie wzrośnie proporcjonalnie.
– Jedną z głównych przyczyn tego zjawiska jest oferowanie przez część emitentów każdego produktu w kilku wariantach – mówi Marcin Krasoń, analityk Open Finance.
Wyjaśnia, że mamy dwie szkoły urozmaicania rynku.
– Jedni do produktów strukturyzowanych dodają atrakcyjnie oprocentowane depozyty, a drudzy zmniejszają gwarancję kapitału – mówi Marcin Krasoń.
Zwraca uwagę, że w sytuacji gdy najlepsze na rynku lokaty osiągają 6,5–7 proc., w ofertach, gdzie do struktury dodawany jest depozyt, mamy oprocentowanie 9–10 proc.
– Obecnie mamy więc czyste struktury oraz struktury z depozytem w stosunku 75/25 czy 50/50. Taka oferta jest przeznaczona dla osób szukających zarówno produktu strukturyzowanego, jak i krótkoterminowej lokaty – składając te dwa klocki oddzielnie, nie mieliby szans na takie oprocentowanie – mówi Marcin Krasoń.



Mają one jednak tę wadę, że depozyt jest zwykle na okres dużo krótszy, np. trzy miesiące, podczas gdy struktura jest obliczona na dwa, trzy lata. Choć można znaleźć takie oferty na wolnym rynku, to zwykle jednak są one oferowane wąskiemu kręgowi klientów w tzw. private bankingu.
W tym segmencie pojawia się coraz więcej ofert strukturyzowanych, co zaburza dokładność szacunków dotyczących liczby i wartości tego rynku. Coraz częściej też w tym segmencie pojawiają się produkty z niższą gwarancją braku straty kapitału.

Gwarancja kapitału kosztuje

– Rezygnując z gwarancji lub dopuszczając pewien poziom straty, można uzyskać np. udział we wzroście indeksu WIG20 na poziomie wyższym niż 100 proc. To sprawia, że taki produkt strukturyzowany jest lepszym pomysłem na czasy hossy niż np. inwestycja w fundusz akcji, który może mieć problemy z pokonaniem indeksu – mówi Maciej Kossowski, prezes Wealth Solutions.
Zastrzega jednak, że to rozwiązanie dla tych, którzy zakładają, że indeks wzrośnie, i są skłonni ponieść większe ryzyko niż osoby, które szukają pełnej gwarancji kapitału.
– Obawiam się, że klienci nie są gotowi na takie produkty i w efekcie zaistnieją one tylko w bankowości prywatnej – mówi Maciej Kossowski.
Dodaje, że obecnie produkty z pełną gwarancją kapitału dają mniejsze możliwości osiągnięcia wysokich zysków. Przy spadających stopach procentowych trzeba więcej przeznaczać na inwestycję w bezpieczne instrumenty, które zapewniają zwrot z kapitału, więc mniej pieniędzy zostaje na zakup aktywów, które dają zyski.
– Gwarancja kapitału zawsze kosztuje – mówi Maciej Kossowski.