Zawirowania wokół sprzedaży stoczni to zdaniem ekspertów dowód na to, że ich prywatyzacja jest spóźniona, a urzędnicy nie sprawdzili wypłacalności katarskiego inwestora. Uważają, że trzeba dążyć do porozumienia z katarską agencją inwestycyjną, ale jednocześnie szukać innych potencjalnych nabywców stoczni w Gdyni i Szczecinie.

Według prof. Henryka Ćwiklińskiego z Uniwersytetu Gdańskiego, "obecna sytuacja ze sprzedażą stoczni to nauczka, że państwo nie powinno być właścicielem przedsiębiorstw".

"Sprzedaż stoczni powinna była nastąpić 10-15 lat temu. Poprzednie rządy bały się podjąć decyzję w tej sprawie, a teraz są kłopoty. Nawet związki zawodowe ponad trzy lata temu wskazywały, że sprzedaż stoczni jest konieczna. To był już +ostatni dzwonek+" - powiedział Ćwikliński.

"Teraz trzeba czekać dwa tygodnie, aż katarska agencja zdecyduje, czy wejdzie w kontrakt, choć to zapewne nie ona byłaby właścicielem stoczni, a jedynie wpływałaby na fundusze, które kupiłyby majątek stoczni w Gdyni i Szczecinie" - dodał.

Ekspert zaznaczył, że "trzeba pamiętać, iż kultura biznesu w krajach arabskich jest inna niż u nas, więc wypowiedzi na temat kontraktu powinny być ostrożne". Dodał, że "równocześnie nie można zaniedbać planu B, czyli negocjacji z Komisją Europejską i szukania innego inwestora".

Prof. Dariusz Wędzki z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie powiedział PAP, że "każde rozwiązanie, które będzie prowadziło do uratowania stoczni i produkowania w nich statków, jest lepsze niż wyprzedawanie ich majątku po kawałku".

"Ministerstwo skarbu musi rozmawiać z katarską agencją inwestycyjną, choć jednocześnie powinno rozważać też propozycje innych oferentów. Być może nie będzie tak, że obie stocznie kupi jeden inwestor, ale może kupić je dwóch różnych, którzy zdecydują się produkować w nich statki. I też będzie to dobre rozwiązanie" - powiedział Wędzki.

"Pojawia się pytanie o kompetencje urzędników, którzy negocjowali w sprawie sprzedaży stoczni; rozmawiali przecież z funduszem, który nie dawał gwarancji wypłacalności. Skoro nie sprawdzili czy inwestor ma pieniądze, to nie ma pewności czy odpowiednio sprawdzą to przy nowych negocjacjach" - zauważył.

Według Wędzkiego nie byłoby jednak dobrym rozwiązaniem dymisjonowanie teraz ministra skarbu i odsuwanie od negocjacji urzędników, którzy znają całą dokumentację sprawy. "Lepiej, aby doprowadzili sprzedaż stoczni do końca, a ewentualnie potem premier może rozliczyć ich z działań, które doprowadziły do obecnego zamieszania" - powiedział.

Fundusz Stichting Particulier Fonds Greenrights w maju zdecydował się na zakup kluczowych aktywów stoczni Gdynia i Szczecin, a 17 czerwca otrzymał gwarancje arabskiego banku Qatar Islamic Bank. Zgodnie z ustaleniami, miał zapłacić za majątek stoczni ok. 400 mln zł. Wpłacił wadium w wysokości 8 mln euro, a potem rozpoczął procedurę rejestracji w Polsce spółki, która miałaby zarządzać majątkiem obu stoczni. Gwarantem transakcji zakupu stoczni przez inwestora miały być katarskie banki: inwestycyjny QInvest oraz Qatar Islamic Bank. Do 17 sierpnia do północy pieniądze za stocznie jednak nie wpłynęły.

Minister skarbu Aleksander Grad poinformował na wtorkowym briefingu prasowym, że rządowy fundusz katarski Qatar Investment Authority (QIA) rozpoczął postępowanie, które może się zakończyć przejęciem praw do zakupu aktywów stoczni Gdynia i Szczecin po dotychczasowym inwestorze funduszu Stichting Particulier Fonds Greenrights. QIA na podjęcie decyzji ma czas do końca sierpnia.