Ryzykowny krok Rosji polegający na uznaniu niepodległości Osetii Południowej i Abchazji może uderzyć w nią rykoszetem - ocenia dziś w artykule redakcyjnym "Financial Times".

"Na krótką metę Rosja wydaje się mieć w ręku wszystkie karty. Sojusznicy NATO nie wyślą wojsk w obronie Gruzji. Są zdecydowanie za bardzo uwikłani w Afganistanie, nie wspominając o Iraku, by wysłać żołnierzy w teren. Potrzebują poparcia Rosji, aby powściągnąć nuklearne ambicje Iranu i Korei Północnej. A przede wszystkim potrzebują rosyjskiej ropy i gazu oraz dostępu do rosnącego rynku rosyjskiego" - pisze "FT".

Jednak - zdaniem londyńskiej gazety - na dłuższą metę gra Moskwy może być dla niej ryzykowna, (prezydent Dmitrij) Miedwiediew bowiem odwrócił o 180 stopni stanowisko Rosji, która dotąd była przeciwna prawu do samookreślania się i broniła integralności granic narodowych. Tak właśnie zareagowała w przypadku Kosowa.

"Teraz cynicznie kopiuje kosowski model, aby zdobyć dyplomatyczne punkty, ale okoliczności są zupełnie inne" - ocenia dziennik.

"Wchłonięcie Osetii przez Rosję jest nieuniknione"

"Financial Times" podkreśla, że o ile Abchazja być może zdoła przetrwać jako niezależny twór dzięki turystyce i jakiemuś poczuciu tożsamości, o tyle Osetia Południowa, która liczy tylko 70 tysięcy mieszkańców, a jej aktywność gospodarcza ogranicza się niemal wyłącznie do przemytu, nie ma samodzielnej przyszłości.

"Wchłonięcie jej przez Rosję jest nieuniknione. Żadne z dwóch państewek nie będzie stabilne, jeśli tysiące dawnych mieszkańców skończą jako uchodźcy w Gruzji. I kto jeszcze je uzna? Mimo to ich przykład może zachęcić do zdecydowania o własnym losie krnąbrne republiki Północnego Kaukazu, takie jak Inguszetia czy Dagestan, a także Czeczenia" - czytamy w artykule.

"Dlaczego więc Miedwiediew to zrobił? Wydaje się, że zraniona rosyjska duma i chybione pragnienie zmiany międzynarodowego kodeksu zasad to najbardziej prawdopodobne wyjaśnienia. Ta pierwsza jest złym doradcą. Co zaś do zmiany międzynarodowych zasad, nie zrobi się tego jednostronnie, a Rosja nie cieszy się zaufaniem i sympatią" - kończy swój komentarz "Financial Times".