Dobrym wskaźnikiem giełdowej koniunktury może być poziom optymizmu uczestników internetowych list dyskusyjnych

Na kształtowanie się kursów na giełdzie ma wpływ szereg czynników, o których napisano tysiące książek i analiz. Nawet początkujący inwestorzy próbują uwzględniać w swoich decyzjach sytuację globalną, dane makroekonomiczne, wyniki finansowe notowanych spółek, perspektywy poszczególnych branż itd. Na to nakładają się bardziej lub mniej wyrafinowane metody statystyczne, analiza techniczna czy analizy cykli giełdowych. Wiemy również wszyscy, że ogromny wpływ na koniunkturę ma psychika inwestorów i panujący nastrój na rynku. Bez tego czynnika nie mielibyśmy euforycznych wzrostów w końcowych fazach trendu wzrostowego, panicznych wyprzedaży ani jednodniowych zmian kursów o kilkadziesiąt procent. Od dawna inwestorzy śledzą różnego rodzaju wskaźniki nastroju. Ostatnio przyszło mi na myśl, że takim wskaźnikiem może być poziom optymizmu na listach dyskusyjnych. Wprawdzie nie mam metody na jego skonstruowanie, ale niewątpliwie interesujący jest fakt, że na najbardziej chyba popularnej liście najwięcej odsłon jednego dnia zanotowano 22 czerwca ubiegłego roku, w więc na kilka dni przed ustanowieniem szczytu ostatniej hossy na indeksie WIG.

Można się również zastanowić, kto pisze komentarze na listach i kto, oprócz rzecz jasna ich uczestników, je czyta? Wydaje się, że nietrudno określić profil uczestnika listy dyskusyjnej. Zapewne zazwyczaj są to ludzie młodzi, inwestorzy aktywni, dokonujący wielu transakcji giełdowych za pośrednictwem internetu, raczej o niezbyt długim stażu giełdowym, chociaż nie brakuje również tych bardziej doświadczonych. Wydaje się, że ta populacja jest na tyle duża i reprezentatywna, że możemy na bazie informacji przeczytanych na listach bez trudu określić nastroje panujące wśród inwestorów indywidualnych. Wystarczy prześledzić historyczne zapisy sprzed roku, by się przekonać, jaka panowała tam euforia, a jak jest dzisiaj czy tym bardziej kilka tygodni temu. Czy oprócz uczestników list dyskusyjnych są one śledzone przez innych uczestników rynku, inwestorów indywidualnych czy zarządzających funduszami? Wydaje się, że chyba w niewielkim stopniu, szczególnie w tej ostatniej grupie. Myślę jednak, że czasami warto tam zajrzeć, żeby poznać opinie uczestników rynku innych niż profesjonalni analitycy i zaobserwować panujące nastroje. Chociażby na zasadzie postępowania zgodnego z zasadą, że na giełdzie większość przeważnie nie ma racji. Jestem bowiem przekonany, że, podobnie jak w ostatnich miesiącach, powszechny optymizm na listach lub całkowite przygnębienie wystąpi blisko istotnych punktów zwrotnych na rynku.