Rozmawiamy z RYSZARDEM GROBELNYM, prezydentem Poznania, prezesem Związku Miast Polskich - Mija 16 miesięcy od przyznania Polsce i Ukrainie organizacji mistrzostw w piłce nożnej Euro 2012. Prezydent Poznania pozytywnie ocenia proponowane zmiany ustaw mających służyć inwestowaniu.
Czy Poznań zdąży dobrze przygotować się do Euro 2012?
- Nie tylko Poznań, ale Polska generalnie zdąży się przygotować. Najważniejsze są stadiony. Bez nich nie da się przeprowadzić zawodów. Poznański stadion powinien być gotowy w 2010 roku. Miasto jest w stanie na czas zmodernizować lotnisko i przebudować układ drogowy, tak aby mógł kierować ruch z autostrady do centrum miasta. To, co może nas niepokoić, to ewentualne opóźnienia, o czym słyszymy, w budowie fragmentu autostrady z Nowego Tomyśla do granicy w Świecku. Zakładaliśmy bowiem, że część kibiców przyjedzie do Poznania autobusami z Niemiec.
A pozostałe inwestycje, np. kolej, hotele?
- Jest projekt budowy nowego dworca kolejowego. PKP twierdzi, że zdąży. Na razie idzie dobrze, ale jest to bardzo ambitny plan. Mogą być problemy z hotelami najwyższej klasy. Trudno jednak sobie wyobrazić aby inwestorzy budowali pięciogwiazdkowe hotele tylko na jedną imprezę. A w Poznaniu mogą być dwa, góra trzy mecze. Gospodarka jednak rozwija się, więc hoteli i tak przybędzie. Nie mamy natomiast problemów z hotelami dla kibiców.
Czy doświadczenia Euro 2008 zweryfikują plany Poznania?
- Austria pokazała, np. w Klagenfurcie, że można budować tymczasowe stadiony, tymczasową infrastrukturę. W Polsce na pewno infrastruktura nie będzie tymczasowa. UEFA sugeruje nam na przykład, abyśmy zmniejszyli stadion, bo wtedy według jej norm zmniejszą się wszystkie wymogi dotyczące miasta, przepustowość lotniska, liczba miejsc hotelowych etc. Dla UEFA byłbym gotowy nawet zmniejszyć stadion, ale i tak zaraz musiałbym go powiększyć. Na mecze Lecha przychodzi tylu kibiców, ile jest miejsc na stadionie. Kilka razy w roku potrzebne będzie 45 tys. miejsc.
Pytanie, jak przyspieszyć inwestycje. Czy przygotowywane zmiany w ustawie o zagospodarowaniu przestrzennym idą w dobrym kierunku?
- Generalnie mam pozytywną opinię. Jest tam wiele propozycji upraszczających procedury, tam gdzie obszar przewidziany pod inwestycje jest już zagospodarowany. Nie ma potrzeby budowania pełnego planu zagospodarowania przestrzennego, bo do uzupełnienia pozostają niektóre fragmenty zabudowy. Wtedy wystarczą tylko plany regulacyjne, które określają zasady uzupełniania zabudowy. To jest bardzo dobry kierunek. Ma nastąpić - i to też dobra propozycja - większe związanie studium zagospodarowania przestrzennego z planami. Dzisiaj mamy studium, czyli koncepcję rozwoju miasta, która żadnego inwestora nie interesuje, bo ona go nie obowiązuje. Koncepcja obowiązuje tylko tego, co sporządza plan. Generalnie - zmiany idą w dobrym kierunku.
Czy dzięki planowanym zmianom będzie można szybciej inwestować?
- Doświadczenie mówi, że na początku może nastąpić spowolnienie. Będzie bowiem lekkie zamieszanie, według jakiego systemu funkcjonować. Wbrew jednak temu, co się mówi, planowanie przestrzenne nie jest główną przeszkodą w przyspieszeniu inwestycji w Polsce. Jest nią brak uzbrojonych terenów. Jako duże miasto jesteśmy w stanie przygotować plan w ciągu roku. Dla dużych przedsięwzięć inwestycyjnych jest to zupełnie wystarczające. Dla małych - rok to zdecydowanie za długo. Problem jednak w tym, czemu ma służyć planowanie przestrzenne. Moim zdaniem powinno przede wszystkim zapobiegać chaosowi w przestrzeni, a nie być czynnikiem przyspieszającym inwestowanie.
W planowaniu powinny więc być większe rygory?
- Nie chodzi o rygory, ale o ideę zagospodarowania przestrzennego. Porównując Polskę z innymi krajami, u nas jest chaos przestrzenny. W dużych miastach tego jeszcze tak bardzo nie widać, ale wystarczy przyjrzeć się, jak wyglądają polskie miejscowości wypoczynkowe. Jak wygląda polska miejscowość nadmorska, a jak wygląda ona w wielu innych krajach.
Czy inwestycji nie opóźni konieczność ich konsultacji społecznych?
- Część samorządowców się tego boi. Ja należę do tych, którzy nie są temu przeciwni. W Poznaniu wdrożyliśmy konsultacje społeczne przed planowaniem. Narzucanie społeczeństwu rozwiązań nie jest dobrą metodą. Pomijanie konsultacji na ogół wywołuje konflikty, co wydłuża, a nie skraca procedury.
W miastach bardzo silnie, silniej niż stopa inflacji, wzrastają koszty usług komunalnych. Dlaczego?
- Bardzo szybko wzrastają bowiem koszty pracy i koszty energii. Dlatego m.in. bardzo szybko drożeje komunikacja. Wzrost kosztu wywozu śmieci spowodowany jest drastycznym wzrostem opłaty środowiskowej za ich składowanie. Gdyby chcieć utylizować śmieci zgodnie z normami UE, to znaczy spalać odpady, opłaty trzeba byłoby podnieść jeszcze bardziej. I albo trzeba będzie dołożyć z podatków, albo gwałtownie podnieść opłaty. A jeśli przesadzi się z opłatami, ludzie zaczną wywozić śmiecie do lasu. W miastach pojawią się wówczas koszty związane z oczyszczaniem lasów.
Co można zrobić, aby ceny tak bardzo nie rosły?
- Inwestycje powinny być dostosowane do rzeczywistych potrzeb miasta, a nie na wyrost.
• RYSZARD GROBELNY
absolwent Akademii Ekonomicznej w Poznaniu, działacz samorządowy. Od grudnia 1998 r. prezydent Poznania