Zdaniem Komisji Nadzoru Finansowego w tym i w przyszłym roku wyraźnie pogorszy się jakość portfela kredytowego banków.
Lata 2009 i 2010 mogą przynieść wzrost kredytów nieregularnych i zagrożonych w portfelach banków - powiedział w telewizji TVN CNBC Stanisław Kluza, przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego.
Jego zdaniem pogorszenie jakości portfela kredytowego nie będzie miało tak dużych rozmiarów jak w przeszłości.
- Odsetek nieregularnych kredytów wzrośnie z obecnych około 5 proc. o kilka punktów procentowych - szacuje Stanisław Kluza.
Gdy na początku obecnego stulecia gwałtownie pogorszyła się kondycja polskich przedsiębiorstw, odsetek złych kredytów w 2003 roku w całym sektorze przekroczył 21 proc. - co oznaczało, że co piąty pożyczony przez banki złoty mógł już do nich nie wrócić. Potem, wraz z poprawą sytuacji makroekonomicznej, odsetek niespłacanych kredytów spadał aż do rekordowo niskiego poziomu 4,4 proc. na koniec 2008 roku. Pomagała w tym rosnąca do niedawna akcja kredytowa, przez co odsetek nieregularnych należności się rozpływał (w 2008 roku wartość kredytów dla gospodarstw domowych wzrosła o 45 proc., do 368,6 mld zł).
Bankowcy ostrzegają, że portfel kredytowy będzie się pogarszał. Zdaniem Mateusza Morawieckiego, prezesa Banku Zachodniego WBK, rezerwy na ryzyko kredytowe i niespłacane kredyty mogą pożreć tegoroczne zyski sektora. Morawiecki wie, co mówi: już w IV kwartale 2008 r. jego bank na rezerwy musiał przeznaczyć 365 mln zł.
- Rosnące bezrobocie sprawia, że coraz więcej klientów ma problemy z obsługą swojego zadłużenia. Jeżeli sprawdzą się prognozy, że stopa bezrobocia wzrośnie na koniec roku do 15-17 proc., w bankach będzie coraz więcej nieregularnych kredytów - ocenia Jarosław Janecki, główny ekonomista banku Societe Generale Polska.
- Na rosnącą liczbę niespłacanych kredytów banki zareagują, a raczej już to robią, zaostrzaniem polityki kredytowej, co utrudni dostęp do nowych pożyczek - dodaje.
Szansy na zwiększenie obrotów wypatrują natomiast firmy windykacyjne i handlujące wierzytelnościami.
- Na razie na rynku nie widać zwiększonej podaży wierzytelności. Wynika to jednak z faktu, że wierzyciele sprzedają je dopiero po upływie roku, dwóch od terminu ich zapadalności. Obecnie handluje się wierzytelnościami z przełomu 2007 i 2008 roku. Nieściągane kredyty z banków trafią na rynek dopiero za jakiś czas - mówi Artur Górniak, prezes handlującej wierzytelnościami firmy Kredyt Inkaso.
Jego zdaniem nie należy się liczyć z jakimś gwałtownym wysypem nieobsługiwanych kredytów, ale będzie to trwały wzrost rozłożony na kilka najbliższych lat. Szacuje on, że rynek handlu wierzytelnościami może przez to rosnąć w najbliższych latach w tempie 20-30 proc. rocznie.