Dobre wyniki produkcji samochodów i więcej dni roboczych w marcu powinny wystarczyć, by zmniejszyć skalę spadku produkcji przemysłowej, która nie powinna być już dwucyfrowa.
Oficjalne dane o produkcji w marcu GUS poda w poniedziałek. Większość analityków spodziewa się ujemnej dynamiki, a średnia z oczekiwań to -5,6 proc. To i tak niezły wynik w porównaniu z lutym i styczniem. W pierwszym miesiącu tego roku produkcja spadła o 15,3 proc. w skali roku, a w lutym o 14,3 proc.
- Nieco mniejszy spadek będzie efektem tego, że w marcu 2009 r. mieliśmy kilka dni roboczych więcej. Na pierwszy rzut po danych za styczeń i luty mamy ożywienie. Ale tak nie jest. Ważne będą dane odsezonowane. I prawdopodobnie one pokażą spadek zbliżony do poprzednich miesięcy - mówi Maciej Reluga, główny ekonomista BZ WBK.
Według największych optymistów - jak Alfred Adamiec z Noble Bank - efekt kalendarzowy będzie na tyle silny, że może nawet spowodować wzrost produkcji przemysłowej rok do roku. Adamiec spodziewa się dodatniej dynamiki na poziomie 2,4 proc.
- To jest efekt czysto statystyczny, który oddamy w kwietniu. Wynika z tego, że Wielkanoc w ubiegłym roku była w marcu - mówi ekonomista Noble Bank.
Zdaniem Agnieszki Decewicz z Pekao oprócz efektu bazy wsparciem dla dynamiki produkcji będą stosunkowo niezłe w marcu wyniki branży motoryzacyjnej. Według Instytutu Samar, zajmującego się monitorowaniem tego rynku, produkcja samochodów osobowych w marcu była o 27 proc. większa niż w lutym i tylko o 1,1 proc. mniejsza niż w marcu 2008 r. A tacy producenci jak Fiat w ciągu pierwszych trzech miesięcy tego roku zwiększyli produkcję o 25 proc. wobec tego samego okresu ubiegłego roku.
- Warto pamiętać, że fabryki w Polsce wchodzą w skład koncernów czy to niemieckich, czy włoskich. Po części korzystają z efektów programów pomocowych, jakie kierują rządy tych krajów do branży motoryzacyjnej - mówi Piotr Kalisz, ekonomista Citi Handlowego.
- Mieliśmy też wyjątkowo silne osłabienie złotego. To przekłada się na krajową produkcję, bo częściowo ogranicza spadek eksportu - dodaje Piotr Kalisz.
Według Janusza Dancewicza, ekonomisty DZ Bank, słaby złoty rzeczywiście staje się narzędziem przewagi konkurencyjnej.
- Niedobrze, że osłabienie było tak gwałtowne. W kontekście opcji walutowych zaważyło ono z pewnością na wynikach wielu firm i banków. Ale gdy popatrzymy na to z szerszej perspektywy, to obniżki stóp nie dały nam tyle, ile osłabienie złotego. Uniknęliśmy problemów, w jakie wpadły np. państwa nadbałtyckie, bo nasza gospodarka ma mechanizm dostosowujący się - czyli płynny kurs złotego - ocenia Janusz Dancewicz.
Jego zdaniem marzec może być jednym z ostatnich miesięcy z dużą dynamiką spadku produkcji.
- Bardzo szybko będziemy zmierzać ku dodatniej dynamice produkcji. Nie będzie ona duża, raczej będziemy oscylować wokół zera procent. Słaby złoty nam pomaga. Część producentów międzynarodowych, gdy ma wybrać między zakładem w jakimś kraju ze strefy euro a naszym, wybiera nasz. U nas jest taniej - mówi Janusz Dancewicz.