Wraz z nadejściem wiosny zmieniły się nastroje inwestorów. Impuls korekcyjny fali spadkowej, zapoczątkowanej na przełomie roku, zamienił się w całkiem przyzwoitą minihossę.
Pomimo oporu niedźwiedzi byki nie odpuszczają i lokalne korekty wykorzystują do uzupełnienia portfeli. Dzieje się tak pomimo niskiego udziału akcji w portfelu OFE oraz w dalszym ciągu ujemnego bilansu zakupu i umorzeń jednostek uczestnictwa funduszy inwestycyjnych.
Według danych za marzec saldo umorzeń i zakupów było ujemne i wyniosło 600-800 mln zł. Nie pomaga to wzrostom cen akcji, ale jest nadzieja, że wraz z utrwaleniem się trendu wzrostowego stan ten się zmieni, wspomagając wzrosty indeksów giełdowych. Czy tak się stanie, zależeć będzie w dużej mierze od przekonania inwestorów o trwałości wzrostów na warszawskiej giełdzie.
Testem siły naszego rynku będzie bez wątpienia poziom 1900 pkt na indeksie największych spółek WiG20, a dla indeksu szerokiego rynku okolice 28 000 pkt. Takie poziomy indeksów warszawski parkiet próbował już pokonać dwukrotnie - 4 listopada 2008 r. oraz 6 stycznia 2009 r. Z technicznego punktu widzenia poziomy te są na tyle istotne, że ich pokonanie powinno otworzyć drogę na wzrost indeksów w okolice 2700 pkt dla WIG20 oraz 42 000 pkt w przypadku indeksu WIG.
Dwukrotna próba sforsowania tych oporów skończyła się totalną klapą byków i osiągnięciem nowego dna przez WIG20 oraz WIG. Do trzech razy sztuka. Zazwyczaj po dojściu indeksów do kluczowych punktów oporu dużą rolę zaczynają grać emocje. Strach i chciwość nawzajem się przeplatają i trudno przewidzieć zwycięzcę. Dlatego inwestorzy z dużą uwagą będą śledzić zachowanie się indeksów w okolicach tych kluczowych poziomów dla dalszej koniunktury giełdowej.
Nieudana próba sforsowania 1900 pkt przez WIG20 może oznaczać słabość rynku oraz możliwość spadku indeksu WIG20 w okolice 1550 pkt. Cofnięcie się rynku może nastąpić w wyniku negatywnej reakcji inwestorów na wyniki spółek giełdowych za I kwartał oraz słabych odczytów danych makroekonomicznych za pierwsze trzy miesiące 2009 roku.
Jednak nie wydaje się prawdopodobne, aby warszawska giełda spadła w okolice dna zanotowanego w połowie lutego 2009 r.