Zupełnym fiaskiem rozpoczęły się w sobotę w Rzymie i w innych włoskich miastach letnie wyprzedaże. W ich pierwszym dniu, gdy zazwyczaj tłumy oblegają sklepy i butiki znanych firm, handlowe ulice świeciły pustkami.

Kupcy w Wiecznym Mieście ze smutkiem konstatują, że skończyły się czasy długich kolejek, w jakich ustawiali się głównie amerykańscy i japońscy turyści do butików na słynnej ulicy luksusowych salonów - via Condotti przy Placu Hiszpańskim.

Wbrew wieloletniej tradycji wyjątkowo pusto było też na najpopularniejszej ulicy handlowej - via del Corso.

Natychmiast włoskie stowarzyszenie kupców ogłosiło prognozy, według których spadek sprzedaży podczas letnich "saldi" wyniesie co najmniej 20 procent.

Włosi zaciskają pasa

To przede wszystkim zdaniem ekonomistów rezultat powszechnego we Włoszech "zaciskania pasa" w związku z trudną sytuacją ekonomiczną kraju, rekordowo wysokim wzrostem cen, głównie żywności oraz postępującym kolejny rok z rzędu spadkiem siły nabywczej pieniądza.

Tegoroczne straty, poniesione przez handlowców już na początku wyprzedaży, trudno będzie odrobić - podkreślają ich branżowe stowarzyszenia.

Zgodnie z przepisami obowiązującymi we Włoszech o terminach zimowych i letnich wyprzedaży decydują w specjalnych rozporządzeniach władze poszczególnych miast. Za wcześniejszą sprzedaż artykułów po obniżonej cenie właścicielom sklepów grożą wysokie kary.