Przedstawiciele funduszy inwestycyjnych czy OFE powinni być bardziej aktywni na WZA giełdowych spółek. Działają przecież w imieniu klientów, którzy powierzają im swoje oszczędności
Koniec czerwca to czas, w którym walne zgromadzenia akcjonariuszy przeprowadza duża część spółek giełdowych. Są to z reguły zgromadzenia podsumowujące dokonania spółek w minionym roku, decydujące o tym, jak zostanie zagospodarowany zysk, decydujące o absolutoriach zarządów i rad nadzorczych. Mimo istotności tych zgromadzeń, ich przebieg i wygląd w praktyce może nasuwać zupełnie inne wnioski. W większości przypadków na sali obrad obecnych jest kilka podmiotów, a przebieg WZA przypomina bardzo często dobrze wyreżyserowany film, w którym zarówno widownia, jak i główni aktorzy wiedzą co do minuty, co się wydarzy za chwilę.
Od kilku lat zarówno agendy unijne, jak i instytucje infrastruktury w krajach europejskich starają się aktywizować akcjonariuszy do udziału w WZA. Wydawać by się mogło, że te działania prowadzone są z myślą o inwestorach indywidualnych, gdyż profesjonalni inwestorzy finansowi dysponując często wielomilionowymi pakietami akcji, nie potrzebują dodatkowych bodźców. Może i na rynkach dojrzałych jest to coś naturalnego, jednak nasza dojrzałość mierzona postawą inwestorów kwalifikowanych pozostawia wiele do życzenia. Weźmy tegoroczne WZA spółki PKN Orlen. Większości rodzimych instytucji nie wypada nie mieć w swoim portfelu akcji tak dużej i ważnej spółki. Zarządzający działający na rzecz i dla dobra klientów powinni być dociekliwi i zainteresowani tym, co się dzieje z aktywami, jakie nabyli w celu jak najlepszego pomnażania środków finansowych przekazanych przez klientów indywidualnych. Jak państwo myślą, ile ci wysoce wykwalifikowani specjaliści zadali pytań zarządowi spółki podczas WZA? Słownie zero! Wymowa tej troskliwej postawy nie wymaga dodatkowych słów. Dyskutowałem o tej sprawie podczas tegorocznej konferencji WallStreet z bardzo uznaną postacią rodzimego rynku kapitałowego. I w jednym momencie skwitowaliśmy taką postawę słowem - żenujące. Może ktoś powie w tym momencie po co od razu takie negatywne emocje. Może sami zainteresowani będą powtarzali, że to nie jest ich rola, że taką praktykę ustanowił sam rynek. Te instytucje powinny być zdecydowanie bardziej aktywne w obszarze nadzoru właścicielskiego. Przecież swoją działalność opierają na zaufaniu klientów, którzy nie posiadając należytych kwalifikacji lub czasu oczekują dokładania wszelkich starań, by wcześniej wybrane inwestycje były należycie doglądane. Może są argumenty, które apatię i ignorancję sensownie wytłumaczą. Ja dziś takiego wytłumaczenia nie znajduję.