Dwa i pół roku temu Bank Światowy zwrócił się do noblisty Michaela Spence'a z prośbą, żeby pokierował komisją zajmującą się wzrostem gospodarczym. Tak narodziła się Komisja Spence'a ds. Wzrostu i Rozwoju, składająca się z samych gwiazd grupa twórców polityki gospodarczej.
Spence nie był pewien, czy się do tego nadaje. W końcu jego badania skupiały się na problemach teoretycznych, dotyczących rozwiniętej gospodarki; był dziekanem w szkole biznesu i nie miał dużego doświadczenia, jeśli chodzi o rozwój gospodarczy. Ale to zadanie go zaintrygowało. Do jego podjęcia zachęciło go także entuzjastyczne przyjęcie jego kandydatury ze strony przyszłych członków tego gremium. Tak narodziła się Komisja Spence'a do spraw Wzrostu i Rozwoju, składająca się z samych gwiazd (w tym kolejnego noblisty) grupa twórców polityki gospodarczej, która w końcu maja opublikowała swój raport końcowy.
Raport Spence'a stanowi zbiornicę wiedzy o polityce rozwojowej - zarówno z uwagi na to, co zawiera, jak i na to, co pomija. Zniknęły więc zadufane stwierdzenia o cnotach liberalizacji, deregulacji, prywatyzacji i wolnego rynku. Nie ma w nim także przypominających foremki do ciastek zaleceń, w których nie przykładano wagi do różnic kontekstu, w jakim je wprowadzano. W raporcie Spence'a przyjęto natomiast podejście, które przyznaje, że są granice tego, co wiemy, w którym kładzie się nacisk na pragmatyzm i stopniowe zamiany, a także zachęca się rządy do eksperymentowania.
To prawda, że kraje, którym się dobrze powodzi w gospodarce, mają wiele wspólnych cech: wszystkie uczestniczą w gospodarce globalnej, utrzymują stabilność makroekonomiczną, stymulują oszczędności i inwestycje, wprowadzają zachęty o charakterze rynkowym i są w zasadzie dobrze rządzone. Te wspólne cechy korzystnie jest mieć stale w polu widzenia, ponieważ określają one ramy prowadzenia odpowiedniej polityki gospodarczej. Stwierdzenie, że kontekst jest istotny, nie oznacza bowiem, że możliwe jest wszystko. Nie ma jednak uniwersalnego zestawu reguł: rożne kraje w różny sposób osiągają te same efekty.
Raport Spence'a odzwierciedla zachodzącą wśród osób zajmujących się problematyką rozwoju zawodowego zmianę intelektualną o szerszym wymiarze, zmianę, która uwzględnia nie same tylko strategie wzrostu, ale także opiekę zdrowotną, edukację i inne elementy polityki społecznej. Tradycyjny zrąb tej polityki - która stopniowo zastępuje nowe myślenie - ma charakter raczej przypuszczający niż diagnostyczny.
Ta tradycyjna polityka wychodzi z mocno zakorzenionych uprzedzeń co do natury problemu: za dużo (albo za mało) regulacji państwowych, zbyt marny sposób sprawowania rządów, za małe wydatki publiczne na ochronę zdrowia i edukację - i tak dalej. Co więcej, jej zalecenia przybierają formę przysłowiowego spisu rzeczy do prania, kładzie poza tym nacisk raczej na komplementarny ich charakter - czyli konieczność jednoczesnego podejmowania wszystkich - niż na ustalanie kolejności i priorytetów. Te zalecenia często przekształcają się w uniwersalne recepty - modelowych rozwiązań instytucjonalnych, najlepszych praktyk itp.
W nowym zestawie posunięć nie przesądza się z góry, jakie kroki są skuteczne. Jego założeniem jest stwierdzenie, że w krajach biednych jest dużo opóźnień, tak więc nawet niewielkie zmiany mogą oznaczać wielką różnicę. W efekcie ma ono charakter wyraźnie diagnostyczny i skupia się na najbardziej istotnych wąskich gardłach i ograniczeniach gospodarczych. Zamiast zlecać wszechstronne reformy, podkreśla znaczenie eksperymentowania w polityce gospodarczej i skupiania się na wąsko ukierunkowanych inicjatywach w celu odkrycia lokalnych rozwiązań, wzywa także do ich monitorowania i oceny, żeby ustalić, który z eksperymentów działa.
To nowe podejście cechuje podejrzliwość wobec uniwersalnych lekarstw. Zachęca ono natomiast do innowacyjnych posunięć politycznych, które umożliwią pójście na skróty w rozwoju miejscowej gospodarki i uniknięcie komplikacji politycznych. Na sformułowanie takiego podejścia ogromny wpływ ma chiński gradualizm, czyli posunięcia podejmowane tam stopniowo od 1978 roku; jest to bowiem najbardziej spektakularny na świecie przykład rozwoju gospodarczego i ograniczenia zakresu biedy.
Raport Spence'a jest dokumentem wyrażającym wspólne stanowisko i dlatego stanowi łatwy cel niewyrafinowanych ataków. Nie zawiera własnych wspaniałych pomysłów i miejscami za bardzo stara się podobać wszystkim i przewidzieć wszystkie ewentualności. Niemniej, jak to ujął Spence, jeżeli chodzi o samą reformę gospodarczą, doprowadzenie do wielkich zmian w długim okresie wymaga poruszania się drobnymi krokami. To niemały sukces - osiągnąć taki stopień jednomyślności, jaki udało się mu zbudować wokół zbioru idei tak wyraźnie odchodzących od tradycyjnego podejścia.
Należy uznać za zasługę Spence'a, że w jego raporcie udało się uniknąć zarówno rynkowego, jak i instytycjonalnego fundamentalizmu. Zamiast proponować łatwe odpowiedzi w rodzaju: po prostu pozwólcie działać rynkowi, czy: wprowadźcie dobry sposób sprawowania rządów, podkreśla się w nim trafnie, że każdy kraj musi obmyślić własny zestaw lekarstw. Zagraniczni ekonomiści i agendy pomocowe mogą do tych leków dostarczyć trochę składników, ale receptę każdy kraj musi stworzyć sam.