Inwestorzy uciekają od ryzyka i sprzedają waluty naszego regionu. Eksperci nie wykluczają, że w obronie złotego zainterweniuje rząd lub NBP
W ciągu ostatnich dwóch sesji najbardziej wzrósł kurs dolara - w sumie o 24 gr. O 16 gr zdrożało euro, a o 14 gr frank. Z wyliczeń AZ Finanse wynika, że przeciętna rata kredytu we frankach w wysokości 300 tys. zł na 30 lat, z powodu wzrostu wartości franka do 3,12 zł, wzrosła o ponad 50 zł.
- Złoty jest zakładnikiem globalnych nastrojów, a te się pogorszyły. Dodatkowo jest koniec miesiąca i inwestorzy czują się niepewnie, bo pod koniec miesiąca rozliczane są kolejne opcje walutowe - twierdzi Marcin Mrowiec, główny ekonomista banku Pekao.
- Wielkie światowe plany pomocowe dla sektora bankowego napędzały wzrosty na rynkach i teraz mamy klasyczną realizacje zysków - tłumaczy z kolei Pawel Cymcyk z AZ Finanse.
Na pewno naszej waluty nie wpomógł też kryzys rządowy w Czechach i na Węgrzech. Takie problemy oznaczają spadek zaufania do walut całego regionu. Eksperci nie spodziewają się jednak, by złoty tracił na wartości w dłuższym terminie.
- Niedawny rekordowy poziom euro (4,90 zł) będzie trudny do przebicia, zwłaszcza że Ministerstwo Finansów i NBP na pewno monitorują sytuację i jeśli brały pod uwagę możliwość sprzedaży walut na rynku, to teraz nie będą czekać na panikę - prognozuje Marcin Mrowiec.
Interwencja jest bardzo prawdopodobna.
- Być może inwestorzy testują skuteczność interwencji i determinację rządu i NBP. Obstawiam, że silniejsze będą rząd i bank centralny, bo dysponują dużymi środkami na obronę złotego - mówi Paweł Cymcyk.
Ewentualna interwencja może być tym bardziej skuteczna, że rynek jest mało płynny i nawet niewielki napływ środków może spowodować wzrost wartości złotego. Jeśli w gospodarce światowej nie wydarzy się nic dramatycznego, to nowych rekordowych cen walut nie będzie.