Zamknięcie galerii handlowych oznacza, że ich rolę będą musiały przejąć sklepy internetowe. Problem w tym, że weszliśmy właśnie w najbardziej gorących okres dla handlu. E-commerce staje przed wielkim wyzwaniem.
Roczne obroty centrów handlowych wynoszą ok. 130 mld zł. Z tego ponad 70 mld zł przypada na modę i akcesoria, kategorię mającą największy udział w galeriach, które na skutek lockdownu pozostaną zamknięte przynajmniej do końca miesiąca. Ponad 30 proc. rocznych obrotów, czyli ponad 40 mld zł jest realizowane przez galerie w ostatnim kwartale roku. To połowa wartości całego polskiego rynku e-commerce. Eksperci zaznaczają, że upatrywanie w nim nadziei na przejęcie niezrealizowanych w sklepach stacjonarnych zakupów może okazać się błędem. Szczególnie że już teraz dostawy towaru wydłużają się nawet dwukrotnie. Choć możliwe są różne scenariusze.
– Sytuacja w kraju wynikająca z pandemii koronawirusa zmienia się dynamicznie i trudno przewidzieć, co przyniosą kolejne dni czy tygodnie – zauważa Rafał Nawłoka, prezes zarządu DPD Polska. I dodaje, że zazwyczaj średnia dzienna liczba doręczanych paczek wzrasta w końcu roku o ok. 50 proc. w stosunku do średniej z czasu poprzedzającego pik. Tym razem, biorąc pod uwagę pandemię i zamknięcie galerii handlowych, można spodziewać się, że wolumeny będą jeszcze wyższe.
– W tym roku spodziewamy się większych wzrostów, do nawet 100 proc. w szczytowych momentach, ponieważ klienci nie będą mogli skorzystać ze sklepów w galeriach handlowych, co będzie kierować ich do sklepów online. Wszystko wskazuje też na to, że tegoroczne zakupy w ramach Black Friday oraz Bożego Narodzenia przeniosą się do sieci, w niektórych segmentach handlu w bardzo dużej części. Poza tym spodziewamy się wzrostu ruchu w segmencie C2C. Polacy częściej będą wysyłali prezenty do swoich bliskich, z którymi tym razem się nie spotkają. W tej sytuacji oczekujemy również skokowego wzrostu wolumenu paczek kierowanych do odbiorców indywidualnych w ruchu transgranicznym – wyjaśnia Małgorzata Markowska, marketing manager GLS Poland.
Firmy kurierskie zapewniają, że są dobrze przygotowane, choć nieoficjalnie wiadomo, że brakuje im rąk do pracy. – Problemem jest nie tyle sama dostawa, ile cały łańcuch realizacji zamówienia, gdzie w każdym ogniwie pojawiają się kumulacje. Mowa o pracy magazynowej, wysyłce, dostawie. Moim zdaniem dwa tygodnie to wciąż, umownie, dobry zapas, dający gwarancję spokojnej realizacji zamówienia – mówi Wojciech Klibera, wiceprezes zarządu Sendit.
Przedstawiciele branży e-commerce nie widzą przyszłości w aż tak czarnych barwach. Ale przyznają, że wraz ze wzrostem liczby zakażeń oraz spadkiem społecznej mobilności popyt w sklepach internetowych też szybko rośnie. Radosław Tyszko, dyrektor sprzedaży w Ceneo.pl, mówi, że w ostatnim tygodniu zainteresowanie niektórymi artykułami wręcz wystrzeliło. Na przykład niemal 30-krotnie więcej niż rok temu jest zapytań o artykuły medyczne i rehabilitacyjne. Ceneo obserwuje też duży wzrost zainteresowania elektroniką: laptopami (o 442 proc. więcej niż przed rokiem) czy telewizorami (o 345 proc. więcej). Tyszko jest zdania, że w pierwszej kolejności będą się korkować dostawy tych towarów, które wcześniej nie cieszyły się dużą popularnością. Może to dotyczyć przede wszystkim koncentratorów tlenu, gdzie w ciągu miesiąca liczba zapytań zwiększyła się o 2907 proc., oraz pulsoksymetrów. Tu zainteresowanie jest ponad 35-krotnie większe.
– Wcześniej te produkty nie należały do wyjątkowo popularnych, dlatego stany magazynowe sklepów nie były gotowe na tak ogromny popyt. Podobna sytuacja miała miejsce wiosną w przypadku rękawiczek, maseczek i płynów dezynfekujących – mówi dyrektor sprzedaży Ceneo.pl. I dodaje, że obecnie największym wyzwaniem jest skuteczne zarządzanie siecią dystrybucji i łańcuchem dostaw. – Jest to obszar biznesu, który mimo bardzo silnego wsparcia technologicznego nadal przede wszystkim zależy od ludzi i dostępności pracowników – mówi Radosław Tyszko.
W podobnym tonie wypowiada się Patrycja Sass-Staniszewska, prezes e-Izby. Jak mówi, logistyka jest dużym wyzwaniem dla rozwoju e-handlu. Już przy pierwszym lockdownie liczba przesyłek wzrosła do poziomu, który do tej pory występował tylko w okresie przedświątecznym.
– Firmy logistyczne musiały zmierzyć się z ograniczonymi zasobami ludzkimi czy też infrastrukturalnymi. Bariera, którą widzę, to nadal zbyt małe inwestycje w technologie, ułatwiające działania e-sklepu. Pandemia ma również wpływ na ograniczenia inwestycyjne w związku z trudną sytuacją gospodarczą – mówi Patrycja Sass-Staniszewska.