Firmy nie są zbyt chętne, żeby pożyczać pieniądze, ale jeśli będzie popyt, państwowe banki deklarują gotowość zwiększania akcji kredytowej. Dziś same muszą sobie radzić z problemami z przeszłości.
W czasie kryzysu finansowego z końca poprzedniej dekady dominujące wówczas na naszym rynku zagraniczne instytucje finansowe ograniczyły dostępność kredytów. Inaczej postąpiły banki z kapitałem krajowym, przede wszystkim państwowy PKO BP. Czy w obecnym kryzysie będzie podobnie? Wczoraj wyniki finansowe przedstawiły dwa z nich: PKO i kontrolowany przez Powszechny Zakład Ubezpieczeń Alior. Kredyty na razie nie rosną, ale kontrolowane przez państwo banki deklarują, że są gotowe pożyczać.
W PKO BP III kw. był drugim z rzędu, w którym portfel kredytowy uległ zmniejszeniu. W końcu września był na poziomie podobnym jak rok wcześniej. Nieznacznie przekraczał ćwierć biliona złotych. Spadek miał miejsce w kredytach dla firm, zwiększyły się natomiast należności od klientów indywidualnych. Motorem wzrostu były hipoteki.
Po wybuchu pandemii PKO ograniczył dostępność kredytów. Piotr Mazur, wiceprezes odpowiedzialny za ryzyko, przyznał podczas telekonferencji z dziennikarzami, że w marcu–kwietniu liczba wniosków dotyczących zawieszenia spłaty kredytów budziła niepokój. Sytuacja szybko wróciła jednak do normy. – Latem zdecydowaliśmy się na poluzowanie polityki kredytowej i na dzień dzisiejszy ona niewiele różni się od tego, co mieliśmy przed pandemią. Bank jest otwarty na finansowanie – deklarował menedżer.
W Aliorze portfel kredytowy wynosił w końcu września 62,3 mld zł. Był o 0,3 proc. większy niż rok wcześniej. I tam urosły przede wszystkim hipoteki (o 14 proc. w skali roku), w mniejszym stopniu kredyty konsumpcyjne (o niecałe 5 proc.), natomiast skurczyło się finansowanie klientów biznesowych. Ta część portfela zmalała o 8,5 proc. do 26,1 mld zł. – Wynika to ze zmiany podejścia do ryzyka kredytowego. Patrzymy na to z większą atencją. Chcemy być bankiem bezpiecznym, budować portfel odpowiedzialnie, stąd przyrosty są mniejsze – tłumaczył wiceprezes Dariusz Szwed.
I tu jednak jest mowa o możliwościach kredytowania. Bank poinformował o uruchomieniu jeszcze w III kw. „kampanii wzrostu finansowania”. Jest gotów przeznaczyć 2 mld zł na kredyty dla firm. – W tym trudnym czasie „covidowym” chcemy pokazać, że jesteśmy blisko, rozumiemy sytuację i wiemy, że klienci także wymagają wsparcia – mówił członek zarządu Alioru.
Dotychczas oprócz większego ryzyka, że klienci nie spłacą zobowiązań, hamulcem dla akcji kredytowej był spadek popytu na finansowanie ze strony firm. Przedsiębiorstwa wstrzymywały się z inwestycjami, a bieżąca płynność poprawiła się dzięki rządowemu wsparciu. Efekt: dużego problemu ze spłatą pożyczek na razie nie widać. W PKO BP rezerwy na ryzyko kredytowe wyniosły w III kw. 411 mln zł. Były o ponad 40 proc. większe niż rok wcześniej, ale też niższe niż w I i II kw. W Aliorze odpisy wyniosły niecałe 290 mln zł i były mniejsze niż rok wcześniej.
Banki tworzą rezerwy nie tylko wtedy, gdy klienci mają już problemy ze spłatą, ale przede wszystkim wtedy, gdy modele statystyczne pokażą, że takie problemy dopiero się pojawią.
Na sytuację obu banków wpływają problemy z przeszłości. Dla Alioru to głównie niespłacane kredyty z poprzednich lat. W pierwszych trzech kwartałach czyszczenie bilansu poskutkowało zawiązaniem rezerw o wartości 1,5 mld zł. W II kw. bank miał kilkaset milionów straty. Zarząd zdecydował jednak, że nie będzie zaczynał formalnego programu naprawczego – choć pozwoliłoby to zaoszczędzić ponad 50 mln zł kwartalnie na podatku bankowym. W okresie lipiec–wrzesień bank miał prawie 82 mln zł zysku netto.
PKO BP zarobił w III kw. ponad 700 mln zł. Zysk od początku roku przekroczył 2 mld zł. W minionym kwartale ponad pół miliarda kosztowały rezerwy na ryzyko prawne związane z udzielanymi w przeszłości hipotekami walutowymi. Rafał Kozłowski, wiceprezes PKO, podkreślał, że po ubiegłorocznym orzeczeniu Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie takich produktów bank przegrał w 12 z 19 prawomocnie zakończonych spraw. W każdym przypadku wniósł jednak kasację. Zapowiedział też, że w przypadku przegranej bank będzie się domagał od klientów zwrotu poniesionych wydatków – jak koszty pozyskania finansowania w walucie obcej czy zabezpieczania pozycji kursowej.
Pozostałe należące do państwa banki jeszcze nie przedstawiły wyników za III kw. Pekao – większy z banków kontrolowanych przez PZU – zrobi to dziś.