Nawet o połowę zmniejszyła się sprzedaż ubrań w placówkach stacjonarnych. Ludzie rzadziej odwiedzają centra, częściej kupują w internecie.
Nie trzeba było administracyjnego ograniczania handlu, by branża handlu odzieżą popadła w kłopoty. Od połowy października, czyli od początku szybkiego wzrostu liczby nowych zakażeń, sprzedaż w sklepach z ubraniami wyraźnie spadła.

Wyższe ryzyko

– Po miesiącach letnich, w których liczba transakcji powoli wracała do poziomu z początku roku przy jednoczesnym wzroście wartości, w połowie minionego miesiąca nastąpiło załamanie. W ostatnim tygodniu liczba transakcji była nawet o 40 proc. niższa niż średnia z początku roku – mówi Witold Siekierzyński z firmy eService, jednego z największych operatorów terminali płatniczych na polskim rynku.
Paweł Szewczyk, wiceprezes merce.com, platformy e-handlu, dodaje, że choć sklepy wciąż są otwarte, to psychologicznie żyjemy znów w stanie miękkiego lockdownu i niepewności. – Może nie siedzimy cały dzień w dresach, ale przechodząc na pracę zdalną i ograniczając mobilność, potrzebujemy dużo mniej nowych ubrań „wyjściowych”, które są często dużo droższe niż codzienna odzież – zauważa.
Według danych dotyczących płatności kartami banku PKO BP w ostatnim tygodniu października wydatki na ubrania klientów banku było 23 proc. mniejsze niż w pierwszym tygodniu marca. Ale jeśli porównać to do tzw. wzorca sezonowego (czyli przeciętnych wydatków na odzież o tej porze roku), to spadek wynosił ok. 50 proc.
– Zjawisku temu towarzyszy spadek mobilności w punktach handlowych i usługowych, jak wskazuje Google Mobility Report. W przypadku odzieży nie mieliśmy teraz widocznego w ubiegłym roku skoku sprzedaży przed Wszystkimi Świętymi – wskazuje Urszula Kryńska, ekonomistka PKO BP.
Dodaje, że odzież nie jest traktowana jako towar pierwszej potrzeby, zwłaszcza w sytuacji kiedy m.in. pracownicy są zachęcani do pracy zdalnej i pozostawania w domu. – Wizyta w centrum handlowym wiąże się, w opinii klientów, z wyższym ryzykiem zakażenia, stąd mobilność w tego typu punktach spada, przekładając się na brak sprzedaży pod wpływem impulsu – mówi Urszula Kryńska.
Według Retail Institute wartość sprzedaży sklepów z modą w galeriach w pierwszych trzech kwartałach była o 29,9 proc. mniejsza niż rok wcześniej. – Największe spadki notuje obuwie. Na drugim miejscu jest moda damska – mówi Anna Szmeja, prezes Retail Institute.
Po zniesieniu wiosennego lockdownu wiele sieci nie uruchomiło części swoich sklepów. Ruszyła fala renegocjacji umów najmu w galeriach. Mniejszy popyt sprawia, że wiele firm podejmuje decyzję o zamykaniu mniej rentownych sklepów. CCC już poinformowało, że pozbędzie się 100 placówek, z czego 30 w Polsce.

Bariera przełamana

Zakupy ubrań i butów przenoszą się do internetu. Według Polskiego Standardu Płatności, który jest operatorem systemu Blik, w październiku liczba zakupów odzieży w sieci była o 205 proc. większa niż w lutym. W porównaniu z czerwcem, gdy po pierwszej fali pandemii sytuacja zdawała się normalizować, a klienci wracali do centrów handlowych, liczba transakcji opłacanych Blikiem jest o 23 proc. większa.
– Mamy do czynienia z przełamaniem wśród konsumentów bariery w kupowaniu ubrań w sieci. Pandemia spowodowała, że udało się przekonać klientów do branży fashion. Wcześniej sporo osób nie robiło tego głównie z uwagi na brak możliwości przymierzenia ubrania przed zakupem, dziś te obawy znikają – ocenia Dariusz Mazurkiewicz, prezes Polskiego Standardu Płatności. Według niego to może być kolejny czynnik wzrostu rynku e-commerce oraz usług z nim powiązanych, szczególnie usług kurierskich.
Podobnie uważa Krzysztof Bajołek, prezes Answear. – Osoby, które wcześniej sceptycznie podchodziły do kupna ubrań w sieci, odważyły się i poczyniły pierwsze zakupy. Wygoda i ogromny wybór spowodują, że trwale zmienią się ich preferencje zakupowe. Zgadzam się z ekspertami, którzy szacują, iż sytuacja związana z koronawirusem przyśpieszyła rozwój polskiego e-commerce o ok. 2–3 lata – mówi Krzysztof Bajołek. Jego firma w okresie styczeń–wrzesień zanotowała 1,74 mln transakcji, o 23 proc. więcej niż przed rokiem.
Przenoszenie się zakupów do sieci potwierdzają też wyniki innych graczy rynkowych. Grupa CCC trzeci kwartał tego roku zakończyła wzrostem przychodów ogółem o 8 proc. W e-commerce była zwyżka o 61 proc.
– Do pierwszej połowy października wzrost liczby zachorowań nie wpływał na ruch w naszych sklepach stacjonarnych, jednak od trzeciego tygodnia obserwujemy diametralną zmianę sytuacji. Jest spadek na poziomie 50 proc. – wyjaśnia Przemysław Lutkiewicz, wiceprezes LPP.
Odzieżowa grupa w III kw. miała 2,45 mld zł przychodów. W sklepach stacjonarnych wyniosły one niemal 2 mld zł, o 5 proc. mniej niż przed rokiem. Internet przyniósł 463 mln zł. Tam był wzrost o 93 proc.
Zdaniem Pawła Szewczyka obecne tąpnięcie w branży modowej może być też powiązane z efektem „ciszy przed burzą”: dla wielu sklepów końcówka roku będzie testem, czy przekonają do siebie klientów, którzy ze względu na sytuację postanowili kupić w sieci po raz pierwszy.