Skutkiem pandemii COVID-19 było nie tylko zamrożenie aktywności w gospodarce, lecz również procesu legislacyjnego w parlamencie. Taki los spotkał m.in. nowelizację niektórych ustaw w związku z przeniesieniem środków z otwartych funduszy emerytalnych na indywidualne konta emerytalne. Wejście w życie uchwalonej już przez Sejm ustawy zatrzymała uchwała Senatu podjęta 13 marca, u samego progu lockdownu. Później do tematu nie powrócono, co było całkowicie zrozumiałe, zważywszy na skalę ówczesnych zawirowań na rynkach finansowych, którą dobrze ilustruje fakt, że indeks WIG20 w ciągu zaledwie czterech tygodni stracił przeszło 35 proc. wartości.
Tym samym niesprzyjające okoliczności zewnętrzne po raz kolejny opóźniły przekształcenie OFE, które z systemowego punktu widzenia powinno było nastąpić już w ubiegłym roku, równolegle z pierwszym etapem wdrażania pracowniczych planów kapitałowych. II filar systemu emerytalnego z powodu zmian wprowadzonych w 2014 r. funkcjonuje dziś w formie, która w perspektywie długoterminowej nie jest możliwa do utrzymania. Na skutek domyślności przekazywania składek w ramach II filaru na subkonto prowadzone przez ZUS 85 proc. członków OFE nie zasila ich już nowymi środkami.
Ustawa z 2014 r. skutecznie zablokowała również możliwość pozyskiwania nowych członków OFE, których liczba zmalała z ponad pół miliona w 2011 r. do zaledwie kilkuset obecnie. Istniejące aktywa funduszy są stale uszczuplane na skutek działania mechanizmu suwaka bezpieczeństwa, transferującego do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych środki członków, którym do emerytury pozostało mniej niż 10 lat. Zakaz nabywania przez OFE obligacji Skarbu Państwa uniemożliwia im natomiast budowę odpowiednio zdywersyfikowanych portfeli inwestycyjnych.
Taki stan rzeczy nie powinien być już dłużej utrzymywany. Przekształcenie OFE w IKE, zgodnie z koncepcją przedstawioną przez rząd, jest z pewnością lepszym rozwiązaniem niż dalsze trwanie status quo. Ważne jest jednak także to, by operacja ta została przeprowadzona w odpowiednich warunkach i na równych zasadach. Mając to na względzie, wątpliwości budzi przepis zawarty w art. 39 ust. 7 ustawy przekształcającej, zgodnie z którym w odniesieniu do osób decydujących się na przeniesienie swoich środków do ZUS zamiast na IKE stosuje się wycenę ich aktywów w OFE ustaloną na 15 kwietnia 2019 r., jeżeli byłaby ona wyższa od wartości ustalonej przed dniem przekształcenia (planowanym pierwotnie na początek października 2020 r.).
Można rozumieć intencję, jaka kryła się za takim zapisem – miał on stanowić gwarancję dla osób dokonujących wyboru między IKE a ZUS przed dniem wyceny aktywów, dzięki której ich decyzja nie musiałaby opierać się na próbie przewidywania przyszłych zmian wartości jednostek rozrachunkowych OFE. Dzisiaj data 15 kwietnia 2019 r. odnosi się już jednak do stanu z zupełnie innej, przedpandemicznej rzeczywistości.
Faktem jest, że po uspokojeniu nastrojów paniki na rynkach oraz silnej reakcji władz monetarnych nastąpiło znaczące odbicie cen akcji. Jednak pomijając przede wszystkim rynek NASDAQ oraz duże amerykańskie spółki związane z sektorem technologicznym, odbicie to nie przyniosło powrotu do poziomów obserwowanych przed pierwszą falą koronawirusa. Na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych dobrze radziły sobie w ostatnich miesiącach mniejsze spółki, jednak indeksy mWIG40 i WIG20 jedynie mniej więcej w połowie odrobiły straty z I kw. W konsekwencji średnia ważona wartość jednostki rozrachunkowej OFE na koniec sierpnia wciąż była o 15,3 proc. niższa niż na koniec kwietnia 2019 r.
Gdyby taki sam przepis znalazł się w nowej ustawie przekształcającej, której projekt – jak wynika z wykazu prac legislacyjnych Rady Ministrów – powinien zostać niebawem przedstawiony, oznaczałoby to, że członkowie OFE rozważający przeniesienie środków do IKE, poza 15-proc. opłatą przekształceniową, musieliby liczyć się również z jednoczesną rezygnacją z 15-proc. premii w relacji do bieżącej wartości ich aktywów, jaka przysługiwałaby im w przypadku wyboru ZUS.
Deklarowanym celem przekształcenia OFE jest naprawa błędów popełnionych w trakcie poprzednio wprowadzanych zmian systemowych oraz zagwarantowanie prywatnego statusu zgromadzonych w nich środków. Aby tak się stało w rzeczywistości, niezbędne jest stworzenie równych warunków przeniesienia aktywów emerytalnych, niezależnie od decyzji podjętej przez ubezpieczonego. Opłata przekształceniowa, jako zwalniająca z późniejszego opodatkowania w momencie wypłaty środków, spełnia to kryterium. Nie można jednak znaleźć podobnego uzasadnienia dla gwarancji zaewidencjonowania środków w ZUS zgodnie z wyceną aktywów sprzed 1,5 roku.
Takie rozwiązanie miałoby także niekorzystny wpływ na finanse publiczne. Wartość dodatkowych zobowiązań emerytalnych, jakie przyjąłby na siebie sektor ubezpieczeń społecznych, przewyższałaby wartość przejętych aktywów na ich pokrycie. Oznaczałoby to w kolejnych latach konieczność uzupełnienia powstałej luki z dotacji pochodzących z budżetu. Oczywiście wielkość tej różnicy nie może być z góry znana, gdyż wartość przejętych aktywów w dalszym ciągu będzie podlegać fluktuacjom. Jednak podobnie też z każdym kolejnym rokiem będzie rosnąć wartość zobowiązań ze względu na waloryzację kapitału emerytalnego ubezpieczonych. Dlatego racjonalność wymaga, aby zachowano ekwiwalentność ewidencjonowanych składek oraz przenoszonych aktywów finansowych.
Jest oczywiste, że OFE powinny zostać przekształcone w taki sposób, aby ich członkowie nie zostali pokrzywdzeni bez względu na to, czy wybiorą IKE czy ZUS. Stąd słusznie podjęto decyzję o nieprzeprowadzeniu tej operacji w okresie nadzwyczajnej zmienności na rynkach finansowych. Teraz, kiedy sytuacja ulega normalizacji, a rząd szykuje się do realizacji wcześniejszych zamierzeń, przepisy ustawy powinny zostać dostosowane do okoliczności, w których będzie następować przekształcenie OFE.