Do 21 grudnia br. Europejski Kodeks Łączności Elektronicznej (EKŁE) ma zostać transponowany do krajowych porządków prawnych w państwach UE. Biznes w Polsce wiąże duże nadzieje z jego wdrożeniem, ale ma też obawy, czy zasadnicze założenia regulacji zostaną zrealizowane.
Firmy liczą na zapewnienie swobody w zakresie dostarczania sieci i usług łączności elektronicznej, stworzenie równych warunków działania wszystkim uczestnikom rynku, a przede wszystkim zapewnienie spójności i przewidywalności otoczenia prawnego. Analiza projektów ustaw wdrażających kodeks (opublikowane w lipcu projekt ustawy ‒ Prawo komunikacji elektronicznej oraz projekt ustawy wprowadzającej ustawę ‒ Prawo komunikacji elektronicznej) każe jednak z pewną rezerwą myśleć o realizacji zasadniczych założeń EKŁE.

Wdrożenie w terminie – niewykonalne

W firmach działających w sektorze komunikacji elektronicznej, w szczególności u operatorów telekomunikacyjnych, trwają obecnie gorączkowe prace nad dostosowaniem do wymogów EKŁE. Tekst dyrektywy znany jest już od grudnia 2018 r., ale dla biznesu kluczowa jest znajomość wymagań krajowych stawianych firmom objętym regulacją.
Przyszłe prawo komunikacji elektronicznej (PKE) wraz z przepisami wprowadzającymi zapowiada w firmach zmiany zakrojone na szeroką skalę, rzutujące m.in. na zasady zawierania umów z klientami, obsługę klienta, określanie ofert czy kwestie związane z płatnościami za oferowane usługi. W tym kontekście śmiało można mówić o swoistej rewolucji organizacyjnej, zwłaszcza w sektorze telekomunikacyjnym.
Dziwi więc to, że Ministerstwo Cyfryzacji, odpowiedzialne za wdrożenie krajowego kodeksu, wyznaczyło bardzo ambitny termin wejścia w życie przepisów krajowych implementujących kodeks, tj. 21 grudnia br. Nie ulega wątpliwości, że projekty ustaw implementujących kodeks w toku prac rządowych i na późniejszym etapie podlegać będą częstym zmianom. A zatem przedsiębiorcy realne prace wdrożeniowe mogą rozpocząć dopiero w momencie publikacji projektu w Dzienniku Ustaw (prawdopodobnie późną jesienią/zimą). W tym kontekście wymaganie, by biznes już 21 grudnia br. był gotów ze wszystkimi rozwiązaniami, jakie narzucają ustawy implementacyjne, jest dalekie od spełnienia, by nie powiedzieć niemożliwe. Warto zauważyć, że przygotowania firm dodatkowo komplikuje fakt, że część zmian wdrażających kodeks wprowadziła również tarcza 3.0., częściowo odmiennie regulując pewne kwestie w porównaniu z wymaganiami PKE.

Nowe prawo tak, ale czy nowoczesne?

PKE z definicji miało być krokiem w nowoczesność, odzwierciedlać zmiany na rynku, ale też być skonstruowane z myślą o przyszłości i uwzględniać dynamiczny rozwój technologiczny i organizacyjny w sektorze. Nie wszystkie przyjęte przez resort cyfryzacji rozwiązania wpisują się w ten cel.
Nowe PKE zakłada użycie adresu e-mail oraz numeru telefonu w kontaktach klient ‒ przedsiębiorca telekomunikacyjny. Postęp technologiczny, a także potrzeby klientów wymogły nowocześniejsze i często wygodniejsze kanały komunikacji, jak chociażby formularze do kontaktu, chaty, aplikacje mobilne, które projektodawca pominął. Na uwagę zasługują przepisy utrwalające anachroniczny system zatwierdzania oferty ramowej czy dotyczące współinwestowania konkurencyjnych operatorów w sieci o dużej przepustowości, które zdaniem rynku są zbyt zawiłe, by można było je zastosować w praktyce.
Rozczarowuje model zdalnego potwierdzania danych na potrzeby zawierania umów telekomunikacyjnych, w ramach którego mylnie przypisuje się przedsiębiorcom sektora komunikacji elektronicznej rolę podmiotu zaufanego. Wywołuje to efekt nadregulacji, a zarazem obostrzenia. Uregulowania dotyczące tzw. direct billingu (usługi dodatkowego obciążania rachunku) z kolei nakładają dodatkowe, rygorystyczne obowiązki na dostawców publicznie dostępnych usług komunikacji elektronicznej, z którymi nie muszą się mierzyć dostawcy usług świadczonych drogą elektroniczną czy dostawcy płatności. W związku z tym usługa zyskująca popularność na rynku mikropłatności, przynosząca zysk, może zostać całkowicie wyeliminowana.

Swoboda kontraktowa zagrożona

Nowe krajowe przepisy dalece ingerują w sferę kontraktów zawieranych między przedsiębiorcami a abonentami. Wymagają one bowiem stosowania do umów zawartych przed dniem wejścia w życie ustawy nowych przepisów. Co więcej, projektodawca chce, by doszło do przekształcenia umów o świadczenie usług telekomunikacyjnych na czas określony dłuższy niż 24 miesiące, i zawartych przed dniem wejścia w życie ustawy, w umowy zawarte na okres 24 miesięcy.
Propozycję projektodawcy należy uznać za nieprzemyślaną. Istotnie narusza ona podstawową zasadę stanowienia prawa, zgodnie z którą prawo nie działa wstecz. Skracanie terminów obowiązujących strony umowy w sposób tak zasadniczy godzi w konstytucyjnie chronioną wolność umów, w tym swobodę w kształtowaniu treści umowy i narusza wymogi prawa UE (m.in. Kartę Praw Podstawowych UE).
Poza argumentami stricte prawnymi należy zwrócić uwagę na faktyczną trudność zrealizowania „operacji” przekształcania umów w tak krótkim czasie i olbrzymi koszt przedsięwzięcia. W okresie dwóch miesięcy niemożliwe jest przeprowadzenie zmian treści dokumentów oraz systemów stosowanych przez dostawców usług (co wymaga m.in. odpowiedniego przygotowania systemów IT obsługujących proces ofertowy). Jeżeli wziąć pod uwagę to, że kodeks w ogóle nie przewiduje konieczności wprowadzenia na poziomie krajowym opisywanych zmian umów, to można się zastanowić, czy proponowane zmiany nie stanowią wyrazu nadmiernej ingerencji projektodawcy w funkcjonowanie rynku.

Cookies „niezbędne”

PKE przewiduje obowiązek informacyjny i obowiązek uzyskania zgody na cookies (czyli pliki potocznie zwane ciasteczkami), nawet jeśli są one konieczne do dostarczenia usługi świadczonej drogą elektroniczną, żądanej przez użytkownika końcowego. Obowiązków tych nie trzeba będzie spełniać, gdy w grę wchodzić będzie konieczność wykonania transmisji komunikatu za pośrednictwem publicznej sieci telekomunikacyjnej. Wyjątek ten, z przyczyn nie do końca jasnych, nie dotyczy jednak usług świadczonych drogą elektroniczną.
Rozwiązanie pozostaje w sprzeczności z dyrektywą ePrivacy oraz z Opinią Grupy Roboczej Artykułu 29 nr 04/2012. Pliki cookies, należące do kategorii niezbędnych, wspomagają biznes internetowy. „Konieczne” ciasteczka służą bowiem m.in. do cyklicznego weryfikowania, czy użytkownik ma uprawnienia do korzystania z określonej usługi (np. czy może obejrzeć dany film w serwisach VoD), czy też do zliczenia wyświetleń danego materiału (np. filmu) dla celów rozliczenia między dostawcą usługi a dostawą treści. Ciasteczka wspierają też użytkowników usług. Pozwalają zapamiętać dotychczasowe ustawienia i preferencje użytkownika (np. poprzez automatyczne wypełnianie formularzy podczas logowania na stronie), a także warunkują dokonywanie zakupów internetowych (pozwalając na umieszczenie produktów w koszyku zakupowym). Pełnią istotną rolę w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa usług świadczonych drogą elektroniczną. Dzięki zebranym za pośrednictwem ciasteczek informacjom możliwe jest wykrywanie anomalii wobec typowych zachowań i ewentualne ich blokowanie.
Wydaje się, że resort cyfryzacji nie w pełni przemyślał skutki obciążenia dostawców usług świadczonych drogą elektroniczną dodatkowymi obowiązkami. Pozyskiwanie zgody przy stosowaniu ciasteczek ma szanse w znacznym stopniu utrudnić normalne funkcjonowanie wielu witryn internetowych. Co więcej, może uczynić antyfraudowy mechanizm obronny jawnym, stawiając usługodawców w pozycji słabszej wobec atakujących, a przy tym także zniechęcać klientów do korzystania z usług, pogłębiając zjawisko tzw. zmęczenia zgodą (consent fatigue).
Nie ma mowy o rozwoju sektora komunikacji elektronicznej w Polsce bez przemyślanego, spójnego i odzwierciedlającego potrzeby rynku, przełożenia tekstu EKŁE na język ustaw krajowych. By to się udało, PKE musi uwzględniać odpowiedni horyzont czasowy na racjonalne dostosowanie się przedsiębiorców do nowej regulacji. Nowe PKE będzie służyć na lata, a więc powinno być zorientowane na wspomaganie rozwoju innowacyjnych przedsiębiorstw i zwiększać ich szanse na coraz bardziej konkurencyjnym rynku krajowym i europejskim. Nowoczesne PKE to takie, które idzie z duchem czasu, jest elastyczne, unika obostrzeń, dzięki czemu tworzy zachęty do inwestycji w sektor.
Bez zmiany podejścia regulacyjnego w duchu zasad wyżej przedstawionych zaprzepaszczona zostanie na lata szansa na nadanie impulsu rozwojowi rynku technologii informacyjnych w Polsce i uczynienie go nowoczesnym i przyjaznym użytkownikom. ©℗