Liczba aktywnych jednoosobowych działalności gospodarczych zbliżyła się na koniec sierpnia do 2,54 mln. To najwięcej w tym roku.
ikona lupy />
DGP
Według danych, jakie udostępniło nam Ministerstwo Rozwoju, aktywnych mikrofirm, prowadzonych w formie działalności osób fizycznych, było o ponad 79 tys. więcej niż na początku roku. A w porównaniu do końca kwietnia, gdy gospodarka otrzymała właśnie silny cios w postaci całomiesięcznego lockdownu, liczba takich przedsiębiorców zwiększyła się o ponad 98 tys.
Zapytaliśmy ekonomistów, jak interpretują te dane. Czy to sygnał, że gospodarka nieźle poradziła sobie z pandemicznym kryzysem? Czy może większa liczba jednoosobowych działalności gospodarczych to oznaka dostosowywania się rynku pracy do nowych warunków: preferowania bardziej elastycznego samozatrudnienia kosztem stałych umów o pracę?
Łukasz Kozłowski, ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich, nie ma wątpliwości: więcej działalności gospodarczych to skutek zmian w funkcjonowaniu rynku pracy.
– Obecnie firmy działają w warunkach bardzo dużej niepewności, wstrzymują się z nowymi projektami inwestycyjnymi i z decyzjami o zwiększaniu zatrudnienia. Trwałe wiązanie się umową o pracę jest w obecnych warunkach znacznie trudniejsze – mówi Kozłowski.
O tym, w jak podłych nastrojach są firmy i z czego wynika ten wzrost niepewności, świadczą np. ostatnio opublikowane przez Główny Urząd Statystyczny badania wpływu pandemii na koniunkturę gospodarczą. Wynika z nich, że przedsiębiorstwa we wszystkich sektorach gospodarki deklarują zmniejszenie inwestycji w 2020 r. w porównaniu do ub.r. Największe spadki mają miejsce wśród firm usługowych w sekcji zakwaterowanie i gastronomia (o 33,1 proc.) oraz w handlu detalicznym w branży tekstylia, odzież, obuwie (o 27,8 proc.). Czyli tam, gdzie pandemia zadała najmocniejszy cios.
Według Łukasza Kozłowskiego trudno wymagać, by w takich warunkach przedsiębiorcy nie szukali optymalizacji kosztów. A to, że pandemia nie wywołała fali upadłości indywidualnych działalności gospodarczych (bo wiele rozwiązań z tarcz antykryzysowych było adresowanych bezpośrednio do nich), tylko to ułatwia. – Zdecydowana większość prowadzących działalność gospodarczą przeszła przez pierwszą fazę kryzysu suchą stopą, co wynikało z dużego zakresu rządowego wsparcia. To może dodatkowo zachęcać do zakładania własnych firm – uważa ekonomista FPP.
Jego zdaniem nie ma sensu walczyć teraz z tym zjawiskiem. Pracodawcy nie będą chętni, by wiązać się stałymi umowami o pracę. Zmiana, jaka się dokonała na rynku, jest dość gwałtowna i dopiero ustabilizowanie się sytuacji spowoduje, że wrócimy do poprzedniego trendu, w którym rosła liczba stałych umów o pracę kosztem elastycznych form zatrudnienia.
– Na razie jest odwrotnie i trudno się temu dziwić – podkreśla Kozłowski.
– W jakiejś części większa liczba działalności gospodarczych może wynikać z przechodzenia z pracy najemnej na pracę na własny rachunek. Taką tendencję widać w GUS-owskich badaniach aktywności ekonomicznej ludności. Wynika z nich, że w II kwartale liczba pracowników najemnych spadła o 173 tys. w porównaniu z I kwartałem, zaś prowadzących działalność na własny rachunek przybyło w tym czasie 9 tys. – zwraca uwagę ekonomista z jednej z rządowych instytucji. Dodaje, że to jednak raczej mocna poszlaka niż dowód.
Sceptycznie do twierdzenia, że działalność gospodarcza jest dziś buforem dla rynku pracy, podchodzi prof. Joanna Tyrowicz z Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego i ośrodka badawczego GRAPE. Jak mówi, sam wzrost liczby aktywnych jednoosobowych działalności gospodarczych w tym roku o niczym nie świadczy. Bo gdy porównać ją do tego samego okresu roku ubiegłego, to mamy spadek.
– Dostosowanie, które polega na tym, że pracodawcy mogą dawać wybór swoim pracownikom:„albo działalność gospodarcza i umowa na wykonywanie usług, albo brak pracy”, ma raczej ograniczony zasięg – mówi prof. Tyrowicz. Według niej w takiej sytuacji stawianie tezy, że ci, którzy stracili zatrudnienie, założyli teraz firmy, jest na wyrost. Choć to teza kusząca, bo do tej pory często właśnie tak było: obok migracji zarobkowych przechodzenie na działalność gospodarczą było najczęstszym sposobem radzenia sobie z sytuacjami kryzysowymi, jakie stosowały polskie rodziny.
Profesor Tyrowicz podkreśla, że trudno mówić o silnej przedsiębiorczości, która dobrze radzi sobie z pandemicznym kryzysem, skoro liczba aktywnych podmiotów jest mniejsza niż przed rokiem.
Jej zdaniem o kondycji polskiej przedsiębiorczości nie decyduje to, jak liczna jest grupa JDG. – Tu nie chodzi nawet o to, czy ono maskuje samozatrudnienie, tylko o to, że wypracowuje bardzo mało wartości dodanej. Ktoś, kto zakłada dziś biznes, przede wszystkim myśli o nim tylko jako o swojej aktywności. Jednoosobowe działalności tworzą bardzo mało nowych miejsc pracy – wskazuje rozmówczyni DGP. ©℗