Los branży escape room w Polsce wisi na włosku. Znowu może go nie przetrwać połowa firm.
Polski rynek escape roomów był ewenementem na skalę światową. Nie tylko rozwijał się w dynamicznym tempie – o 100 proc. rocznie, ale też stawiał na innowacje. W zaawansowanych technologicznie i scenograficznie pokojach trzeciej generacji występowali nawet aktorzy.
Tak było do 2019 r., kiedy to po wybuchu butli z gazem w escape roomie w Koszalinie, z ponad 1 tys. punktów została ledwie połowa. Był to efekt licznych kontroli administracyjnych, ale i spadku zaufania. I kiedy na początku tego roku sytuacja zaczęła się stabilizować, branża stanęła przed kolejnym poważnym wyzwaniem. Najpierw lockdown, który zamroził ją na trzy miesiące, teraz strach przed zakażeniem koronawirusem, który wciąż powstrzymuje wiele osób przed powrotem do tej formy rozrywki. Do tego dochodzi rosnąca skala zachorowań, która zdaniem wielu przedsiębiorców może znów doprowadzić do wprowadzenia ograniczeń w sektorze.
– Liczba rezerwacji, w stosunku do okresu sprzed kryzysów, utrzymuje się na poziomie 40–50 proc. Od dłuższego czasu ledwo wychodzimy na zero. Widmo upadku, jeśli jesienią wrócą obostrzenia, traktujemy bardzo realnie – mówi Sebastian Piepióra z gdańskiego Enigmat Escape.
Nie jest to odosobniony przypadek. Jurek Podolian, współtwórca firmy Piwnica Quest, wylicza, że obecnie jego obroty są na poziomie 20–25 proc. w porównaniu do złotych czasów, czyli przed tragedią z gazem. Przed wybuchem pandemii wynosiły połowę.
– Jeśli jesienią zostanie ogłoszone kolejne zamknięcie rozrywki, będziemy zmuszeni zamknąć firmę. Jest to tym bardziej przykre, że rynek escape roomów jest obecnie bardzo nowoczesny, pokoje cieszą się popularnością nie tylko indywidualnych klientów, ale i szkół, HR-owców, są w nich organizowane różne eventy. Nasz rynek długo był w światowej czołówce, teraz wszystko wisi na włosku – zaznacza.
Spadek popularności potwierdzają też serwisy działające w tym sektorze.
– Nowych klientów jest stosunkowo niewielu, a liczba rezerwacji dokonywanych przez nasz marketplace w czerwcu 2020 r. spadła w porównaniu z czerwcem 2018 r. o ok. 40 proc. Mimo że sporo firm walczy, szykuje nowe premiery, to sytuacja jest nieciekawa, a działaność w wielu przypadkach na granicy opłacalności – mówi Bartosz Idzikowski z serwisu Lockme.
Przedsiębiorcy przyznają, że próbują na własną rękę ratować biznes. Szukają sposobów na przetrwanie, szczególnie że wielu z nich prowadzi działalność w sporych lokalach w centrach miast, co oznacza nie tylko wysokie czynsze, ale i długotrwałe umowy.
– Musieliśmy działać szybko i wymyślić sposób na wygenerowanie jakichkolwiek przychodów, żeby pokryć choćby część kosztów. Postanowiliśmy dać graczom szansę odwiedzenia naszych pokoi online. Gra przebiega dokładnie tak, jak w zwykłym escape roomie, z tą różnicą, że jedynymi osobami fizycznie obecnymi w pokoju jest operator kamery i tzw. mistrz gry. Wykonuje on polecenia uczestników, jest ich oczami i rękami. W ten sposób powstał nowy model biznesowy i produkt. Dostosowanie naszych pokoi do gry online otworzyło nas na rynki na całym świecie. Teraz wśród naszych klientów są grupy z Włoch, Niemiec, Kuwejtu czy Stanów Zjednoczonych – mówi Karol Skraba, z firmy Let Me Out, która otworzyła pierwszy escape room w Polsce.
Niestety wiele firm wydało oszczędności na utrzymanie biznesu w czasie lockdownu. Mała liczba odwiedzających po jego odwieszeniu nie pozwoliła odbudować ich na tyle, by zainwestować w modernizacje. Dlatego z 519 escape roomów już teraz 60 zawiesiło działalność w nadziei na nadejście lepszych czasów. Kolejne nie ukrywają, że mają taki zamiar. Dlatego, jak szacują eksperci, drugiej fali kryzysu w branży znowu może nie przetrwać nawet połowa firm.
– W tej chwili widzimy dwa scenariusze. Jeśli dojdzie do ponownego lockdownu, to będzie on gwoździem do trumny dla wielu przedsiębiorców. Jeśli do lockdownu nie dojdzie, to ze względu na to, że escape roomy nie są rozrywką masową i chodzi się do nich w kameralnym, zaufanym gronie znajomych, co przekłada się w aktualnej sytuacji na wysokie bezpieczeństwo, zainteresowanie branżą powinno się odbudowywać – mówi Bartosz Idzikowski. W tym scenariuszu, jak twierdzi, jest szansa na powrót do trendu wzrostowego i nowe inwestycje na rynku.
Ponowny lockdown będzie gwoździem do trumny dla wielu przedsiębiorców