Przyspieszyły prace nad Narodowym Holdingiem Spożywczym. Ma powstać jesienią.
Wspierający sektor rolno-spożywczy Narodowy Holding Spożywczy ma powstać dzięki konsolidacji firm działających na tym rynku. Wiodącą rolę ma w nim odgrywać Krajowa Spółka Cukrowa. Jak dowiedział się DGP, na razie pod uwagę brane jest 48 spółek, w których udział ma skarb państwa. Nie wszystkie jednak znajdą się w holdingu. W planach była też państwowa sieć sklepów spożywczych, ale ten projekt nie ma szans na realizację.
Obecnie trwa wybór firm do NHS. – Myślę, że już w październiku, a najpóźniej do końca roku będzie wiadomo, które spółki ulegną skonsolidowaniu w jeden podmiot. Na tym jednak nie koniec – mówi wiceminister aktywów państwowych Artur Soboń. – Naszym celem jest rozwój i zwiększanie skali działania. Dlatego zakładamy, że holding będzie się rozrastał o inne firmy działające na rynku rolno-spożywczym. Nad listą potencjalnych graczy do przejęcia pracuje firma KPMG, z którą została zawarta umowa o świadczenie usług doradczych w zakresie przygotowania i realizacji procesu konsolidacji – dodaje.
Nowy holding ma działać na rynku cukru, owoców, tytoniu i warzyw. – Celem jest uregulowanie sytuacji jak największej grupy rolników i konsumentów przez stabilizację cen skupu i zbytu produktów. Ostatnie lata nieraz pokazały, że rolnicy otrzymują nieporównywalnie mniej za swoje towary w stosunku do tego, za ile są one potem oferowane w sklepach. Do tego chcemy wykorzystać doświadczenia Krajowej Spółki Cukrowej, która zdobyła je w ostatnich latach na rynku buraka – mówi Soboń i uzupełnia, że dopełnieniem projektu byłoby stworzenie sieci sklepów, w których nabywane przez holding produkty byłyby sprzedawane z pominięciem pośredników.
– Mamy jednak świadomość, że stworzenie takiego podmiotu w czasach ogromnej konkurencji na rynku handlowym jest zadaniem karkołomnym. To zadanie, które można wykonać tylko przez przejęcie już istniejącej sieci spożywczej. Wiążą się z tym jednak ogromne koszty. Poza tym nie ma na rynku atrakcyjnych graczy, którzy stanowiliby dobrą podwalinę pod projekt. Wśród typowanych przez nas podmiotów do ewentualnego przejęcia w przyszłości nie ma więc sieci handlowych. Myślimy o koncepcji, zgodnie z którą holding będzie nawiązywał współpracę z działającymi na rynku sieciami, a nawet przejmował w nich udziały – mówi wiceminister.
Sieci w Polsce albo nie są na sprzedaż jak Dino, Polomarket czy Żabka, albo – jak Piotr i Paweł, Stokrotka czy Tesco – już znalazły nabywców. – Musiałby to być podmiot, który dysponuje przynajmniej kilkuset sklepami. Tylko wtedy taka sieć będzie w stanie konkurować o klienta z innymi dużymi graczami – tłumaczy Bartosz Bolecki, analityk handlu detalicznego w PMR. – Sklepy nie mogą być przy tym duże i powinny być zlokalizowane w pobliżu domu. Zgodnie z najnowszymi trendami, w takich placówkach Polacy chcą robić zakupy. Wreszcie sieć musi dysponować swoimi własnymi centrami dystrybucyjnymi. Spełnienie tych warunków dodatkowo zawęża krąg potencjalnych graczy do przejęcia – dodaje.
Brak podmiotów do akwizycji to nie jedyna bariera. Inną mogą się okazać pieniądze. Stworzenie sieci, która przebije się do klienta, a tym samym przetrwa na rynku, wymaga wręcz miliardowych nakładów. Wystarczy przypomnieć przejęcie sieci Real przez Auchan. To był koszt ponad 1 mld euro. Wreszcie dochodzi aspekt wizerunkowy. W innych krajach Europy stawia się raczej na spółdzielczość. Przykładem Szwajcaria, gdzie w ten sposób z powodzeniem rozwija się sieć Coop, czy Węgry, gdzie funkcjonuje sieć CBA. – Znany jest tylko jeden przykład narodowej sieci spożywczej. W 2018 r. w Rosji upaństwowiono sklepy Magnit po sprzedaży akcji jej głównego właściciela rządowemu bankowi WTB – mówi Bolecki.
Wyzwaniem będzie też przebicie się na rynku. W Polsce działa ponad 150 sieci spożywczych. Tak ogromna konkurencja sprawia, że biznes działa na niskich marżach rzędu 1–5 proc. O tym, jak trudna jest to sztuka, przekonały się Lasy Państwowe, które w 2018 r. zadebiutowały z konceptem pod marką Dobre z Lasu. Miało powstać od kilku do kilkunastu placówek w największych województwach. Ostatecznie otwarto jedno bistro z delikatesami i sklep internetowy. – Nie chodzi tylko o konkurencję, ale też o to, że w Polsce nie ma tradycji jedzenia dziczyzny. Co prawda nasze placówki oferują także inne produkty, jednak rozwój projektu został zawieszony – tłumaczy Anna Malinowska z Lasów Państwowych. Podobny los spotkał Krajową Grupę Spożywczą, którą miał powołać Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa. Skończyło się na zapowiedziach.