Jedni podnoszą rachunki, inni zmieniają kartę albo szukają dla siebie niszy, by przyciągnąć gości. Najbliższe tygodnie zweryfikują, ile restauracji przetrwało okres zamrożenia.
– Przychodzi grupa osób. Mam ją posadzić razem, jako rodzinę, czy osobno przy stolikach przedzielonych ściankami z pleksi? Powinnam przy wejściu poprosić o dokumenty czy liczyć na to, że goście powiedzą prawdę – zastanawia się Marzena Białek, szefowa restauracji „Pod kogutem”. – Wyjdzie w praniu, najważniejsze, że możemy się otworzyć.
Bo jej restauracja, jak cała branża, była zamknięta od 13 marca. – Obroty spadły do zera, opcja „na wynos” dawała szanse na przetrwanie pizzeriom i kebabom. Ja z kuchnią polską nie mogłam liczyć na klientów – opowiada. W czasie zamrożenia wystąpiła, jak reszta branży, o zwolnienie z opłacania składek ZUS na trzy miesiące. Złożyła wniosek o pomoc z PFR. Teraz ma za sobą pracowity weekend, kiedy przygotowywała lokal do otwarcia.
Pozostało
92%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama