Rząd twierdzi, że póki co dzięki tarczy udało się ochronić 250 tys. miejsc pracy. Zdaniem analityków epidemia wcale nie musi skończyć się dwucyfrowym bezrobociem
Z danych udostępnionych DGP przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej wynika, że do ubiegłego piątku pracodawcy i samozatrudnieni złożyli łącznie ponad 600 tys. wniosków o wsparcie w ramach tarczy antykryzysowej. Prośby o dofinansowanie postojowego dotyczą 99 tys. zatrudnionych. Do tego dochodzą wnioski o
dopłaty do pensji 180 tys. pracowników z powodu obniżonego wymiaru czasu pracy.
– W sumie mówimy o blisko 1,5 mld zł wsparcia, o jakie wnioskują przedsiębiorcy w ramach tylko tych dwóch instrumentów – mówi DGP minister pracy Marlena Maląg. Dodatkowo 98 tys. wniosków trafiło do
ZUS. Chodzi o wypłatę zasiłku dla samozatrudnionych oraz osób na umowach cywilnoprawnych.
Zdaniem Jakuba Borowskiego, głównego ekonomisty banku Credit Agricole, gdyby nie postojowe, trzy czwarte pracowników, które objął ten instrument, straciłoby zatrudnienie i zarejestrowało się jako bezrobotni. W drugiej grupie osób (tych, którym zmniejszono wymiar czasu pracy) redukcja mogłaby sięgnąć 30 proc.
– Łącznie gdyby nie te instrumenty, pracę mogłoby stracić ponad 200 tys. osób, czyli
bezrobocie wzrosłoby o przynajmniej 1 pkt proc. To pokazuje, że tarcza hibernuje zatrudnienie – podkreśla Borowski. Sam rząd mówi o nawet 250 tys. ocalonych etatatów.
Przedsiębiorcy masowo sięgają również po inne rozwiązania pakietu antykryzysowego. Z 600 tys. złożonych wniosków aż 433 tys. dotyczy zawieszenia składek na ZUS, a 54 tys. mikrofirm aplikuje o pożyczkę.
Z kolei z danych udostępnionych nam przez skarbówkę wynika, że od początku roku do 10 kwietnia złożono w sumie ponad 32 tys. wniosków o ulgę podatkową, z czego 18,6 tys. uzasadniono epidemią koronawirusa.
Stopniowe odmrażanie gospodarki, które rząd planuje od drugiej połowy kwietnia, pozwoli części biznesów złapać oddech. Przy zachowaniu bezpieczeństwa sanitarnego otwarte miałyby zostać galerie handlowe, zwiększone limity klientów w sklepach oraz przywrócona
praca m.in. salonów kosmetycznych czy fryzjerskich.
Dotacje do zatrudnienia oraz ulgi w składkach i podatkach mają działać jak amortyzator dla rynku pracy.
Najpopularniejszą formą pomocy, o jaką wnioskują
przedsiębiorcy, jest zwolnienie z obowiązku płacenia składek na ZUS od marca do maja. Do tej pory wnioski w tej sprawie złożyły 433 tys. osób.
– Zakład nie będzie wszczynał postępowań egzekucyjnych za marzec, kwiecień i maj. Chodzi o przedsiębiorców, którzy są uprawnieni do zwolnienia ze składek. W tej sytuacji prowadzący firmy nie muszą się śpieszyć ze złożeniem wniosku, mają na to czas do końca czerwca – zapewnia Paweł Żebrowski, rzecznik Zakładu.
Druga pod względem popularności ulga, z jakiej można skorzystać w ramach tarczy antykryzysowej, to postojowe dla samozatrudnionych i pracujących na umowach-zleceniach czy o dzieło. Takie osoby mogą liczyć na 2080 zł przez trzy miesiące (1300 zł dla osób rozliczających się kartą podatkową). Pierwsze przelewy trafią na ich konta najpóźniej jutro.
Z nieoficjalnych informacji, jakie uzyskaliśmy w ZUS, wynika, że około 80 proc. wniosków rozpatrywanych jest pozytywnie. Reszta to dokumenty z błędami lub aplikacje niespełniające kryteriów.
– Błędy są prozaiczne – to najczęściej brak podpisu lub w przypadku osób zatrudnionych na umowach cywilnoprawnych podanie zamiast miesięcznej sumy zarobków wyłącznie stawki godzinowej. Odpadają osoby niespełniające kryteriów, np. takie, których przychód był wyższy niż trzykrotność przeciętnego wynagrodzenia, czyli 15 681 zł – zwraca uwagę nasz rozmówca.
Jak do tej pory koszt dofinansowania przestoju ekonomicznego, o który wnioskują przedsiębiorcy, to 371 mln zł, a w przypadku współfinansowania obniżonego czasu pracy ponad 1 mld zł.
– Naszą intencją jest jak najszybsze wsparcie firm. Rozpatrujemy wnioski bez zbędnej zwłoki – podkreśla minister rodziny i pracy Marlena Maląg. Do tej pory firmom wypłacono 300 mln zł. Oprócz dotacji do zatrudnienia dużą popularnością cieszą się pożyczki dla przedsiębiorców mikro. Ich wysokość to 5 tys. zł, a aplikuje o nie blisko 55 tys. osób.
Mniej pesymizmu
– To pierwsze jaskółki, które wróżą, że wbrew sceptycznym głosom części przedsiębiorców te rozwiązania cieszą się popularnością wśród firm – uważa Andrzej Kubisiak z Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Z badań, jakie przeprowadził instytut, wynika, że 56 proc. firm deklarowało zainteresowanie takimi formami wsparcia, zwłaszcza postojowym. Dotyczyło to dużych podmiotów, zwłaszcza zajmujących się handlem. Efekty już widać. Tuż przed świętami firma CCC poinformowała o tym, że otrzyma 23 mln zł na dofinansowanie zatrudnienia.
– Dane o wykorzystaniu różnych form pomocy potwierdzają naszą prognozę, że w tym roku bezrobocie nie będzie dwucyfrowe. Najwyższe będzie w czerwcu, kiedy może osiągnąć 9,4 proc. – podkreśla Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole. Według ostatnich danych za luty wynosiło 5,5 proc.
Oprócz dotowania zatrudnienia czy ulgi w ZUS firmy mogą się także ubiegać o łagodniejsze potraktowanie przez fiskusa.
W przypadku Krajowej Administracji Skarbowej wnioski o ulgi podatkowe nadal się rozkręcają. Z danych udostępnionych DGP wynika, że według stanu na 10 kwietnia od początku tego roku złożono w urzędach blisko 32 tys. wniosków. – Z czego w 18,6 tys. przypadkach powołano się na okoliczności związane z pandemią koronawirusa – informuje biuro prasowe Ministerstwa Finansów.
W ciągu tygodnia przybyło ponad 4 tys. wniosków o różnego rodzaju ulgi związane z rozłożeniem na raty płatności podatków dochodowych i VAT, odroczenia terminu płatności czy umorzenia zaległości podatkowej, odsetek za zwłokę lub opłaty prolongacyjnej.
Wkrótce takich wniosków do KAS może wpływać znacznie więcej. W marcu bowiem przedsiębiorcy płacili jeszcze podatki za luty. Prawdziwym testem będzie nawet nie kwiecień, bo do połowy marca wiele biznesów funkcjonowało jeszcze normalnie. Dopiero maj będzie pierwszym miesiącem, który tak naprawdę pokaże, ilu podatników miało problemy z regulowaniem należności podatkowych.
Odmrażanie państwa
Wraz z rozkręcaniem się rozwiązań antykryzysowych analizowane są warianty odmrażania gospodarki. Równolegle do wprowadzanego od 16 kwietnia obowiązku zasłaniania oczu i ust rząd poluzuje część obostrzeń. Planowane jest otwarcie galerii handlowych przy wprowadzeniu w sklepach, które do tej pory były w nich zamknięte, obostrzeń sanitarnych, jakie dziś obowiązują w pozostałych. Rozważane jest jednocześnie zwiększenie limitu klientów na kasę, jacy mogą przebywać w sklepie.
Dyskutowany jest pomysł otwarcia usług, takich jak salony kosmetyczne czy fryzjerskie przy wprowadzonych limitach obecności klientów oraz zabezpieczeniach, takich jak środki dezynfekujące czy jednorazowe rękawiczki.
Rozważane jest także otwarcie wstępu do parków, na skwery czy bulwary przy zachowywaniu środków ostrożności. Rząd liczy, że wprowadzenie obowiązku zasłaniania twarzy poza miejscem zamieszkania i trzymania dystansu 2 m od innych osób zminimalizuje ryzyko zakażenia.
To ma być przechodzenie do tzw. nowej normalności, czyli stopniowego powrotu do pełnej aktywności ekonomicznej ze stosowaniem rygorów antyepidemicznych na wzór Korei Płd. czy Tajwanu.
Decyzje w sprawie poluzowania mają zostać podjęte po analizie tego, jakie efekty dało przedłużenie restrykcji na Wielkanoc. Ostatnie dane pokazują spadek dziennego przyrostu zachorowań. Jeszcze na początku kwietnia były one dwucyfrowe, od zeszłego tygodnia wynoszą 7–6 proc. dziennie przy rosnącej liczbie testów do ponad 10 tys. dziennie. Choć jednocześnie rośnie wskaźnik śmiertelności. Jeszcze w marcu liczba zgonów związanych z COVID-19 w stosunku do liczby potwierdzonych przypadków wynosiła nieco powyżej 1 proc., obecnie to ponad 3 proc.
Samorządy doczekały się swojej tarczy
Możliwość dosypania lokalnym władzom pieniędzy z budżetu i poluzowanie przepisów regulujących ich finanse − to główne założenia kolejnej nowelizacji rządowej tarczy. Projekt ustawy opisaliśmy jako pierwsi w miniony piątek w naszych serwisach internetowych.
Tym razem głównymi beneficjentami pakietu pomocowego będą jednostki samorządu terytorialnego. Najważniejsze zmiany zawarte w szykowanej nowelizacji dotyczą poluzowania regulacji związanych z gospodarką finansową samorządów. Będą one mogły wydać dodatkowe pieniądze i zaciągnąć nowe zobowiązania, które nie pogorszą ich wyników finansowych − ale pod warunkiem, że będą to operacje finansowe związane z przeciwdziałaniem COVID-19. Wprowadzony będzie też nowy limit długu samorządowego na poziomie 80 proc. dochodów jednostki samorządu terytorialnego (limit dotyczy tylko roku 2020). Dla porównania, kiedyś obowiązywała zasada, że samorząd nie może zaciągnąć więcej długów niż 60 proc. jego dochodów. Odsunięte w czasie zostaną też wpłaty janosikowego przez bogatsze jednostki. Raty wpłat, przypadające w maju i czerwcu 2020 r., płatnicy będą mogli uiścić w drugim półroczu 2020 r.
Projekt wprowadza też mechanizmy pomocowe ze strony państwa. Chodzi np. o możliwość zwiększenia rezerwy subwencji przekazywanej władzom lokalnym z budżetu centralnego (nie wiadomo o ile). Około 380 mln zł otrzymają powiaty. Ma to być efekt zwiększenia ich dochodów z tytułu gospodarowania nieruchomościami Skarbu Państwa z 25 proc. do 50 proc. wpływów w okresie od 1 kwietnia do 31 grudnia 2020 r.