Rządy państw dotkniętych epidemią robią wszystko, by zapobiec jej negatywnym skutkom dla gospodarki.
– Negatywny wpływ koronawirusa na polską gospodarkę szacujemy wstępnie na ok. 0,2–0,3 proc. PKB – mówiła wczoraj minister rozwoju Jadwiga Emilewicz. To pierwsze liczby pokazujące wpływ epidemii na wzrost, które padają z ust przedstawiciela rządu.
Kierowane przez Emilewicz ministerstwo na razie monitoruje sytuację i nie opracowało jeszcze konkretnych rozwiązań poza ujętym w specustawie Turystycznym Funduszem Gwarancyjnym (organizatorzy wycieczek dostaną zwrot składki na fundusz za wyjazdy odwołane w związku z wirusem).
– Trudno w tej chwili podjąć rozstrzygające decyzje co do kształtu instrumentów wsparcia dla przedsiębiorców dotkniętych skutkami epidemii – informuje Ministerstwo Rozwoju. Jego szefowa zapewniła jednak, że pozostaje w kontakcie z przedstawicielami różnych branż, a rząd jest gotów reagować elastycznie.
Zdaniem dr. Artura Bartoszewicza, ekonomisty z SGH, nie ulega jednak wątpliwości, że takie rozwiązania powinny zostać niebawem wdrożone – w przeciwnym razie możliwa jest utrata konkurencyjności, a w drastycznym przypadku, przy nieopanowaniu wirusa, także wstrzymanie działalności i upadek niektórych firm.
– To prawda, że dziś trudno oszacować wymiar strat. Jednak wiemy, że sytuacja związana z koronawirusem już stanowi spore zagrożenie dla utrzymania płynności finansowej polskich firm i rząd powinien temu przeciwdziałać – ocenia. Jak podkreślił, w sytuacjach kryzysowych wsparcie dla sektora prywatnego sprzyja zachowaniu stabilizacji rynkowej, a więc nie jest uznawane przez Komisję Europejską za niedozwoloną pomoc publiczną.
– Skoro inne państwa zastanawiają się nad tym, jak chronić swoje przedsiębiorstwa, Polska również powinna to robić, nawet jeśli nie wszystkie instrumenty okażą się w pełni skuteczne – stwierdził.
Głównymi rozwiązaniami, które mogłyby wdrożyć władze, jest zmniejszenie obciążeń podatkowych bądź system bezpośrednich dotacji. – Rodzaj pomocy jest uzależniony od rozwoju sytuacji. W pierwszej kolejności należałoby czasowo obniżyć obciążenia podatkowe. Wyłączenie części kosztów stałych, takich jak np. ZUS, niewątpliwie stanowiłoby cenne wsparcie. W razie braku ustabilizowania sytuacji trzeba byłoby natomiast wziąć pod uwagę szerszą pomoc w bezpośrednim dostępie do kapitału – uważa Bartoszewicz.
OECD ocenia, że globalny wzrost PKB w tym roku może wynieść 2,4 proc., a jeśli epidemia nie zostanie powstrzymana, obniżyć się do poziomu 1,5 proc. – to o blisko połowę mniej niż prognozowano przed jej wybuchem.
O powadze sytuacji świadczą też deklaracje poszczególnych rządów. Najdalej idące interwencje przeprowadziły władze w Chinach. Wciąż wprowadzają nowe formy wsparcia dla przedsiębiorców liczących straty w związku z wstrzymaniem produkcji. Oprócz uruchomionych przez bank centralny pożyczek oraz zwolnienia ze składek na ubezpieczenie społeczne, wezwano samorządy do wsparcia inwestorów zagranicznych w uzyskiwaniu pieniędzy od firm ubezpieczających zamówienia zagraniczne. Dodatkowo Chińska Komisja Nadzoru Bankowego i Ubezpieczeniowego zdecydowała, że małe i średnie przedsiębiorstwa nie będą musiały do końca czerwca spłacać pożyczek bankowych, przewidziano też obniżenie VAT trwające do końca maja.
Rząd w Tokio planuje natomiast uruchomić specjalny fundusz. Firmy otrzymają z niego dopłaty do pracowników, którzy z powodu zamknięcia szkół nie przyjdą do pracy, bo będą opiekować się swoimi dziećmi. Korea Południowa ogłosiła wczoraj pakiet stymulacyjny w wysokości 13,7 mld dol. – przeznaczonych m.in. na utrzymanie płynności małych i średnich przedsiębiorstw oraz samozatrudnionych.
Niepokój wzrasta również w Europie. Oprócz działań banków centralnych rządy rozważają bezpośrednie subsydia dla firm. We Włoszech, państwie, które stało się głównym ogniskiem wirusa w Europie, przeznaczone zostanie 3,6 mld euro na wsparcie gospodarki. Pomoc otrzymają firmy, które poniosły największe straty – przede wszystkim branża turystyczna i transportowa. Najbardziej narażone regiony – Lombardia oraz Wenecja Euganejska – wytwarzają 32 proc. włoskiego PKB.
W efekcie włoski deficyt zwiększy się o 0,2 proc. PKB. Zgodę na to musi jednak wyrazić Komisja Europejska. Opozycyjna Liga Północna Matteo Salviniego naciska, by zwiększyć wydatki na walkę z epidemią, i uważa, że należy na ten cel przeznaczyć co najmniej 20 mld euro.
Do swojego pakietu pomocowego przygotowują się również obawiający się recesji Niemcy. Tamtejsze władze są jednak podzielone co do tego, czy wdrażać bezpośrednie rozwiązania. Minister finansów z SPD Olaf Scholz wezwał, by w tej wyjątkowej sytuacji zwiększyć zadłużenie. Poparł go w tym szef bawarskiej CSU Markus Soeder.
– Musimy teraz pomyśleć o pakiecie bodźców fiskalnych. Powinny obejmować niższe ceny energii i podatki od osób prawnych, ale także inwestycje – mówił.
I choć do tego stanowiska, zwłaszcza w kontekście małych i średnich przedsiębiorstw, przychylił się minister gospodarki z CDU Peter Altmeier, to wciąż sceptyczni pozostają niektórzy politycy CSU – np. Ralph Brinkhaus, przewodniczący frakcji CDU/CSU w Bundestagu.
Chińskie firmy dostają tanie pożyczki i zwolnienia z VAT