Jeśli polskim firmom za pomocą sprzedaży internetowej udałoby się na wielką skalę dotrzeć do odbiorców poza granicami, to w dłuższej perspektywie wartość naszego e-eksportu – czyli sprzedaży przez sieć do innych krajów – mogłaby się zwiększyć o 400 proc., czyli o ok. 110 mld zł. Jest więc o co walczyć.
Zaczynamy z dobrej pozycji. Nasz biznes ma eksport we krwi, o czym świadczy chociażby rosnąca relacja sprzedaży za granicę w stosunku do PKB. Według prognoz PKO Banku Polskiego w 2020 r. wyniesie ona już 47 proc. – wobec 44,4 proc. w 2018 r. Produkty made in Poland trafiają w przeważającej większości do Unii Europejskiej. Analitycy PKO BP są zdania, że w przyszłym roku państwa UE będą odbiorcami 81 proc. naszych towarów.
Co więcej, systematycznie rośnie u nas liczba przedsiębiorstw, które prowadzą sprzedaż elektroniczną. O ile w 2010 r. Główny Urząd Statystyczny doliczył się 9,2 tys. takich podmiotów, o tyle w 2017 r. było to już 14,5 tys. Wraz ze wzrostem liczby firm korzystających z tego kanału rosła też wartość sprzedaży online: z 324,8 mld zł w 2011 r. do 591,2 mld zł w 2017 r.
Niestety nie oznacza to, że w Polsce kwitnie e-eksport, czyli sprzedaż przez sieć klientom z innych krajów. Spośród firm zatrudniających więcej niż 10 osób (czyli pominąwszy mikroprzedsiębiorstwa) zaledwie 4 proc. prowadziło w 2016 r. sprzedaż za granicę przez sieć. Klientom z Unii Europejskiej sprzedały wówczas towary o wartości 27,5 mld zł, co stanowi 16 proc. sprzedaży przez strony internetowe ogółem.
To plasuje Polskę w europejskiej ariergardzie razem z Rumunią, Bułgarią i Łotwą – jedynymi krajami, gdzie odsetek firm sprzedających przez sieć do krajów UE jest niższy niż u nas. Daleko nam chociażby do Irlandii, Litwy czy Słowenii, gdzie taką działalność prowadzi kolejno 13, 12 i 10 proc. podmiotów zatrudniających 10 i więcej osób. Średnio w Unii więcej firm też trudni się sprzedażą internetową w ogóle (16 proc. wobec 9 proc. nad Wisłą).
Niestety, jak wynika z raportu „Cyfrowy eksport – szanse i perspektywy dla polskich przedsiębiorców” przygotowanego na zlecenie Miniesterstwa Przedsiębiorczości i Technologii, opracowanego przez PwC, 70 proc. przedsiębiorstw, które nie prowadziły dotychczas sprzedaży przez sieć za granicę, nie zamierza w przyszłości angażować się w tego typu działalność (natomiast większość tych, które już to zrobiły, nie zamierza się z tego wycofywać).
A szkoda, bo zakupy za granicą przez sieć są w większości europejskich krajów bardzo popularne. Najczęściej poza swoją ojczyzną kupują Luksemburczycy i Austriacy; w tych krajach kolejno 88 i 83 proc. osób dokonujących zakupów w sieci robi to także u dostawców z innych krajów. Chętnie z zagranicznych sklepów online korzystają też dwie trzecie Belgów, Chorwatów, Estończyków i Irlandczyków; średnia dla UE wynosi 48 proc., a w Polsce – 16 proc.
Co polskiemu biznesowi przeszkadza w podjęciu handlu przez sieć za granicą? Przede wszystkim brak kapitału na związane z tym inwestycje. W badaniu PwC 40 proc. firm wskazało ten właśnie czynnik jako podstawową barierę. „W trakcie przeprowadzonych wywiadów indywidualnych z przedstawicielami firm ustalono, że brak dotacji, np. obejmujących swoim zakresem budowanie oferty na zagraniczne platformy marketplace czy usługi tłumaczeniowe może mieć wpływ na niższe zainteresowanie e-eksportem” – czytamy w raporcie PwC. Za równie doskwierający problem przedsiębiorcy uznali bariery prawne, czyli brak znajomości obcych regulacji.
Co można zrobić, aby polski e-eksport rozwijał się jeszcze bardziej? Można choćby skorzystać z programów wsparcia dla przedsiębiorców, np. Google Internetowe Rewolucje w eksporcie. To inicjatywa dla przedsiębiorców, którzy już prowadzą działalność eksportową lub taką planują. Podczas bezpłatnych i indywidualnych konsultacji z doradcą można zlokalizować potencjalne rynki docelowe, poznać preferencje zakupowe tamtejszych klientów i regulacje prawne danego rynku, a także otrzymać plan działania dla swojej firmy.
JAK
PARTNER