W Warszawie w poniedziałek odbyło się posiedzenia Grupy D9+, w skład której wchodzą: Belgia, Dania, Finlandia, Estonia, Holandia, Luksemburg, Irlandia, oraz Szwecja, a Polska i Czechy mają status obserwatora. W spotkaniu uczestniczyli także przedstawiciele Niemiec, Chorwacji i Komisji Europejskiej. Ministrowie dyskutowali o planowanych pracach nad zmianami przepisów prawnych. Według uczestniczącej w konferencji wiceminister cyfryzacji Wanda Buk szczególnej uwagi wymaga problem zapobiegania monopolizacji gromadzenia danych i ograniczeń dostępu do danych.
Kawecki przypomniał, że internet ma już 50 lat. Jak mówił, gdy powstawał internet to "nikt nie przewidział, że należy nałożyć na niego pewne ramy prawne". "Przez długi czas firmy, które opierały swoje działanie na internecie, rozwijały się bez odpowiednich ograniczeń. Osiągnęły gigantyczne rozmiary, a ich budżety przekraczają budżety wielu państw" - zauważył Kawecki.
Jak dodał, jest późno na uregulowanie tych kwestii i staje się to coraz trudniejsze, bo nie mamy instrumentów, by wyegzekwować określone zachowania i działania z ich strony.
Jego zdaniem giganci technologiczni wybiórczo podchodzą do przestrzegania unijnych przepisów. "Weszły na przykład w życie nowe przepisy dotyczące prawa autorskiego, gdzie część przedsiębiorców mówi o tym, że będzie je stosowało je w ograniczonym zakresie w zależności od tego, gdzie są udostępniane treści" - wskazał.
Jego zdaniem najskuteczniejszym sposobem odzyskania wpływu na rozwój tych firm w Unii Europejskie jest nieuchwalanie kolejnych dyrektyw, a utworzenie organu regulacyjnego, który sprawowałby nad nimi nadzór.
"Podobny pomysł powstał w Wielkiej Brytanii, gdzie zlecono przygotowanie raportu, dotyczącego nadzoru nad mediami społecznościowymi. I jednym z wniosków była propozycja powołania unijnego organu nadzoru nad działaniem mediów społecznościowych - które stanowią znaczny odsetek GAFA-y. To jest moim zdaniem słuszny kierunek myślenia" - ocenił Kawecki.
Ekspert przypomniał, że nie powiodła się np. inicjatywa wprowadzenia unijnego podatku cyfrowego od tzw. firm GAFA (skrót od Google, Amazon, Facebook, Apple). "Hasło GAFA rozumiemy oczywiście dużo szerzej: podatek cyfrowy miał objąć ok. 160 firm działających na obszarze UE o globalnych przychodach powyżej 750 mln euro rocznie. We wprowadzeniu podatku cyfrowego nie chodziło tylko o dodatkowe dochody do unijnego budżetu, miał on spełniać także inne funkcje" - zaznaczył Kawecki.
Jak mówił, celem podatku było m.in. zdyscyplinowanie technologicznych gigantów, gdyż oprócz unikania płacenia podatków, firmy te poprzez swoją monopolistyczną pozycję mogą faktycznie w pewnym zakresie ograniczać rozwój konkurencji i powstawanie start-upów. "Wypierają mniejszych rywali, bo sami są bezkonkurencyjni w danym obszarze z uwagi na swoją skalę. Mają do tego jednak prawo. Ktoś mógłby powiedzieć, że są po prostu najlepsi" - wskazał ekspert.
"Problemem jest jednak to, że przedsiębiorcy ci swoje usługi dla użytkowników końcowych oferują z pozoru bezpłatnie, jednak zarabiają na danych, na gromadzonych w ten sposób informacjach o Europejczykach, nie zostawiając nic zwrotnie w UE. Dysproporcja między tym, co dostają Europejczycy a wartością przekazanych przez nich danych, staje się coraz większa. Podmioty te, wykorzystują też europejską infrastrukturę, na której tworzenie nie mieli wpływu" - zauważył Kawecki.