W czerwcu przeciętne wynagrodzenie w przedsiębiorstwach było tylko o 5,3 proc. wyższe niż przed rokiem.
W poprzednim miesiącu w firmach zatrudniających ponad 9 osób przeciętna pensja brutto wyniosła nieco ponad 5104 zł – poinformował wczoraj GUS. Jednak wzrost w skali roku nie spełnił oczekiwań. Analitycy bankowi spodziewali się ok. 7 proc.
DGP
– Tak niski wzrost płac, które wcześniej rosły w tempie ponad 7 proc., z wyjątkiem marca, to przede wszystkim efekt tego, że w czerwcu mieliśmy o dwa dni robocze mniej niż przed rokiem – ocenia Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium. W rezultacie obniżyły się m.in. pensje pracowników, którzy pracują w nadgodzinach.
Zdaniem ekonomisty słaby wynik mógł być także spowodowany przesunięciem w niektórych branżach części np. premii kwartalnych na lipiec. – Można się jednak spodziewać, że w kolejnych miesiącach wzrost wynagrodzeń nieco przyspieszy do ok. 7 proc. Będzie więc na umiarkowanym poziomie, co sugerują wyniki badań NBP. Według nich obniżył się udział przedsiębiorstw, w których występują naciski pracowników na wzrost płac – uważa Maliszewski.
Analityków zaskoczyły też, ale pozytywnie, dane o zatrudnieniu. Według GUS w czerwcu w sektorze przedsiębiorstw pracowało prawie 6 mln 394 tys. osób – o 13,6 tys. więcej niż w maju. To największy wzrost od trzech lat w porównaniu z analogicznymi miesiącami. Większy niż zwykle spadek zatrudnienia w maju (o 12 tys.) był więc wyjątkiem od reguły. W czerwcu zatrudnienie wzrosło mimo dużych trudności przedsiębiorców w rekrutacji pracowników. – Było to możliwe, ponieważ ujawniają się m.in. ukryte rezerwy występujące na rynku pracy. Zatrudnienie podejmuje np. część bezrobotnych z gospodarstw rolnych. Równocześnie prawdopodobnie przybywa cudzoziemców, którzy rezygnują z pracy na czarno i zatrudniają się na legalnych etatach – twierdzi Michał Rot, ekonomista PKO BP.
Analitycy są jednak zgodni, że dynamika zatrudnienia będzie w przyszłości słabnąć w związku ze starzeniem się społeczeństwa i przechodzeniem dużej liczby pracowników na emerytury. Osób zdolnych do pracy będzie coraz mniej.