Skutki regulacji są zatem rewolucyjne od strony instytucjonalnej. Na tego rodzaju zmiany z pewnością nie jest gotowy ani prezes UOKiK, ani polski rynek. Nie można również zapominać, że osoba prowadząca działalność jest zobowiązana do zachowania wyższej dozy staranności przy analizie i zawieraniu umów niż konsument.
MACIEJ TRĄBSKI radca prawny w kancelarii GESSEL / DGP
Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii w projekcie ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu ograniczenia obciążeń regulacyjnych proponuje nową definicję konsumenta. Zgodnie z nią przedsiębiorca wpisany do Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej będzie traktowany jak konsument, o ile dokonywana w relacji z innym przedsiębiorcą czynność nie ma „charakteru zawodowego” wynikającego z przedmiotu działalności gospodarczej. To korzystna zmiana?
Dla osób prowadzących działalność gospodarczą – na pierwszy rzut oka tak. Obecnie przedsiębiorca, którego obejmą nowe regulacje, może skorzystać z ochrony konsumenckiej wyłącznie w przypadku, gdy zawierana przez niego umowa nie ma związku z prowadzoną przez niego działalnością. Po wprowadzonej zmianie decydowało będzie to, czy czynność dokonywana przez takiego przedsiębiorcę mieści się w jego „specjalizacji”. Dla części osób różnica może wydawać się niewielka, ale jest bardzo istotna. Zatem w myśl nowych przepisów decydujący będzie nie związek umowy z działalnością, ale to, czy jednoosobowy przedsiębiorca na zawieranej umowie się zna. Szykowana zmiana wyposaża więc osoby prowadzące działalność w narzędzia, których bardzo często potrzebują w walce z silniejszym kontrahentem.
Prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów jest jednak zdecydowanie przeciwny temu pomysłowi. Jego zdaniem propozycja jest nieprzemyślana, budzi wątpliwości natury legislacyjnej i spowoduje daleko idące, negatywne konsekwencje dla całego systemu ochrony konsumentów.
Może to pewien paradoks, ale mimo korzyści zmian zgadzam się także z uwagami prezesa UOKiK. Nowe przepisy nie tylko wprowadzą nowe uprawnienia, lecz także zmuszą organy do instytucjonalnej reakcji na działania w stosunkach między przedsiębiorcami. Czyli np. jeżeli wzorzec stosowany przez jednego przedsiębiorcę jest kierowany do ogółu rynku profesjonalnego, a więc także do osób prowadzących działalność gospodarczą, to prezes UOKiK będzie zmuszony do oceny tego wzorca. Nie trzeba być specjalistą, by wiedzieć, że dotyczy to praktycznie całego obrotu profesjonalnego, a konsekwencje takiej zmiany mogą być katastrofalne.
Podobnie w przypadku postępowań w sprawie naruszenia zbiorowych interesów konsumentów. Interes ten obejmie na skutek zmiany również osoby prowadzące działalność gospodarczą, co rozszerzy zakres kompetencji i obowiązków UOKiK właściwie na każdy stosunek prawny w obrocie profesjonalnym, jeżeli jego stroną może być taka osoba.
Skutki regulacji są zatem rewolucyjne od strony instytucjonalnej. Na tego rodzaju zmiany z pewnością nie jest gotowy ani prezes UOKiK, ani polski rynek. Nie można również zapominać, że osoba prowadząca działalność jest zobowiązana do zachowania wyższej dozy staranności przy analizie i zawieraniu umów niż konsument.
Jak zatem resort przedsiębiorczości powinien wybrnąć z zaistniałej sytuacji? Wszak trudno przypuszczać, by ustawa mogła zostać przyjęta bez zgody kluczowego przy jej realizacji organu.
Wyposażenie małych przedsiębiorców w większe uprawnienia materialne oceniam co do zasady jako korzystne. Jednak skutki na płaszczyźnie instytucjonalnej rzeczywiście chyba nie zostały dostatecznie przemyślane. Ciekawym rozwiązaniem wydaje się proponowana przez prezesa UOKiK sektorowa interwencja ustawodawcy, w szczególności na rynku finansowym, na którym ochrona osób prowadzących działalność byłaby najbardziej potrzebna. Mówiąc prościej, dobrym pomysłem wydaje się stworzenie kilku, być może kilkunastu przepisów, które punktowo nadawałyby konsumenckie uprawnienia drobnym przedsiębiorcom. Zalążki tego już przecież są w polskim prawodawstwie, czego przykładem są przepisy kodeksu cywilnego dotyczące ubezpieczeń.