Nasza sprzedaż za granicę nie zależy od jednej branży. To pomaga osiągać dobre wyniki nawet przy słabszej koniunkturze u najważniejszych odbiorców.
Jeśli krajowe firmy utrzymają ubiegłoroczne tempo wzrostu sprzedaży za granicę, to cały 2019 r. zamkniemy z eksportem towarów na poziomie biliona złotych. W ubiegłym roku – według danych z GUS-owskiej statystyki handlu zagranicznego – eksport wyniósł 940 mld zł. Był o ponad 57 mld zł większy niż w 2017 r. Co go napędzało?

Maszyny górą

Poprawa to w największym stopniu zasługa producentów maszyn i urządzeń. Odpowiadają oni za niemal jedną trzecią ogólnego wzrostu eksportu. Kwotowo chodzi przede wszystkim o sprzedaż do państw strefy euro. Pogorszenie koniunktury w eurolandzie, do którego doszło w minionym roku, nie było dla tego wzrostu większą przeszkodą.
W I półroczu wskaźniki optymizmu były najwyżej niemal od początku dekady. Nastroje psuły się od wakacji. Mimo to w II półroczu dynamika sprzedaży polskich maszyn do państw strefy euro nie zwolniła, lecz przyspieszyła. W I półroczu wzrost (dla sprzedaży liczonej w złotych) wynosił 7,4 proc. W całym roku – 9,1 proc.
– Faktem jest, że polskie firmy uniezależniły się w ubiegłym roku od gorszej koniunktury u naszych głównych partnerów handlowych. Tak naprawdę nie wiadomo, dlaczego tak się stało. Na razie można pokusić się o kilka hipotez – zauważa Piotr Bielski, ekonomista Santander Bank Polska. I zaraz wyjaśnia, że jedna dotyczy przenoszenia produkcji np. z Niemiec do Polski, co może pogarszać wyniki gospodarki naszego sąsiada, ale skutkuje poprawą u nas. Druga jest związana z tym, że być może w mniejszym stopniu wytwarzamy już półprodukty do zachodnich maszyn, a w większym stopniu wyroby końcowe. I wreszcie trzecia: jeśli w Europie Zachodniej nastroje się pogarszają, to konsumenci „włączają tryb oszczędnościowy”: zamiast niemieckiego AGD kupują polskie, które jest tańsze.
Co sprzedawaliśmy / DGP
– Być może zaskakująca odporność naszego przemysłu na spowolnienie w Niemczech wynika właśnie z tego, że bardziej zależymy od tamtejszego popytu wewnętrznego niż nie od tego, co się dzieje w przemyśle i eksporcie zachodniego sąsiada – dopowiada Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego.

Na Wschód

Euroland to niejedyny region, w którym krajowe maszyny i urządzenia cieszyły się w minionym roku popytem. Kolejny to Europa Środkowo-Wschodnia, czyli głównie Rosja i Ukraina. Przypada na niego tylko kilka procent eksportu maszyn, ale udział we wzroście miał niemal 2,5 razy większy. Sprzedaż maszyn i urządzeń z Polski zwiększyła się o niemal jedną piątą, zbliżając się do 15 mld zł.
Maszyny to zdecydowanie polski towar eksportowy numer jeden. Bardziej wyrównana jest konkurencja między branżami numer dwa i trzy: producentami pojazdów i przemysłem spożywczym, które mają 13-, a nawet 14-procentowy udział w zagranicznej sprzedaży polskich firm. Ale ich znaczenie dla wzrostu eksportu w ub.r. było mniejsze.
Na eksport pojazdów wpływ miała sytuacja Fiata. „Spółka w 2018 r. osiągnęła przychód netto w kwocie 13,3 mld zł, a zysk w kwocie 262,8 mln zł, podczas gdy rok poprzedni zamknął się przychodem netto 14,4 mld zł i zyskiem w wysokości 310,7 mln zł. Znaczący wpływ na zysk miała m.in. zmniejszona liczba wyeksportowanych samochodów” – napisał w sprawozdaniu z działalności zarząd spółki FCA Poland.
W eksporcie artykułów żywnościowych dobrze radzili sobie producenci wyrobów gotowych. Sprzedaż produktów pochodzenia roślinnego oraz tłuszczów była jednak słabsza niż w 2017 r.
Pod względem udziału we wzroście wartości eksportu na drugim miejscu była w ub.r. sprzedaż metali nieszlachetnych i wyrobów z nich. I to pomimo najniższej, przynajmniej w tej dekadzie, produkcji miedzi elektrolitycznej przez KGHM – krajowego potentata w tej branży (skompensowanej nieco przez wzrost cen na światowych rynkach).

Różnorodność

– Polska ma najbardziej zdywersyfikowany eksport w regionie. U nas najmniejsza część wartości dodanej i sprzedaży eksportowej pochodzi ze sprzedaży samochodów. To ma znaczenie nie tylko w kontekście spowolnienia w Europie Zachodniej, lecz także ewentualnych skutków wprowadzenia ceł na samochody sprzedawane do Stanów Zjednoczonych – wskazuje Rafał Benecki.
Dywersyfikacja to także możliwość skompensowania słabszych wyników niektórych branż przez inne. W zeszłym roku w dół poszła zagraniczna sprzedaż przemysłu chemicznego, metali szlachetnych i wyrobów pokrewnych. W pierwszym przypadku sprzedaż wyniosła w ub.r. 63,4 mld zł po spadku o niemal 1,1 mld zł (przy wzroście popytu w Europie Środkowo-Wschodniej). W drugim – spadek przekroczył pół miliarda złotych (choć nie dotyczył odbiorców z eurolandu).