Po lutym w budżecie pojawił się deficyt w wysokości 800 mln zł. To pierwszy taki przypadek od kilku lat. Zwykle na tym etapie wykonania planu dochodów i wydatków państwowa kasa była na plusie. Niezależnie od tego, czy jest to efekt słabszej koniunktury, czy aktywnego zarządzania budżetem przez resort finansów, lutowy wynik może pomóc w studzeniu zapędów tych, którzy żądają zwiększania wydatków, zarówno w rządzie, jak i poza nim, np. nauczycieli. To ważne, bo biorąc pod uwagę, że od września MF będzie wypłacało 500 plus również na pierwsze dzieci, już dziś musi trzymać się za kieszeń.
zobacz także:
Sprawa finansowania tzw. piątki Kaczyńskiego wciąż budzi emocje. Również w rządzie. Wczoraj portal wPolityce.pl podał informację, że w lutym po ogłoszeniu pakietu wyborczych obietnic PiS minister finansów Teresa Czerwińska miała podać się do dymisji. Joanna Kopcińska, rzecznik rządu, dementowała te doniesienia. Nasi informatorzy wskazują jednak, że spekulacje o dymisji krążą w partii rządzącej od kilku tygodni.
Mieszkańcy najbogatszych państw świata boją się już prawie wszystkiego. Raport OECD >>
– Czerwińska nie zabiera publicznie głosu na temat planów. Informacją o dymisji została prawdopodobnie zmuszona do określenia się, czy zostaje w drużynie i będzie próbować wpleść nowe wydatki w przyszłoroczny budżet – powiedział nasz rozmówca z kręgów rządowych.
Mieszkańcy najbogatszych państw świata boją się już prawie wszystkiego. Raport OECD >>
Inny zapewnia jednak, że temat dymisji nie istnieje. Teraz z rządu mają płynąć sygnały uspokajające sytuację. W przyszłym tygodniu Rada Ministrów prawdopodobnie przyjmie projekt nowej ordynacji podatkowej, która jest oczkiem w głowie minister finansów. Co do tego, że różnica zdań w kwestii możliwości sfinansowania całego pakietu obietnic wyborczych PiS istnieje, nie ma jednak wątpliwości.
MF analizuje, na jakie wydatki i ubytek w dochodach można sobie pozwolić, by nie naruszyć ustawy o finansach publicznych i wpisanej do niej reguły wydatkowej. Ludwik Kotecki w opinii dla DGP ocenił, że planowane koszty są o 58 mld zł wyższe od limitu. Szacunki resortu finansów są zbliżone. Analitycy w KPRM uważają, że MF maluje obraz zbyt pesymistycznie.
– Piątka to klasyczne działanie na dekoniunkturę przez zwiększanie wydatków – mówi nam osoba z rządu. Zdaniem KPRM efekty wdrażania piątki PiS będą pozytywne dla gospodarki i jednocześnie napędzą dochody budżetu.
Przez ostatnie dwa lata bud żet kończył luty na plusie. Dlatego dla niektórych ekonomistów 800 mln zł deficytu to rozczarowanie. Ministerstwo Finansów już w styczniu sygnalizowało, że utrzymać nadwyżki na dłużej się nie da. Miało to studzić oczekiwania na zwiększenie wydatków, choćby na wyższe płace dla nauczycieli. Resort starał się też zapewne przygotować wszystkich na tąpnięcie w dochodach z VAT. Co prawda po dwóch miesiącach są one o 2,4 proc. wyższe niż rok temu, ale w samym lutym spadły aż o 1,6 mld zł, czyli ok. 12,3 proc. Ministerstwo musiało zakładać, że tak będzie, bo zadziała efekt wysokiej bazy z 2018 r. Wtedy w lutym wpływy z podatku od towarów i usług były wysokie ze względu na brak zwrotów – te fiskus wypłacił wcześniej, już w grudniu poprzedniego roku.
Tym razem takiego przyspieszenia nie było, zwroty były wypłacane normalnym trybem, co odbiło się na wyniku. – Niższa dynamika w zakresie podatku VAT wiąże się z wysoką bazą oraz tym, że już bardzo wiele zrobiliśmy w zakresie uszczelnienia. To oznacza, że trudno będzie powtórzyć spektakularne wzrosty, ale też zgodnie z założeniami szacujemy, że dochody z VAT będą wyższe niż w 2018 r. – wyjaśnia Paweł Jurek, rzecznik resortu finansów MF. Być może właśnie zaburzenie związane ze zwrotami sprawiło, że wyniki budżetu nieco się rozjechały ze stanem koniunktury. Sprzedaż detaliczna w styczniu (a to od niej był wpłacany VAT w lutym) wzrosła o 5,5 proc. Inne wskaźniki – jak publikowane wczoraj dane o produkcji przemysłowej (piszemy o tym niżej) – też pokazują, że gospodarka ma się nieźle. Na tyle, by niektórzy eksperci stawiali tezę, że to wysoki wzrost gospodarczy bezpiecznie sfinansuje nam zapowiedzi z tzw. piątki Kaczyńskiego. Bezpiecznie, tzn. nie spowoduje gwałtownego wzrostu deficytu finansów publicznych powyżej 3 proc. PKB, czyli ponad limit dopuszczalny przez unijne prawo.
zobacz także:
– Nastroje konsumentów według GUS prawie najlepsze w historii, oczekiwania sytuacji finansowej gospodarstwa domowego najwyższe w historii. Antycypacja pakietu fiskalnego czyni cuda i neguje tezę o odbudowie stopy oszczędności – wskazują ekonomiści mBanku. Co znaczy, że pieniądze z rozszerzenia 500+ na pierwsze dziecko czy 13. emerytury zostaną skonsumowane tu i teraz. To również dobra informacja dla MF, bo daje nadzieję, że nieco większa część wróci do kasy państwa w postaci podatków.
Pozostaje pytanie, co przyniesie przyszły rok, bo to wtedy wydatki stają się większym problemem do sfinansowania, szczególnie jeśli wzrost PKB miałby być istotnie niższy. Na razie sytuacja wygląda na opanowaną, bo według ostatniej projekcji NBP ma wynieść 3,7 proc., ale prognoza uwzględnia już plany wyborcze PiS.
– Kluczowa staje się więc odpowiedź na pytanie, jak głębokie będzie spowolnienie u naszych głównych partnerów handlowych, szczególnie w gospodarce niemieckiej. Na razie nasz sektor przemysłowy jest odporny na recesję w niemieckim przetwórstwie przemysłowym i spowolnienie globalnej wymiany handlowej – wskazują ekonomiści PKO BP.
Pojawienie się deficytu już po dwóch miesiącach roku może być też ustawianiem się Ministerstwa Finansów pod zwiększone wydatki w końcówce roku, wynikające z realizacji „piątki”. Taką teorię ma Karol Pogorzelski, ekonomista Banku ING. Według niego takie pozycje, jak wysoka dotacja do FUS (MF wypłaciło już prawie 5 mld zł, to 10 proc. planu na cały rok) czy wyższa subwencja dla samorządów to ucieczka do przodu.
– Ministerstwo Finansów zaczęło już prefinansować część z tych wydatków, zwiększając dotację do FUS oraz samorządów, które stracą na obniżce PIT, oraz zapłaciło – być może wcześniej, niż musiało – składkę do Unii Europejskiej. Stąd wziął się stosunkowo duży wzrost wydatków, jaki zaobserwowaliśmy w styczniu i lutym, łącznie o 8 mld zł w ujęciu rocznym – uważa Karol Pogorzelski. Dodaje, że w ten właśnie sposób MF zarządza ryzykiem płynności w budżecie.
Ta dyskusja ekonomistów na temat tempa spowolnienia i ekonomicznych efektów piątki Kaczyńskiego ma swoje odbicie w rządzie. Z jednej strony jest resort finansów, który trzyma się bezpieczników fiskalnych, takich jak reguła wydatkowa. Jak wynika z naszych informacji, szacunki tego, o ile planowane wydatki łącznie z wyborczymi obietnicami przekraczają limit reguły wydatkowej na 2020 r., są zbliżone do tego, co napisał Ludwik Kotecki w opinii dla DGP. On sam ocenił to przekroczenie na 58 mld zł. Jednak zdaniem analityków z KPRM to ocena bazująca na zeszłorocznych danych z Wieloletniego Planu Finansów Państwa. Faktycznie wzrost PKB był wyższy od założonego, podobnie jak dochody podatkowe, więc limit wydatków na 2020 r. także będzie wyższy. Do tego mają dojść działania uszczelniające, m.in. zmniejszające szarą strefę. Szacunki mówią nawet o pozyskaniu tą drogą 30 mld zł. Ale nawet gdyby taki scenariusz wypalił, to zapewne nadal planowane wydatki łącznie z efektami piątki PiS będą ponad limit reguły wydatkowej. To zaś będzie wymuszało cięcie innych wydatków, szukanie kolejnych dochodów lub prowokowało do poszukiwania drogi obejścia reguły wydatkowej. Decyzje w tej sprawie będą zapadały na najwyższych politycznych szczeblach w PiS i rządzie.
Kpiarz (2019-03-21 08:19) Zgłoś naruszenie 399
Dno się w kiesie pokazało. A pieniądze z pewnością się znajdą, w kieszeni obywateli...... Czyli czekamy na nowe podatki dla obywateli drugiej kategorii........ 😁
OdpowiedzSeba(2019-03-21 07:46) Zgłoś naruszenie 335
taaa, siła wyższa ratuje tyłki tych, którzy naobiecywali, tylko są zaskoczeni, że naród też potrzebuje pieniędzy. Nie tylko oni
OdpowiedzKaczazupa(2019-03-21 10:15) Zgłoś naruszenie 274
Dlaczego mnie to nie dziwi? Nauczyciele zaczęli walczyć o podwyżki i natychmiast po znakomitych wynikach budżetu mamy deficit.
Odpowiedzsuweren(2019-03-21 09:19) Zgłoś naruszenie 207
zabrali emerytury od października 2017 służbą mundurowym - to teraz może wojsku i już bedzie , potem sędzią , tym co pracowali za PRL , emerytom i Pisuary powiedzą ze tak można zwykli złodzieje - jak sie zawali budżet to zwala na Po jak zwykle ( widać jak się ustawiają i daj swoim)
Pokaż odpowiedzi (1)Odpowiedzabc(2019-03-22 07:29) Zgłoś naruszenie 10
"Służbą", "sędzią" - czy skończyłeś szkoły półgłówku?
robert(2019-03-21 08:28) Zgłoś naruszenie 1723
Trzeba odebrać złodziejom VAT-u,wtedy wystarczy na wszystko.
Pokaż odpowiedzi (2)OdpowiedzWojtas(2019-03-21 10:49) Zgłoś naruszenie 83
myślałem, że już wszystkim zabrali, kto został "swoi" ? może Rydzykowi trochę kurek przykręcić
Urszula11953 (2019-03-21 10:36) Zgłoś naruszenie 93
Socjotechnika dla naiwnych. Odbierają A pieniędzy i tak brakuje. Budżet w lutym już niedopina się, wydatków mnóstwo.
Pracujący(2019-03-21 17:25) Zgłoś naruszenie 110
Życie osób pracujących i mających na utrzymaniu studiujące dzieci to koszmar. Po 30 latach pracy, z wyższym wykształceniem płaca wynosi na rękę poniżej 2500 zł. I to już z wysługą lat i premią uznaniową. Płace zamrożone od 2013 r. W 2019 r. Miała być podwyżka o 2,38%. Nawet tego nie ma! Powstają szokujące nierówności w traktowaniu obywateli i pracowników. Najbardziej na wszelakich programach rządowych skorzystali niepracujący, korzystający w wszelakich benefitów. Pracujących w sferze budżetowej traktuje się jako obywateli najgorszej kategorii.
Pokaż odpowiedzi (1)Odpowiedzbajki PIS(2019-04-12 04:57) Zgłoś naruszenie 00
nawet nie ma roznicy czy pracownik budzetowy jest po studiach czy tylko po maturze. Okazuje się, że jeszcze osiem lat temu, zanim Prawo i Sprawiedliwość przejęło władzę, uważało, że nauczyciele powinni zarabiać więcej. Przypomniał o tym poseł Krzysztof Brejza (PO). W programie wyborczym PiS z 2011 roku partia zapewniała, że znacznie podniesie nauczycielskie pensje pracujących w szkołach publicznych. W przypadku nauczycieli legitymujących się wysokim kwalifikacjami i dokonaniami miesięczne wynagrodzenie powinno wzrosnąć nawet o 2500 zł brutto - deklarowało PiS w 2011 roku.
Emeryt(2019-03-21 12:23) Zgłoś naruszenie 101
A stawka godzinowa, kilkadziesiąt złotych za korepetycje.
Pokaż odpowiedzi (1)OdpowiedzTeo(2019-03-21 13:54) Zgłoś naruszenie 22
Bez korepetycji też można ukończyć szkołę. Jak większe aspiracje niż możliwości głowy to trzeba zapłacić. Ja stara babcia potrafię pomóc wnukowi to dlaczego nie robią tego rodzice.
Trzeźwy(2019-03-21 16:59) Zgłoś naruszenie 81
SPRAWA PROSTA - nie ma darmowych obiadów. Jest tylko pytanie - kto za to zapłaci ? Jest i odpowiedź - najsłabszy.
OdpowiedzCzyżby KIEŁBASA WYBORCZA (2019-03-21 14:52) Zgłoś naruszenie 65
… PIS-BOLSZEWIKÓW zaczyna odbijać się już CZKAWKĄ … ?. Wobec tego szykuje się DOJENIE Podatników... , ale co tam "Ciemny LUD" i tak to kupi.
Pokaż odpowiedzi (1)Odpowiedzciemny lud(2019-03-21 21:19) Zgłoś naruszenie 12
ruski trolu...twoje miejsce jest w czerwonej d...
Krzaczki konopii indyjskich(2019-03-21 10:04) Zgłoś naruszenie 43
Emerytkom samotnym ze swiadczeniem ponizej poziomu sredniej emerytury dla kobiet, ponizej 1300 zl netto /marzec 2018 r./, bo one maja najnizszy dochod ekwiwalentny, powinno sie pozwolic na uprawe domowa 6 krzaczkow konopii indyjskich. 3 krzaczki na uzytek wlasny tak jak w Czechach, bo marihuana podobno usmierza bol oraz 3 trzy krzaczki na handel w celu podwyzszenie glodowej emerytury czyli w stylu chilijskim. Kiedys czytalam w gazecie chinskiej, ze emerytki w Chile przejely od mlodych caly drobny narkobiznes uliczny. ------- Problem zwiazany z niskimi emeryturami zostanie rozwiazany, ale i korzysci odczuje system zdrowotny rowniez.
Odpowiedzxxxx(2019-03-21 19:33) Zgłoś naruszenie 44
Rozdaliście pieniądze z budżetu jako tzw.kiełbasę wyborczą , a na podwyżki dla ludzi pracujących nie macie. Won od koryta.
OdpowiedzNatan(2019-03-22 08:37) Zgłoś naruszenie 41
Trzeba było nie kraść przez 8 ( OSIEM ) długich lat VAT jak rządzili złodzieje i aferzyści z PO to dziś nie byłoby żadnych problemów finansowych !!! Nawet z OFE Tusk ukradł miliardy z kont Polaków i dlatego złodziej zawsze będzie POpierał złodzieja co zresztą widać PO komentarzach !!!
OdpowiedzTeo(2019-03-21 22:45) Zgłoś naruszenie 22
Skończyło się babce s..........e.
Odpowiedzrealist(2019-03-21 11:11) Zgłoś naruszenie 216
Pensje nauczycieli są na dnie w porównaniu do tego jakie powinny być. 2008 r - stażysta, 125% minimalnej - > 2011 rok, stażysta 157% minimalnej -> 2019 rok stażysta 112% minimalnej, a dyplomowany 154% minimalnej. Tak niewielkiej różnicy między minimalna a dyplomowanym nie było nigdy: 2001 to 248% minimalnej, 2007 to 235% minimalnej, 211 to 216% minimalnej! W tym momencie nauczyciel dyplomowany powinien podstawy otrzymywać około 5200zł brutto za etat bez nadgodzin + dodatek stażowy czyli dla nauczyciela z 20 letnim stażem to by było około 6300zł brutto! I to gdyby podwyżki dla nauczycieli podążały za wzrostem minimalnej i średniej krajowej. Wszyscy dookoła się bogacicie kosztem nauczycieli.
Odpowiedz