Znajdująca się na etapie finalnych prac rządowych kolejna nowelizacja ustawy – Prawo własności przemysłowej stwarza okazję, by przypomnieć, że zadaniem organów patentowych jest zajmowanie się wynalazkami, a nie innymi osiągnięciami cywilizacyjnymi, np. odkryciami, programami komputerowymi czy pomysłami na organizacyjne funkcjonowanie jakiegoś przedsięwzięcia.
Tej prostej prawdzie nie jest łatwo się przebić. Ludzie dość często nie mają oporów, by zaakceptować opinię urzędu patentowego, że ich zgłoszenie nie jest oryginalne czy ktoś ich ubiegł. Natomiast wielkie opory budzi ocena, że to, co wymyślili, nie jest wynalazkiem, lecz czym innym, np. odkryciem. We współczesnej kulturze popularnej jest czyniony wielki wysiłek, by wszystko, co wymyślone, kwalifikować jako wynalazki. Oczywiście to prawda, że ludzie twórczy bywają jednocześnie wynalazcami i odkrywcami. Gdy 100 lat temu tak było z Einsteinem i małżeństwem Curie, wszyscy to doskonale rozumieli. Rodzina Curie zgromadziła pięć nagród Nobla za nadzwyczajne osiągnięcia cywilizacyjne, z których tylko niektóre wiązały się z wynalazkami. Te, które nie są wynalazkami, nie są przecież przez to gorsze czy mniej warte (!).
O doniosłości i gradacji odkryć decydują gremia naukowe. W zasadzie każda praca naukowa, by zostać opublikowana, musi przejść proces recenzowania. Recenzja dotyczy nie tylko oryginalności; wstępnym etapem jest odpowiedź na pytanie, czy mieści się ona w profilu gremium, które ma je oceniać.
Pomimo że prawo im tego nie ułatwia, organy patentowe powinny ograniczać się do wynalazków, a nie zajmować się innymi osiągnięciami i udoskonaleniami cywilizacyjnymi, gdyż ich uprawnienia i kompetencje są ograniczone do oceny właśnie wynalazków. Jednakże urzędy patentowe mają wiele powodów, by nie filtrować zgłoszeń, w przeciwieństwie do naukowców zwykle odmawiających oceniania prac badawczych, które wykraczają poza pole ich zainteresowań. Na mocy prawa urzędy patentowe wstępnie mają niewielkie możliwości odmowy publikacji o zgłoszeniu wynalazku. Czyli ten, któremu nikt nie chce opublikować artykułu uważanego przez niego za naukowy, może – często z powodzeniem – zgłosić go jako wynalazek. Wystarczy za to zapłacić. Każdy powinien rozumieć, jak to jest wykorzystywane przez wielkie organizacje gospodarcze.
W tych okolicznościach brak prawnej pozytywnej definicji wynalazku i rozmywanie pojęć, które określają wynalazek, jest niczym innym niż psuciem prawa mającym na celu doprowadzenie do tego, by patenty były udzielane nie tylko na wynalazki, lecz także na różne inne niby-wynalazki.
Oczywiście pomysły patentowania programów komputerowych i algorytmów informatycznych przebranych za coś innego nie są nowe i pojawiły się od razu, gdy komputery nabrały znaczenia gospodarczego. Nie jest także nowa reakcja na takie pomysły prawdziwych informatyków. Donald Knuth, który jest dla informatyki kimś takim jak dla radiologii Maria Skłodowska-Curie, przed 30 laty napisał do prezesa amerykańskiego urzędu patentowego: „Powiedziano mi, że sądy usiłują rozróżniać między algorytmami «numerycznymi» i «nienumerycznymi», tak jak gdyby liczby były czymś różnym od innej precyzyjnej informacji. Dla specjalistów komputerowych to bezsensowne. (…) ideę ustanowienia prawa, że niektóre algorytmy należą do matematyki, a inne do niej nie należą, traktuję za tak absurdalną jak XIX-wieczną próbę deputowanych stanu Indiana uchwalenia prawa, że stosunek obwodu okręgu do jego średnicy wynosi dokładnie 3”.
Wśród zmian zaproponowanych w projekcie nowelizacji ustawy – Prawo własności przemysłowej (dalej: p.w.p.) jest uzupełnienie listy przedmiotów i działalności nieuważanych za wynalazki niejasnym sformułowaniem „jako takie” (art. 28) i usunięcie wymogu materialności rozwiązania (art. 33). Te zmiany stanowią powielenie treści Europejskiej Konwencji Patentowej (EPC) i jej regulaminu wykonawczego, który określa reguły stosowania konwencji przez Europejski Urząd Patentowy (EPO). Zmiany zarówno w treści art. 28 (art. 52 EPC), jak i art. 33 (reguła 29 regulaminu) nie wynikają z obowiązku prawnego przystąpienia Polski do Konwencji i EU. Stwierdza się to nawet w uzasadnieniu projektu. Faktycznie nie mają one innego zadania niż poszerzenie udzielania patentów na programy komputerowe przy jednoczesnym unikaniu tej nazwy. Urząd EPO jest znany z tego, że czyni to prawie od swego zarania, nazywając programy komputerowe wynalazkami realizowanymi za pomocą komputera.
Zmiany w ustawie p.w.p. służą temu samemu co odrzucony w 2005 r. projekt dyrektywy UE o wynalazkach realizowanych za pomocą komputera, czyli patentowaniu programów komputerowych w państwach UE zgodnie z praktyką urzędu EPO. Obecny projekt jest nawet procedowany z zastosowaniem tych samych trików. W konsultacjach pomija się samych twórców oprogramowania, których zastąpili rzecznicy patentowi lub inni prawnicy (zwykle z wieloletnią praktyką reprezentowania globalnych koncernów). Właśnie z powodu takiego zakłamania wspomniany projekt dyrektywy UE został odrzucony przez Parlament Europejski. Stało się to dlatego, że posłowie PE zorientowali się, iż w zasadzie wszyscy informatycy są niechętni patentom informatycznym, a ich opinie w ogóle nie były brane pod uwagę na poprzedzających parlamentarny etapach opracowywania dyrektywy.
Ówczesnym projektem dyrektywy UE zajmowano się trzy lata, więc PE, korzystając z fachowej pomocy zewnętrznej, był w stanie wypracować merytoryczne stanowisko, jak należy interpretować i doprecyzować przepisy patentowe, by uniknąć patentowania programów komputerowych. To stanowisko PE współgrało z ówczesną praktyką Urzędu Patentowego RP, znalazło więc swe odzwierciedlenie w licznych polskich decyzjach i wyrokach sądowych ostatnich lat. O tym, że zgodnie z prawem patentowym wynalazek musi być ściśle materialny, mówi ostatni wyrok prof. Ireny Wiszniewskiej, która po 12 latach orzekania w Trybunale Sprawiedliwości UE wróciła na kilka miesięcy do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Dotychczasowa praktyka UPRP i orzecznictwo sądowe bazują także na dorobku takich wybitnych prawników jak prof. Stanisław Sołtysiński i prof. Aurelia Nowicka, którzy poświęcili połowę życia na dowodzenie, że prawo patentowe nie jest właściwe dla programów komputerowych.
Wszystko, co stanowi prawdziwą wiedzę, jest w tym projekcie zmiany przepisów ustawowych pomijane i zastępowane wolą analogiczną do ustanowienia prawa, że liczba pi ma wartość 3.
Ludziom łatwiej zaakceptować, że ich zgłoszenie nie jest oryginalne, że ktoś ich ubiegł. A wielkie opory budzi ocena, że to, co wymyślili, nie jest wynalazkiem, lecz np. odkryciem